Inwazja chwastów Stalina

Kreml owładnięty żądzą zajęcia Ukrainy nie zauważa, że sam traci kolejne ziemie. Zagarnia je śmiertelnie groźny barszcz Sosnowskiego. Eksperci ostrzegają, że z powodu zmian klimatu w ciągu kilkunastu lat porośnie on całą europejską część Rosji.

Publikacja: 29.03.2024 10:00

Inwazja chwastów Stalina

Foto: simonout out of ctrl/Shutterstock

Grupa ludzi w ochronnych kombinezonach, grubych rękawicach i plastikowych maskach wchodzi na pole porośnięte ogromnymi zielonymi roślinami. Kobiety i mężczyźni wyciągają z plecaków maczety i zaczynają obcinać nimi wysokie na kilka metrów łodygi zakończone charakterystycznymi rozłożystymi, białymi kwiatostanami. Posuwając się powoli do przodu, grupa karczuje jeden chwast po drugim, ale tych jakby nie ubywało.

Przed nimi rozpościera się prawdziwy las. Ścięte kwiaty zrzucają na jeden stos. Po zakończonej wycince jedna z kobiet zaczęła spryskiwać ścięte już kwiaty silnymi herbicydami. Tylko w taki sposób aktywiści stowarzyszenia Antybarszcz mogą mieć nadzieję, że pole uda się uwolnić od barszczu Sosnowskiego.

Niewykluczone, że wyjątkowo wytrwały chwast i tak wróci. Na razie jednak udało im się oczyścić ziemię rolnika Andrieja. „W Rosji rozwija się wróg, jakiego jeszcze nie widzieliśmy. On jest bardzo niebezpieczny. Dlatego też Rosjanie, apeluję do was, przebudźcie się! Spójrzcie przez okna. Barszcz jest wszędzie. Pora odzyskać naszą ziemię. Inaczej wszystkie pola będą pokryte tylko barszczem”, przestrzega na nagraniu Antybarszczu Andriej.

Czytaj więcej

Marcin Łuniewski: Gwiazda, której boi się Donald Trump

Barszcz Sosnowskiego opanował już w Rosji obszar wielkości Hiszpanii. „Nasiona są jak bomba zegarowa”

Barszcz Sosnowskiego staje się coraz bardziej charakterystycznym elementem rosyjskiego krajobrazu. Wystarczy wyjechać za rogatki miast, by ujrzeć nieprzebyte chaszcze wysokich roślin z białymi kwiatami porastające pobocza dróg, lasy, brzegi rzek i jezior, pola oraz ogródki działkowe. Szacuje się, że obecnie w Rosji chwast pokrywa już obszar wielkości Hiszpanii.

– Obliczenia są różne, ale na 1 czerwca 2023 roku Duma podała liczbę prawie 300 tys. hektarów. My, eksperci, kierujemy się szacunkami przedstawionymi przez regiony i uważamy barszcz za realny problem dla gospodarki i działalności gospodarczej – mówi „Plusowi Minusowi” Aleksander Czikin, dyrektor organizacji ekologicznej Chronić Las.

Jak pisze portal Lenta.ru, tylko w zeszłym roku odkryto 10 tys. ha gruntów rolnych niezdatnych do użytkowania przez rolników z powodu barszczu. – Gatunek ten rośnie szczególnie silnie w regionach Tweru, Jarosławia, Petersburga, Pskowa, Kostromy oraz Archangielska. Występuje także w niektórych obszarach obwodu kałuskiego oraz moskiewskiego – mówi w rozmowie z „Plusem Minusem” Anton Gładilin z organizacji pozarządowej Stop Barszcz. Miejsca jego występowania obserwowane są nawet na Dalekim Wschodzie oraz w tak niegościnnym miejscu, jak wybrzeże Oceanu Arktycznego. W obwodzie twerskim, którego obszar jest zbliżony wielkością do Austrii, barszcz przeniknął do jednej trzeciej wszystkich wiosek i miast. Obecnie najgorsza sytuacja ma panować w okolicach Permu i w Udmurcji.

