Jan Maciejewski: Stało się

Dla nas, którzy już urodziliśmy się w tym świecie, świecie wywróconym na drugą stronę, na stronę bierną, jasne było, że to nie Solidarność, nie Lech Wałęsa ani nawet nie Jan Paweł II do spółki z Ronaldem Reaganem i Margaret Thatcher obalili komunizm.

Publikacja: 19.07.2024 17:00

Jan Maciejewski: Stało się

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Brzmią jak trzaśnięcie drzwiami, warkot odjeżdżającego spod domu, zapakowanego po dach bagażami samochodu. Już się więcej nie zobaczymy. Nie mamy już ze sobą o czym rozmawiać. To koniec. Stało się.

Potem można jeszcze snuć jakieś dywagacje, że od początku do siebie nie pasowali, że tak to musiało się skończyć, a ja to już od początku wiedziałem, pamiętasz, jak wtedy… Ale to już nie ma znaczenia. Stało się. Właśnie tak – w stronie biernej. Nikt tu nie jest winny; jeszcze próżniej szukać czyjejkolwiek zasługi. Czy mówimy o strzaskaniu porcelanowego wazonu, upadku z roweru, czy rozpadzie małżeństwa – ten zwrot nie ma sobie równych w rankingu użyteczności. Goi każdą ranę, a przynajmniej pozwala ukryć bliznę. Daj już spokój, stało się i tyle. Nie ma sensu drążyć. Trzeba jakoś żyć dalej. Wybierzmy przyszłość.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: By zobaczyć, gdzie zaczyna się transhumanizm, wystarczy wyłączyć adblocka

Bardzo niedocenianie jest to hasło pierwszej, zwycięskiej kampanii wyborczej Aleksandra Kwaśniewskiego. Bardziej od „Ole ole, Olek” czy podawanej mu przed debatą przedwyborczą stopy Lecha Wałęsy przysłużyło się jego zwycięstwu. W tamtym momencie, w 1995 roku, pod koniec pierwszej, transformacyjnej zadyszki, nie dało się lepiej utrafić w nastroje Polaków. No właśnie, nie mówmy już o TYM. Nawet nie konkretyzujmy, o co chodzi. Komunizm, stan wojenny, Okrągły Stół, lustracja, reformy Balcerowicza, prywatyzacja – sam-wiesz-czym; imieniem, którego się nie wymawia, mogło być w połowie lat 90. dosłownie wszystko. Ale nie mówmy nie dlatego, że to takie bolesne czy trudne. Nie po to, żeby wyrywać sobie korzenie, z których wyrośliśmy. Nie mówmy, bo nie ma o czym. To wszystko po prostu się stało.

Bardzo niedocenianie jest to hasło pierwszej, zwycięskiej kampanii wyborczej Aleksandra Kwaśniewskiego. Bardziej od „Ole ole, Olek” czy podawanej mu przed debatą przedwyborczą stopy Lecha Wałęsy przysłużyło się jego zwycięstwu.

Dla nas, którzy już urodziliśmy się w tym świecie, świecie wywróconym na drugą stronę, na stronę bierną, jasne było, że to nie Solidarność, nie Lech Wałęsa ani nawet nie Jan Paweł II do spółki z Ronaldem Reaganem i Margaret Thatcher obalili komunizm. Zaoszczędzono nam tych wzruszeń i tych złudzeń. Tej opowieści, w której na siłę szuka się jakiegoś bohatera, której dosztukowuje się fabułę, sztucznie podkręca napięcie. Rozumieliśmy to, co dla naszych rodziców i dziadków było największą herezją. Że to się po prostu stało. Stał się upadek ZSRR i Okrągły Stół. Stała się zmiana władzy i stały się reformy po 1989 roku. Takie, bo innych być nie mogło. Można na siłę dorabiać rogi ich autorom, snuć alternatywne historycznie scenariusze, angelizować jednych bohaterów i demonizować innych. Ale demoniczność tamtego czasu nie polegała na tym, że czynni byli wówczas tacy lub inni szatani.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Pazur i skarb

Demoniczna była nieuchronność. Abstrakcyjność i bezosobowość tej siły, która nawet „Zachodem”, „kapitalizmem”, „demokracją” czy wszystkimi innymi zaklęciami rzucanymi z namaszczeniem posługiwała się jak środkiem, a nie celem. Bo celem była homogeniczność, jednakowość, urawniłowka. Co jest powszechnym, globalnym symbolem tamtego czasu? Upadek muru berlińskiego. Proszę zwrócić uwagę – upadek, nie obalenie. Po prostu, jak stał, tak się przewrócił. Nawet aktorzy tamtych zdarzeń sprawiali wrażenie, że ich samych zaskoczył pęd i kierunek zdarzeń. Jak wiatr – „Wind of Change”. Jak upadło – to niech leży. Stało się.

Wsłuchujmy się w słowa – „transformacja”, „przemiany”. Czy przyroda wtrąca się rytmowi pór roku w robotę, czy gąsienicy jakaś w tym zasługa, że transformuje się w motyla? O tamtej epoce powinno się pisać w podręcznikach do biologii, nie historii.

To nie kształt Europy czy świata zmienił się na tyle, że Polska znalazła się po jego zachodniej stronie. To raczej nic innego niż Zachód nie miało istnieć. Kontury się nie zmieniły, tylko zatarły, zblakły, znikły. Jak śnieg topnieje na wiosnę. A kogo obchodzi zeszłoroczony śnieg? Wybierzmy przyszłość. Dajmy się porwać tej toczącej się lawinie, z nadzieją, że jej pęd umieści nas na końcu w jakimś luksusowym, górskim kurorcie.

Bo też niosła nas wszystkich jakaś naga, potężna, pozbawiona twarzy i barw siła. Tak wszechobecna, że aż niewyczuwalna. Jak jakiś dodatkowy składnik powietrza, coś obok tlenu i azotu. Nieuchronność rozpylona w atmosferze. Teraz, kiedy znikła, czy nie powinno lżej się oddychać?

Brzmią jak trzaśnięcie drzwiami, warkot odjeżdżającego spod domu, zapakowanego po dach bagażami samochodu. Już się więcej nie zobaczymy. Nie mamy już ze sobą o czym rozmawiać. To koniec. Stało się.

Potem można jeszcze snuć jakieś dywagacje, że od początku do siebie nie pasowali, że tak to musiało się skończyć, a ja to już od początku wiedziałem, pamiętasz, jak wtedy… Ale to już nie ma znaczenia. Stało się. Właśnie tak – w stronie biernej. Nikt tu nie jest winny; jeszcze próżniej szukać czyjejkolwiek zasługi. Czy mówimy o strzaskaniu porcelanowego wazonu, upadku z roweru, czy rozpadzie małżeństwa – ten zwrot nie ma sobie równych w rankingu użyteczności. Goi każdą ranę, a przynajmniej pozwala ukryć bliznę. Daj już spokój, stało się i tyle. Nie ma sensu drążyć. Trzeba jakoś żyć dalej. Wybierzmy przyszłość.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich