Kiedy miała 18 lat, już słyszała, że uderza piłki z siłą Sereny Williams. Była wtedy w rankingu światowym w okolicach 120. miejsca, więc wzdychała w wywiadach: – Poważnie? Nigdy nie widziałam sióstr Williams na żywo, ale podoba mi się to porównanie! Może uda mi się zostać kimś takim jak Serena? – mówiła i starała się naśladować amerykańską mistrzynię. Każdy to widział: potężny serwis, a po nim – jeśli była potrzeba – jeszcze jeden–dwa strzały. Siła na korcie? Tak, w najbardziej oczywistej postaci. Agresja też.
Mówiła również, że zachwyca się Marią Szarapową, zwłaszcza za to, jak potrafi się zachowywać w miejscach publicznych i dobrze sobie radzi w kontaktach z kibicami. Poza tym normalnie – jest z pokolenia podziwiającego od małego Rogera Federera i przeczytała autobiografię Andre Agassiego. Wtedy, gdy jako nastolatka zaczęła odnosić pierwsze sukcesy z drużyną Białorusi w Pucharze Federacji (dziś Billie-Jean King Cup), cieszyło ją, gdy zagrała zacięte trzy sety z Kiki Bertens albo Viktoriją Golubic.
Czytaj więcej
Włoski tenis odkrył, że ma kandydata do detronizacji Novaka Djokovicia. To tyrolski małomówny góral o rudych włosach i spokojnym charakterze, zawzięty, zawsze chętny do nauki i pracy. Nazywa się Sinner, Jannik Sinner. Syn kucharza i kelnerki ze schroniska w Dolomitach.
Zawsze biła z niej energia
Białoruscy działacze kiwali głowami z uznaniem, bo może trochę przesadzała z nieposkromioną siłą, ale duch bojowy nigdy nie gasł. Po prostu do końca każdego meczu uderzała najmocniej, jak potrafi, nawet gdy nie starczało kondycji i techniki. – Chciałbym częściej widzieć energię taką, jak ma Sabalenka, u innych białoruskich sportowców – chwalił ją główny trener Władimir Wołczkow, w 2000 r. niespodziewany półfinalista Wimbledonu. – Po prostu bije z niej ta energia – dodawał kapitan żeńskiej drużyny Eduard Dubrow. I tłumaczył młodej tenisistce: – Pracuj z piłką. Nie patrz na przeciwniczkę. Jedynym wrogiem na korcie jesteś ty.
Nie wszystko od razu pojmowała, ale pamiętała, co mówił zasłużony szkoleniowiec. No i bardzo lubiła tenis, co w jej ojczyźnie przez lata nie było sprawą oczywistą, choć Aryna – rocznik 1998 – weszła na korty ze swą dynamiką młodości, gdy droga dla takich jak ona była już przetarta przez Nataszę Zwieriewą, Wołczkowa, Maksa Mirnego, Wiktorię Azarenkę i – przede wszystkim – prezydenta kraju. Aleksander Łukaszenko w ostatniej dekadzie XX wieku polubił bowiem, obok hokeja, także tenis. A jak polubił, to na początku XXI wieku kazał zbudować w stolicy nowy Pałac Tenisa (oficjalnie – Republikańskie Olimpijskie Centrum Szkolenia Tenisowego), z wieloma krytymi i odkrytymi kortami oraz dwoma lodowiskami nieopodal, które budował też z myślą o sobie. Potem zlecił postawienie ośrodków tenisowych jeszcze w kilku miastach.