Chwast pojawia się także w największych aglomeracjach, m.in. w Moskwie czy Kazaniu. – Dostaje się do nich z ziemią na trawniki, z piaskiem do prac budowlanych, jego nasiona unoszą się na wodzie lub przyklejają do kół samochodów. Jeśli ludzie w porę nie zauważą problemu, każde takie nasionko z biegiem lat rozrośnie się w prawdziwy gąszcz – tłumaczy „Plusowi Minusowi” Maria Popowa z ruchu Antybarszcz. Takich nasionek pojedyncza roślina w ciągu jednego sezonu potrafi wytworzyć do 20 tys. Po spadnięciu na ziemię kiełkują one nawet pięć lat, by potem wystrzelić na kilka metrów w górę i rozpocząć agresywną i szybką kolonizację nowych terenów, tworząc gęste i nieprzeniknione zarośla. – Ponieważ nasiona bardzo długo zachowują zdolność wzrostu, są jak bomba zegarowa o opóźnionym działaniu – zauważa Czikin.

Barszcz Sosnowskiego charakteryzuje się ponadto dużą wytrzymałością. Jest praktycznie niewrażliwy na choroby i odporny na naturalne szkodniki. Niestraszne mu mrozy, upały ani susze. Co więcej, wypiera inne rośliny. Wszystko przez to, że jego silne korzenie dosłownie wysysają z gleby wszystkie wartościowe składniki, a gęste liście odcinają dostęp do światła słonecznego mniejszym konkurentom. Z badań wynika także, że barszcz uwalnia do ziemi substancje, które hamują kiełkowanie innych gatunków. Z terenów zajętych przez ten chwast znikają też pozbawione pokarmu zwierzęta.

Midjourney przerabia „The Last of Us”. W nowej wersji chwast terminator opanowuje ZSRR

Ogromne czerwone bąble wypełnione ropą, poparzenia, bóle głowy i wymioty – to tylko kilka efektów, jakie u człowieka wywołuje kontakt z barszczem Sosnowskiego. Wszystkiemu winna jest substancja o nazwie furanokumaryn, którą chwast wydziela, by bronić się przed owadami i dzikimi zwierzętami. Dotknięcie łodygi, a jeszcze gorzej – soku rośliny – i wystawienie tego miejsca na słońce, powoduje trudno gojące się oparzenia. W najcięższych przypadkach mogą one skutkować śmiercią albo amputacją kończyny. Zdarza się też, że dochodzi do infekcji bakteryjnych. Jeśli sok dostanie się do oczu prowadzi do ślepoty.

Rosyjskie media społecznościowe pełne są zdjęć i filmów przedstawiających ofiary barszczu Sosnowskiego, których całe nogi, ręce i plecy pokryte są bąblami. Jakby tego było mało, roślina wydziela pyłki, które mogą wywołać obrzęk krtani, duszności i wymioty. Stąd też dłuższy kontakt z nią wymaga zakładania maski albo innej ochrony twarzy.

Wpływ chwastu „terminatora” na Rosję wykracza daleko poza przyrodę i krajobraz. Jak w swoim raporcie dla Uniwersytetu Ca’ Foscaria zauważa badaczka Anastazja Sinicyna, na stałe wszedł on już do kultury, stając się obiektem internetowych memów, wydarzeń kulturalnych oraz lokalnego folkloru. I tak na przykład stowarzyszenie Barszcz Stop wydało grę planszową dla całej rodziny, w której zadaniem graczy jest pozbycie się barszczu z wioski. W 2019 r. artystka Aleksandra Lerman zaprezentowała w Moskwie „manifest zemsty barszczu”, czyli nagranie techno, w którym głos powtarza: „Toksyczny wyziew dotrze do waszych miast. Jesteście już spóźnieni. Wygraliśmy i nie boimy się waszych herbicydów”. W tym samym roku w Petersburgu grupa miejskich aktywistów założyła muzeum barszczu Sosnowskiego, w którym opowiada jego historię.

W marcu zeszłego roku dużą popularnością cieszyła się wygenerowana za pomocą programu Midjourney sowiecka wersja popularnego serialu „The Last of Us”. Grzyba przemieniającego ludzi w Stanach Zjednoczonych w zombie autorka zamieniła na „epidemię barszczu” atakującego ZSRR. Poprzez obrazy rozpadającej się sowieckiej infrastruktury i rozprzestrzeniającego się chwastu artystka chciała przypomnieć konsekwencje niekontrolowanej ekspansji oraz wpływ imperialnej polityki na środowisko człowieka. Sinicyna zauważa też, że to gorzka alegoria pozostałości po zimnej wojnie. Prawdziwa historia barszczu Sosnowskiego w Rosji idealnie wpisuje się w tę artystyczną wizję.

Czytaj więcej

Kuchenne rewolucje na czterech łapach

Najpierw sadzili barszcz Sosnowskiego w kołchozach. Zatruł im mleko i mięso. „Zemsta Stalina”

Barszcz Sosnowskiego występuje endemicznie na Kaukazie. Odkryto go pod koniec XVIII wieku podczas ekspedycji Cesarskiej Akademii Nauk. Przez wieki pozostał jednak niemal zapomniany, czasami ozdabiając tylko ogrody i parki arystokracji. Zmieniło się to dopiero w 1944 r. Wówczas radziecka badaczka Ida Mandenowa przeprowadziła jego dokładną analizę i opis. Nazwała roślinę na cześć swojego nauczyciela, botanika i odkrywcy Dmitrija Sosnowskiego. 

W świecie naukowym obowiązuje również łacińska nazwa Heracleum sosnowskyi nawiązująca do mitycznego Herkulesa. Odwołanie nie jest przypadkowe, biorąc pod uwagę wytrzymałość, jaką charakteryzuje się chwast. I to właśnie ta cecha rośliny oraz łatwość, z jaką się pleni, spowodowały, że zainteresowano się nią na Kremlu. – Szybki wzrost i łatwość uprawy doprowadziły do tego, że w latach 50. zdecydowano o jej przeniesieniu w inne rejony Związku Radzieckiego oraz do innych państw socjalistycznych, aby wykorzystać ją jako paszę w rolnictwie – tłumaczy „Plusowi Minusowi” dr Konrad Prandecki, badacz w Instytucie Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej – Państwowym Instytucie Badawczym. W zamyśle Stalina, a później Nikity Chruszczowa, barszcz Sosnowskiego miał służyć powojennej Rosji podnoszącej się ze zniszczeń i głodu.

W latach 50. roślinę eksperymentalnie zasiano w regionie Kabardo-Bałkarii. Rezultaty były bardzo zadowalające, więc naukowcy z instytutów badawczych w Rosji i Ukrainie zaczęli prowadzić dalsze badania. Ostatecznie z Moskwy wyszła instrukcja, by barszcz masowo sadzić w kołchozach i wykorzystywać do karmienia krów, owiec i innych zwierząt gospodarskich. W republikach bałtyckich wykorzystywano go także w hodowli pszczół.

Nadzieje pokładane w chwaście okazały się jednak płonne. Szybko odkryto, że krowy karmione barszczem dają gorzkie i dziwnie pachnące mleko. Pogorszył się także smak ich mięsa, a cielęta rodziły się z mutacjami. Co więcej, rolnicy zauważyli, jak trujące są soki rośliny i jak agresywnie wypiera ona inne gatunki. W rezultacie od końca lat 70. w całym Związku Radzieckim zaczęto porzucać i niszczyć jej uprawy.

– Roślina jednak przetrwała w nowym środowisku. Wysokie zdolności adaptacyjne w umiarkowanym klimacie Europy Wschodniej doprowadziły do tego, że barszcz zaczął samodzielnie i dynamicznie się rozprzestrzeniać. Wystarczy mu, że w ziemi pozostanie kawałek korzenia, aby bez problemu się z niego odrodzić. Te właściwości i czas, kiedy został sprowadzony do europejskiej części Rosji, spowodowały, że potocznie jest nazywany „zemstą Stalina” – zauważa dr Prandecki.

„Życie rosyjskiej wsi się zakończy”. Inwazja barszczu Sosnowskiego to symbol tego, jak Kreml zaniedbuje prowincję

Upadek ZSRR, a co za tym idzie systemu kołchozów, spowodował, że barszczem Sosnowskiego przestano się zajmować. Nowo powstała Rosja zmagająca się z kryzysem gospodarczym i targana wstrząsami politycznymi miała co innego na głowie. W rezultacie roślina szybko zdziczała i nieniepokojona zaczęła agresywną ekspansję.

Chwast zajmujący kolejne nieużytki rolne stał się też symbolem tego, jak Kreml zaniedbuje prowincję. Jak zauważa „New York Times”, podczas gdy całe życie kulturalne, polityczne i gospodarcze rozwija się w dużych miastach, szczególnie w Moskwie i Petersburgu, Rosjanie mieszkający na wsi są o połowę mniej zamożni niż mieszkańcy miast. Ponadto prowincja się wyludnia. Jak pisze „Russian Journal of Economics”, w latach 2017–2021 z terenów wiejskich do miast migrowało rocznie ponad 80 tys. ludzi. Temu procesowi towarzyszyła także likwidacja gospodarstw rolnych. Szacuje się, że w latach 2006–2016 ich liczba spadła o połowę, przez co setki tysięcy hektarów ziem leżą odłogiem.

Miejsce ludzi i upraw zajmuje barszcz Sosnowskiego. „To trwa zbyt długo, by był to po prostu błąd. A jeśli władze robią to celowo, to znaczy, że rządzą nami wrogowie. Powstały dziesiątki map drogowych i narodowych projektów, ale nikt ich nie wdraża. Brakuje zrozumienia, czym jest ziemia. Jeszcze 20 lat i ostatni mieszkańcy wymrą, a życie rosyjskiej wsi się zakończy”, mówił kilka lat temu dziennikarzom „New York Timesa” farmer z Uralu zmagający się ze skutkami inwazji barszczu. Symboliczny może być fakt, że chwast pojawił się nawet w parku narodowym Łosinyj Ostrow w obwodzie moskiewskim, którego zadaniem jest przecież dbanie o bioróżnorodność.

Pod koniec lutego 2024 r. Władimir Putin, przemawiając do połączonych izb Dumy, obiecywał co prawda znaczne wsparcie finansowe dla regionów, ale po pierwsze, ma ono dotyczyć głównie rozwoju infrastruktury, a po drugie nie wiadomo, skąd dławione sankcjami państwo miałoby znaleźć na to pieniądze. O pladze barszczu dyktator nie wspomniał.

Czytaj więcej

Wielkie wymieranie ukraińskich zwierząt

Walka z barszczem Sosnowskiego jest wyjątkowo trudna. Opcja atomowa to ryzyko

Wydaje się, że inwazja barszczu w ogóle nie za bardzo zajmuje polityków na szczeblu federalnym. Co prawda w lutym 2024 r. Duma przyjęła projekt ustawy zobowiązującej pod rygorem kar finansowych wszystkich posiadaczy gruntów, w tym właścicieli dacz, do zwalczania chwastu i dbania o to, by nie pojawiał się w nowych miejscach, ale wciąż brak ogólnonarodowego programu jego niszczenia. Kreml znalazł natomiast winowajcę rozprzestrzeniania się chwastu. Według deputowanego Timofieja Bażenowa, członka parlamentarnej komisji ekologii i ochrony środowiska, stoją za tym oczywiście Stany Zjednoczone i jest to część prowadzonej przez nie wojny.

Mimo wykrycia tego spisku walka z barszczem od początku spoczywa głównie na barkach regionów, które co roku wydają na nią miliony rubli, oraz aktywistów. I tak na przykład władze obwodu kirowskiego w 2023 r. przeznaczyły na ten cel 32 mln rubli. W Tatarstanie, który jest jednym z niewielu regionów stale monitorujących sytuację związaną z chwastem, jego zwalczanie pochłonęło w ubiegłym roku 25 mln rubli. Niżny Nowogród w 2020 r. przyjął z kolei pięcioletni plan zniszczenia barszczu kosztujący ponad 11 mln rubli.

Koszty są wysokie, bo i skuteczna walka z rośliną jest wyjątkowo trudna. – Nie ma jednoznacznie skutecznych metod. Wszystko przez to, że Rosja dopiero w XXI wieku zaczęła sobie zdawać sprawę ze skali problemu. Eksperci wciąż debatują, na ile uzasadnione jest np. używanie pestycydów lub innych chemikaliów. Brak jednego przepisu na sukces – zastrzega Czikin.

