Kukułcze jajo przestaje być wyłącznie synonimem niechcianego podarunku czy zrzucania na innych trudnych obowiązków. Dziś staje się dowodem na ewolucję łapaną na gorącym uczynku. Stąd kukułka, a dokładniej jej bliska krewniaczka – kukułeczka została wybrana na okładkę magazynu „Science” z 30 maja 2024 r. Okazało się bowiem, że jako pasożyty lęgowe kukułki koewoluuja ze swymi rozlicznymi gospodarzami do tego stopnia ściśle, że staje się to wstępem do powstawania gatunków (specjacji), jak ujął to w tytule swego wiekopomnego dzieła Karol Darwin.
Ze szkoły znamy nie kukułki, a zięby Darwina, które były najwspanialszym dowodem na teorię ewolucji, jaki Karol Darwin przywiózł ze swej pięcioletniej wyprawy na pokładzie HMS „Beagle” dookoła świata, rozpoczętej w grudniu 1831 r. To kilkanaście bardzo podobnych do siebie gatunków drobnych ptaków żyjących na wyspach Galapagos, dziś zaliczanych do rodziny tanagrowatych. Choć zatem podobne do naszych europejskich zięb, nie są to żadne zięby. Ptaki te różnią się między sobą kształtem głowy i dzioba – bo od tychże zależy, czym zdolne są się odżywiać. Takie z długim dziobem mogą coś wydłubywać z niewielkich szczelin, a z kolei te z grubymi dziobami rozłupują twarde nasiona itd., itp. O ile wykorzystanie ich jako symbolu ewolucji w ujęciu Darwinowskim jest o 100 lat późniejsze niż wyprawa na pokładzie „Beagle’a”, już sam Darwin zauważył: „Gdy widzi się to stopniowanie i różnorodność w budowie jednej małej i ściśle spokrewnionej grupy ptaków, można by rzeczywiście wyobrazić sobie, że przy początkowym ubóstwie ptaków na tym archipelagu, jeden gatunek został wybrany i zmieniony dla różnych celów”.
Czytaj więcej
Edward Gierek potrafił z bezcennych dzieł (np. rękopisów Mozarta) robić okolicznościowe prezenty Honeckerowi. A skoro Gierek wysyła jakiegoś „przybocznego”, żeby mu przywiózł coś z depozytu Berlinki na prezent, to Karol Estreicher, stróż zbiorów z Muzeum UJ, obawiał się, że I sekretarz zaraz też przyśle po jakieś jagiellońskie skarby - mówi Artur Wójcik, historyk i archiwista z Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
On lubił kaktusy, one żerowały na ziemi
Ewolucja nie działa tak, że szyja żyrafy się wydłuża, bo żyrafa chce się odżywiać liśćmi na szczytach drzew – jakby jej celem było to, by opanować nową, niedostępną innym niszę ekologiczną. Ewolucja polega natomiast na gromadzeniu – już w komórkach jajowych i plemnikach czy wręcz komórkach dla nich macierzystych – rozmaitych mutacji w DNA. Jeśli jakieś z nich sprawią, że u niektórych osobników pewnego zwierzęcia kopytnego kręgi szyjne się wydłużą (nadal jest ich tylko siedem, jak u wszelkich innych ssaków), a nie będzie to dla owego stworzenia dramatem uniemożliwiającym płodzenie czy rodzenie – zaś da możność, by się codziennie najeść do syta, ergo mieć szansę na więcej płodnego potomstwa, to dobór naturalny utrwali tę wydłużoną szyję w populacji tego kopytnego ssaka. Po wielu pokoleniach, czasem z pomocą izolacji geograficznej, powstanie nowy gatunek: żyrafa. Proces taki nie ma celu, wszystko jest skutkiem selekcji na drodze doboru naturalnego. Z „ziębami Darwina” miało miejsce to samo co do swej istoty zjawisko, nastąpiła selekcja wynikająca z działania środowiska.
Owe „zięby”, które wcale nie są ziębami, nadal to robią, czyli ewoluują na archipelagu Galapagos, o czym mogliśmy przeczytać w 2019 r. Na wyspie Daphne Major biolodzy z Uniwersytetu Princeton, małżeństwo Peter i Rosemary Grantowie, zauważyli pojawienie się intruza – samca nielokalnego gatunku Geospiza conirostris, znanego z innych wysp archipelagu. Przybysz natychmiast połączył się z dwiema samicami lokalnego gatunku Geospiza fortis. Obcy był kaktusolubem, autochtonki lubiły gnieździć się i żerować na ziemi. Dzięki tym związkom, mimo niemal wyginięcia z głodu na przełomie lat 2002/2003, w ciągu nieco ponad dekady pojawił się i utrzymał nowy gatunek „zięby”, hybryda dwóch innych gatunków. To, co opisałam do tej pory w kwestii drobnych ptaszków odciętych na wyspach, pozbawionych naturalnych wrogów i mających możliwość opanowania licznych, nieokupowanych przez inne zwierzęta nisz pokarmowych, to tzw. radiacja adaptatywna. Gatunek w takiej sytuacji jest formowany głównie przez dobór środowiskowy, a nie drapieżniki czy pasożyty, ewentualnie symbionty.