„Niech mje pan tyko zabierze nad rzekę. Tyle wystarczy. (…) chcę się tyko utopić. Kur…, tyle pan nie jesteś w stanie dla nas zrobić?” [pisownia oryginalna] – mówi rozgorączkowana, krzywo ostrzyżona dziewczyna do bohatera minipowieści „Drobiazgi takie jak te” Claire Keegan. Bill Furlong, tak się nazywa mężczyzna, przywiózł przed świętami Bożego Narodzenia opał do żeńskiego zakonu. Właśnie kończy się 1985 rok i dopiero za osiem lat upowszechniona zostanie wstrząsająca prawda na temat azyli sióstr magdalenek, tzw. pralni magdalenek. Prowadzone przez zakonnice instytucje w teorii miały charakter resocjalizacyjny, a w praktyce stanowiły połączenie klasztorów, więzień i obozów pracy. Zamykano w nich kobiety niemieszczące się w granicach normy ówczesnego, silnie konserwatywnego społeczeństwa irlandzkiego. Prostytutki, kryminalistki, kobiety pogrążone w uzależnieniach, ale też chore psychicznie, opóźnione w rozwoju, nastolatki w ciąży etc.
Filmowa adaptacja tej książki otwierała ostatnią edycję Berlinale. W prostodusznego Billa, przeżywającego irlandzki wariant „Opowieści wigilijnej”, wcielił się Cillian Murphy i wkrótce film powinien trafić do polskich kin. Ale nie tylko przez ekranizację zainteresowanie książkami 56-letniej Claire Keegan wciąż rośnie. Przede wszystkim to znakomita pisarka. Za „Drobiazgi takie jak te” była w 2022 r. nominowana do Nagrody Bookera. W tym samym roku mogliśmy już czytać tę książkę w polskim przekładzie Krzysztofa Cieślika (Wydawnictwo Czarne), a pod koniec 2023 r. ukazało się jej wcześniejsze dzieło – tom opowiadań „Przez błękitne pola”. To nie koniec, bo książek Irlandki do wydania jest jeszcze więcej.
Czytaj więcej
Lista lektur bez Szekspira, niejasne decyzje w sprawie prac domowych, zbyt małe podwyżki dla nauczycieli, cięcia w podstawach programowych. Zmiany w szkołach wprowadzane przez Barbarę Nowacką budzą zdumienie i opór. Wydaje się, że minister edukacji nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
„Przez błękitne pola” Claire Keegan. Dlaczego dawna Irlandia musi odejść
Nowele ze zbioru „Przez błękitne pola” w przekładzie Dariusza Żukowskiego zachwycają na poziomie językowej stylizacji oraz swoją malarskością, umiejętnością autorki do szkicowania portretów i scen rodzajowych. Często są to obrazki bolesne, powracające jako trauma bohaterek lub powód do wyjazdu z przeklętej ziemi, jaką się jawi w tej prozie Irlandia.
„Twoja matka przestawia różne rzeczy w swoim pokoju, otwiera i zamyka drzwi. Zastanawiasz się, jak będzie się jej żyło, kiedy wyjedziesz. Choć właściwie cię to nie obchodzi” – snuje opowieść w drugiej osobie narrator noweli „Prezent na pożegnanie”. Nie będziemy się zbyt długo zastanawiać, skąd ten chłód w rodzinie, bo już kilka stron dalej przeczytamy, że: „Twoja kolej na szkołę z internatem nigdy nie nadeszła. Ojciec nie widział sensu w kształceniu dziewcząt – wyjedziesz i jakiś inny mężczyzna skorzysta na twojej edukacji”. A zdanie później padnie jak cios suche stwierdzenie: „wtedy zaczęto posyłać ciebie, żebyś sypiała z ojcem”.