Michał Szułdrzyński: Sora od OpenAI – sztuczna inteligencja znów bawi się rzeczywistością

Joe Biden głosem Joe Bidena zachęca do głosowania na Donalda Trumpa. Nieprawda? Przecież był taki filmik...

Publikacja: 23.02.2024 17:00

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa/Maciej Zienkiewicz

To nie jest fajka („Ceci nes’t pas une pipe”) – głosił napis na programowym obrazie słynnego surrealisty René Magritte’a pod tytułem „Zdradliwość obrazów”. Oczywiście obraz ten przedstawiał drewnianą brązową fajeczkę z czarnym ustnikiem.

To dzieło przypomniało mi się kilka dni temu, gdy spółka OpenAI przedstawiła opinii publicznej nowy produkt o nazwie Sora, który nawet największych specjalistów od nowoczesnych technologii wprawił w osłupienie. Sora krótkie komendy tekstowe zmienia w kilkunastosekundowe filmy wideo uderzające precyzją i wiernością. Zadziwia też kreatywność programu. Szef OpenAI prosił w mediach społecznościowych internautów o przesyłanie mu propozycji poleceń (w żargonie specjalistów od generatywnej sztucznej inteligencji zwanych promptami) i po pewnym czasie publikował kolejne filmiki, które powstały na ich podstawie i zapierały dech w piersiach.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Tusk i inne obsesje prawicy

Największe wrażenie na mnie, choć jestem tu raczej amatorem niż profesjonalistą, wywarło porównanie poprzedniej generacji tego typu produktów z dziełami Sory. Te ostatnie w niczym nie przypominają topornych dzieł, które modele sztucznej inteligencji generowały przed… dziewięcioma miesiącami.

Pytanie, czy jako społeczeństwa jesteśmy gotowi na przeróżne dylematy prawne, etyczne czy filozoficzne, jakie się z tym wiążą. 

Ten technologiczny skok ma bardzo poważne konsekwencje na wielu poziomach. Już nawet nie będę wspominał o tak oczywistej sprawie jak wykorzystanie tej technologii do deepfake'ów, czyli fałszywych filmów przedstawiających prawdziwe postaci w zupełnie nieprawdziwych okolicznościach. Stworzenie filmu, w którym Joe Biden głosem Joe Bidena mówi, że najlepszym prezydentem USA byłby Donald Trump i to w taki sposób, by wprowadzić w błąd miliony osób, nie jest już technologicznym wyzwaniem.

Pytanie, czy jako społeczeństwa jesteśmy gotowi na przeróżne dylematy prawne, etyczne czy filozoficzne, jakie się z tym wiążą. Jeśli idzie o prawo, warto zapytać, kto odpowiada za treści wygenerowane za pomocą sztucznej inteligencji. Już dziś prawnicy toczą spory o kwestie praw autorskich do tekstów czy grafik wytworzonych przez sztuczną inteligencję. Czy za treści – które na przykład naruszać będą czyjeś dobra – odpowiadać będzie twórca prompta czy też firma, która udostępnia narzędzie?

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Polaryzacja i schizma

Jest też niezwykły dylemat filozoficzny, który ujawnił się już przy okazji fenomenu wielkich modeli językowych, czyli czatów sztucznej inteligencji. Otóż klasyczna definicja prawdy mówiła o tym, że jest nią adekwatność zdania i rzeczywistości. Szybko się jednak okazało, że czaty AI odnoszą się do innych tekstów, na których były szkolone, nie do rzeczywistości. Z obrazami i filmami sprawa jest jeszcze bardziej złożona. Wszak często traktujemy je jako dowód, że coś się wydarzyło. A jeśli twór AI jest nie do odróżnienia od filmu nagranego prawdziwą kamerą, jakiż to dowód?

Magritte za pomocą „Zdradliwości obrazów”, którą namalował dokładnie 95 lat temu, chciał nas przestrzec: jeśli wzrok podpowiada nam, że widzimy fajkę, to nie znaczy, że to prawdziwa fajka. Kilka dni temu podczas monachijskiej konferencji bezpieczeństwa 20 technologicznych gigantów zobowiązało się do współpracy, by przeciwdziałać wykorzystaniu generatywnej sztucznej inteligencji do manipulowania wyborami w tym roku (połowa ludzkości pójdzie w 2024 r. głosować w różnych elekcjach). Do akcji dołączyli właściciele Facebooka, TikToka, X czy właśnie twórca Sory, czyli OpenAI. Być może materiały wytworzone przez sztuczną inteligencję powinny być oznaczane hasłem „Ceci nes’t pas une pipe”. Albo: „Sora, nie wierz w to, co widzisz”.

To nie jest fajka („Ceci nes’t pas une pipe”) – głosił napis na programowym obrazie słynnego surrealisty René Magritte’a pod tytułem „Zdradliwość obrazów”. Oczywiście obraz ten przedstawiał drewnianą brązową fajeczkę z czarnym ustnikiem.

To dzieło przypomniało mi się kilka dni temu, gdy spółka OpenAI przedstawiła opinii publicznej nowy produkt o nazwie Sora, który nawet największych specjalistów od nowoczesnych technologii wprawił w osłupienie. Sora krótkie komendy tekstowe zmienia w kilkunastosekundowe filmy wideo uderzające precyzją i wiernością. Zadziwia też kreatywność programu. Szef OpenAI prosił w mediach społecznościowych internautów o przesyłanie mu propozycji poleceń (w żargonie specjalistów od generatywnej sztucznej inteligencji zwanych promptami) i po pewnym czasie publikował kolejne filmiki, które powstały na ich podstawie i zapierały dech w piersiach.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi