Trzeba zacząć od tego, że bez kalifornijskich czterech dekad nie byłoby literackiego Nobla Czesława Miłosza (1911–2004). Poeta mający już na koncie liczne nagrody – w 1978 r. wydał po angielsku tom „Bells in Winter” („Dzwony w zimie”), który początkowo miał się nazywać „Berkeley Poems”. Co ciekawe, wiersze złożone w wielu wydawnictwach spotkały się z odmową druku. Miłosz czuł się rozgoryczony. Dopiero gdy poeta Philip Levine dostarczył rękopis swemu przyjacielowi Danielowi Halpernowi, założycielowi niewielkiej oficyny Ecco Press, trafił na entuzjastę. Helpern uznał wiersze w przekładzie Lillian Vallee za jeden z ważniejszych zbiorów XX wieku, jednocześnie zaproponował zmianę tytułu. Tom rozszedł się w 20 tysiącach egzemplarzy, gdy nawet poetyckie bestsellery z kłopotem dobijały do poziomu 5 tysięcy.
„Bells in Winter” szybko trafił do Komitetu Noblowskiego, a po Noblu laureat nie mógł się nacieszyć dożywotnio przyznanym miejscem na uniwersyteckim parkingu Berkeley, o które walczył bez powodzenia, choć San Francisco było miastem korków.
Autorka książki Cynthia L. Haven, krytyczka i literaturoznawczyni już wcześniej pogłębiająca w Ameryce wiedzę o Miłoszu książkami „Czesław Miłosz. Conversations” (2006) i „An Invisible Rope. Portraits of Czesław Miłosz” (2011), w swojej najnowszej książce wspomina nie tylko o tym, jaki Polak miał wpływ na amerykańską literaturę, choćby przez kanoniczny tom „Postwar Polish Poetry” z 1965 r. we własnym tłumaczeniu, ale także o tym, jak Ameryka oddziaływała na niego. Sam przyznawał: „Jestem w pewnym sensie amerykańskim poetą, chociaż wiadomo, że wszystkie moje wiersze są tłumaczone z polskiego”.
Uznawał się za spadkobiercę Walta Whitmana, ważny był dla niego Robinson Jeffers, którego bronił przed amerykańskimi krytykami, wprost wyraził swoje emocje w wierszu „Do Allena Ginsberga”, którego pozdrowił słowami: „dobry człowieku, wielki poeto morderczego stulecia”. Zdaniem Haven ów beatnik, który tak jak Polak inspirował się Williamem Blakiem, rozluźnił poezję Miłosza, co znajduje następujące autokrytyczne potwierdzenie: „I żyłem w Ameryce Molocha, krótkowłosy i ogolony, / Wiążąc krawaty, pijąc bourbon przed telewizją co wieczór”.
Czytaj więcej
Krytyka pod adresem „Czerwonych maków” i wychwalanie musicalu „1989” z Teatru Słowackiego pokazuje, że mitu szukają w Polsce nawet środowiska na co dzień demonstrujące swój dystans wobec takiej potrzeby.