Podstawowa metoda polega na ścięciu kwiatostanów oraz wykopywaniu głównego korzenia. – To najprostszy, najtańszy i przyjazny dla środowiska sposób. Jest szczególnie wskazany w przypadkach pojedynczych okazów, które nie zdążyły jeszcze wytworzyć nasion. Po ścięciu chwastu teren można także przykryć grubą czarną folią. Ponieważ nie przepuszcza ona światła i wody, w ciągu jednego, dwóch tygodni pędy barszczu będą próbowały przerwać się przez nią, ale potem obumrą – tłumaczy Anton Gładilin.

Jeśli chodzi o znacznie większy teren, eksperci wskazują na konieczność cyklicznej orki. W ten sposób zniszczony zostaje nie tylko barszcz, ale także znajdujące się w ziemi nasiona. By ta metoda była skuteczna, należy z niej korzystać kilka razy w sezonie, nawet przez kilka lat, albo połączyć ją z sadzeniem innych roślin, by pole nie stało odłogiem. Rozwiązaniem dla nieużytków może być sadzenie lasów, zwłaszcza iglastych.

Opcją „atomową” stosowaną przeciwko barszczowi Sosnowskiego są opryski herbicydami. Silne trucizny najczęściej są wchłaniane przez liście i w ten sposób dostają się do korzenia, który zaczyna usychać. I ta metoda nie jest jednak idealna. – Chemikalia niosą ze sobą ryzyko dla środowiska. W pewnym sensie można je porównać do stosowania antybiotyków. Nie mogą być zresztą stosowane zawsze i wszędzie. Ich używanie jest zabronione w okolicach zbiorników wodnych oraz na obszarach chronionych – wyjaśnia Gładilin. Co więcej, herbicydy mogą zaszkodzić rosnącym obok roślinom uprawnym oraz wyjałowić ziemię. Wreszcie nawet gdy opryski zabiją chwast, efekt ich użycia będzie się utrzymywał tylko kilka lat.

Ważną rolę odgrywa również edukacja. Wiele osób jest nieświadomych skali zagrożenia ze strony barszczu Sosnowskiego. Dlatego, jak pisze na swojej stronie Antybarszcz, warto rozpowszechniać informacje o groźnym chwaście w internecie, rozmawiać o nim oraz drukować i rozwieszać najważniejsze informacje. Kłopot w tym, że te starania osłabia to, że nie wszystkie obwody traktują problem jednakowo. Gdy barszcz uda się wyplenić w jednym miejscu, pojawia się w innym, gdzie nikt z nim nie walczy. W niedalekiej przyszłości takie podejście władz może doprowadzić do prawdziwej katastrofy.

Naukowcy ostrzegają w „Nature”: barszcz Sosnowskiego zajmie całą europejską część Rosji

W 2022 r. badacze moskiewskiego Instytutu Nauki i Technologii Skołkowo opublikowali na łamach prestiżowego magazynu „Nature” niepokojące prognozy dotyczące rozwoju barszczu Sosnowskiego. Wynika z nich, że z powodu postępujących zmian klimatu w latach 2040–2060 chwast zajmie całą europejską część Rosji.

– Badania naukowe prowadzone m.in. z uwzględnieniem modeli klimatycznych pokazują, że z wyjątkiem północnej części kraju terytorium Rosji będzie miało warunki przyjazne dla rozprzestrzeniania się barszczu Sosnowskiego. Co więcej, badania genetyczne dowodzą, że roślina ta szybko adaptuje się do nowych warunków, co jeszcze zwiększa jej szanse przeżycia – mówi dr Prandecki.

Jeśli te prognozy się sprawdzą, dla Rosji będzie to katastrofa. – Poza oczywistymi problemami z bezpieczeństwem ludzi doszłoby do zakłócenia równowagi ekosystemu i zmniejszenia bioróżnorodności. Do tego dochodzą kwestie ekonomiczne. Spadłaby cena gruntów, wzrósłby koszt leczenia poszkodowanych ludzi i zwierząt oraz ucierpiałaby atrakcyjność turystyczna tych terenów – wylicza Gładilin. Najboleśniejsza dla Kremla byłaby jednak utrata żyznych terenów rolnych na południu, gdzie uprawiana jest m.in. pszenica, która w polityce Władimira Putina odgrywa podobną rolę do ropy i gazu. – Scenariusze negatywne pokazują zmniejszenie powierzchni gruntów rolnych, co doprowadzi także do zmniejszenia ilości dostępnej żywności. Już teraz w samym obwodzie leningradzkim chwast zajął 16 tys. ha – mówi Czikin.

