Najsłynniejsze zdjęcie Kima Philby’ego trafiło na znaczek państwa znanego w czasach mojej młodości jako Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Rzecz działa się w roku 1990, tuż przed upadkiem Sowietów. I dwa lata po śmierci Philby’ego, który przeżył 76 lat. Całkiem nieźle jak na zdemaskowanego agenta. Żeby nie było wątpliwości, kim był, na znaczku umieszczono napis „sowiecki razwiednik”, czyli „radziecki funkcjonariusz służb bezpieczeństwa”.
Historia Philby’ego nie jest w Polsce powszechnie znana. Nie stała się częścią naszej popkultury, tak jak to w Wielkiej Brytanii, gdzie o sprawie „piątki z Cambridge” powstały filmy i seriale. Philby agentem został jeszcze w trakcie studiów na słynnej angielskiej uczelni w latach 30. XX wieku, podobnie jak czwórka jego kolegów z socjalistycznego kółka. Szkody, jakie spowodowali, pracując długie lata na wysokich stanowiskach w brytyjskim wywiadzie, były trudne do oszacowania. Zapewne mieli na sumieniu tysiące zdekonspirowanych i setki wydanych na śmierć agentów.
Philby działał na rzecz Sowietów najdłużej spośród „piątki”, aż do roku 1963. Wtedy, w filmowym stylu, zbiegł z Libanu na pokładzie sowieckiego statku. W Moskwie był witany z honorami i dożył tam w spokoju roku 1988, romansując z żonami innych brytyjskich zdrajców. Swoją drogą nie można wykluczyć, że miał pewien wpływ i na naszą historię. Istnieją poszlaki wskazujące na jego udział w katastrofie gibraltarskiej, w której w roku 1943 zginął premier Władysław Sikorski.
Nie ma natomiast wątpliwości, że Philby miał wpływ na historię literatury XX wieku. To dzięki jego zdradzie narodził się pisarz John le Carré. David John Moore Cornwell, bo tak się naprawdę nazywał, na początku lat 60. jako oficer wywiadu (pod przykrywką dyplomaty) przebywał w Niemczech. To Philby zdemaskował go jako funkcjonariusza MI6.