Zagrożona jest zresztą nie tylko Rosja. Już teraz Estonia i Łotwa walczą z barszczem wdzierającym się do nich z tego kraju. Z roku na rok jest go coraz więcej i o ile oba państwa dbają, by się nie rozprzestrzeniał, to brak działań Rosji utrudnia te starania.

By nie dopuścić do opanowania kraju przez chwast, rosyjskie organizacje pozarządowe i aktywiści apelują do władz o natychmiastowe podjęcie licznych działań.

– Opowiadamy się za przyjęciem federalnego programu zwalczania gatunków inwazyjnych. W jego ramach powinny być prowadzone badania terenowe pozwalające poznać obszary występowania takich gatunków i dynamikę rozwoju w danym regionie. Obecnie większość obwodów nie posiada żadnych danych. Potrzebne są mechanizmy zachęcające kluczowe podmioty do walki z gatunkami inwazyjnymi, w tym m.in. producentów rolnych. Niezbędne jest też opracowanie przepisów federalnych regulujących taką walkę. Jeśli chodzi o rolnictwo, to nieużytki porośnięte barszczem trzeba wprowadzić do płodozmianu – mówi Gładilin.

Maria Popowa z Antybarszczu wraca do postulatu edukacji społeczeństwa: – Każdy powinien być w stanie rozpoznać ten chwast, wiedzieć, jak nie dać się oparzyć, oraz zrozumieć, dlaczego ważna jest walka z nim i co nas czeka, jeśli nie będziemy działać. Apelujemy także o fundusze na regionalne programy kontroli oraz szkolenia lokalnych urzędników, by wiedzieli, co robić.

Czytaj więcej

Nowa generacja leków na otyłość. Ryzykowny przełom?

Walkę z tym chwastem trzeba prowadzić na poziomie federalnym, ale Putin ma na razie inne priorytety

Otwarte pozostaje pytanie, czy na Kremlu ktoś w ogóle usłyszy te głosy. – Podjęcie skutecznych działań zaradczych wymaga wysokich nakładów finansowych oraz odpowiedniej skali. Nie chodzi nawet o cały kraj, ale duże regiony, gdzie wyplenienie chwastu nie powodowałoby ryzyka jego powrotu. Takie zabiegi trzeba by było stosować przez kilka sezonów i je monitorować. Procedura jest więc dodatkowo czasochłonna. Z tych powodów skuteczne przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu się barszczu Sosnowskiego w Rosji jest mało prawdopodobne. Siły i środki mogą być zorganizowane tylko na poziomie federalnym, ale Kreml ma inne priorytety wynikające z uwarunkowań geopolitycznych, czyli wojnę w Ukrainie – podkreśla dr Prandecki.

Sytuacja może się zmienić, gdy chwast stanie się naprawdę poważnym problemem i Władimir Putin dostrzeże go nawet pod murami Kremla. Wówczas jednak na kroki zaradcze może już być za późno, a zemsta Stalina się dokona.

Grupa ludzi w ochronnych kombinezonach, grubych rękawicach i plastikowych maskach wchodzi na pole porośnięte ogromnymi zielonymi roślinami. Kobiety i mężczyźni wyciągają z plecaków maczety i zaczynają obcinać nimi wysokie na kilka metrów łodygi zakończone charakterystycznymi rozłożystymi, białymi kwiatostanami. Posuwając się powoli do przodu, grupa karczuje jeden chwast po drugim, ale tych jakby nie ubywało.

Przed nimi rozpościera się prawdziwy las. Ścięte kwiaty zrzucają na jeden stos. Po zakończonej wycince jedna z kobiet zaczęła spryskiwać ścięte już kwiaty silnymi herbicydami. Tylko w taki sposób aktywiści stowarzyszenia Antybarszcz mogą mieć nadzieję, że pole uda się uwolnić od barszczu Sosnowskiego.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi