Sobibór stale żądał ofiar

Rozpoczęcie w marcu 1942 roku budowy obozu zagłady w Sobiborze zbiegło się z początkiem zagłady Żydów w Generalnym Gubernatorstwie realizowanej pod kryptonimem „Einsatz Reinhardt”. Był to drugi po Bełżcu i najdłużej działający obóz śmierci uruchomiony w ramach tej operacji.

Publikacja: 13.10.2023 17:00

Teren Lager I – sektora więźniarskiego, gdzie w wybudowanych później warsztatach rzemieślniczych roz

Teren Lager I – sektora więźniarskiego, gdzie w wybudowanych później warsztatach rzemieślniczych rozpoczęło się powstanie

Foto: mat.pras.

SS-Sonderkommando Sobibor wzniesiono na słabo zaludnionych i gęsto zalesionych obrzeżach Lubelszczyzny, aby ukryć jego makabryczne przeznaczenie. Złożony był z pięciu części: tzw. przedobóz ( Vorlager) mieścił rampę wyładunkową i kwatery członków załogi; Lager (obóz) I obejmował baraki dla więźniów i warsztaty; Lager II – tu ulokowano plac przyjęć transportów, sortownie i magazyny zagrabionego mienia oraz inne obiekty gospodarcze; Lager III stanowił strefę śmierci z komorami gazowymi i dołami do grzebania ciał pomordowanych. Z czasem zaczęto budować Lager IV (obóz północny), gdzie zamierzano segregować zdobyczną broń. Cały teren i poszczególne sekcje otoczono drutem kolczastym z wplecionymi dla kamuflażu gałęziami oraz częściowo na zewnątrz zaminowano. Służbę w obozie pełniło 20–30 esesmanów (Austriacy i Niemcy), a także około 120 wachmanów (byli sowieccy jeńcy szkoleni w obozie w Trawnikach).

Czytaj więcej

Ślady życia i śmierci

Deportacje

Uruchomienie w maju 1942 roku obozu zagłady w Sobiborze istotnie rozszerzyło skalę masowego mordu w Generalnym Gubernatorstwie (GG). Od tego czasu likwidowano nie tyle pojedyncze getta, jak było do tej pory, ile w ramach jednej akcji zaczęto wysiedlać żydowskie skupiska w całych powiatach. Po raz pierwszy nowy sposób przeprowadzania Judenaktion, używając języka sprawców, zastosowano w powiecie puławskim, skąd do połowy maja wysłano do Sobiboru ok. 17 tys. osób. Tym samym SS-Sonderkommando Sobibor zaczął działać jako obóz masowej zagłady. W kolejnych tygodniach do obozu trafiali Żydzi z powiatów: krasnostawskiego, chełmskiego, zamojskiego, hrubieszowskiego i bialskiego, oraz Żydzi austriaccy, czescy, niemieccy i słowaccy. W ciągu dwóch pierwszych miesięcy działania Sobiboru zamordowano w nim ok. 66 tys. mężczyzn, kobiet i dzieci, co czyni ten czas najkrwawszym w historii obozu.

Latem 1942 roku z powodu przebudowy torowiska na linii Lublin–Chełm–Sobibór zamknięto obóz dla masowych deportacji, kierując do niego nieliczne transporty z okolicznych miejscowości i obozów pracy. Wśród ofiar przywiezionych w tym czasie było około 100 dzieci z getta we Włodawie, którym dobrowolnie towarzyszył rabin Mendel Morgenstern. Podczas przerwy rozbudowano komory gazowe, co zbiegło się w czasie z rozkazem Heinricha Himmlera wydanym 19 lipca w Lublinie o zakończeniu zagłady Żydów w GG do 31 grudnia 1942 roku. Gdy w październiku wznowiono masowe deportacje do Sobiboru, działały już wszystkie trzy obozy zagłady akcji „Reinhardt”, a ludobójcza operacja weszła w najbrutalniejszy etap.

Eksterminacja

Przerażeni okrucieństwem wysiedleń i niepewni swojego losu ludzie, często bez dobytku, po wielogodzinnej, a nawet kilkudniowej podroży na ogół w zatłoczonych bydlęcych wagonach, docierali do Sobiboru skrajnie wycieńczeni. Wielu umierało po drodze. Większe transporty dzielono na przyległej do obozu stacji, etapami przetaczając wagony na obozową rampę, na której je rozładowywano. Odbywało się to w pośpiechu, przy ciągłym katowaniu ofiar. Moment swojego przybycia zapamiętała Eda Lichtman, która trafiła do Sobiboru w połowie czerwca 1942 roku: „Oczy zostały nagle oślepione silnymi promieniami słońca; po tylu dniach jazdy w mroku nie sposób było ich otworzyć. Ciała, zdrętwiałe z powodu niewygodnej pozycji w zatłoczonych wagonach, poruszały się ociężale. Na naszą drętwotę oprawcy mieli lekarstwo – nahajki i kije zostały puszczone w ruch. Niejedna laska została połamana na karku, głowie, plecach. Za to wagony szybko pustoszały”.

Po wyładowaniu Żydów pędzono do Lager II, gdzie esesman dla zachowania pozorów wygłaszał przemówienie i informował, że znajdują się oni w obozie przejściowym, skąd po kąpieli zostaną odesłani do pracy. Przybyli musieli się rozebrać i oddać mienie. Niektórych zmuszano do pisania uspokajających listów do krewnych. Esesmani przeprowadzali też brutalne selekcje, w wyniku których wybierali niewielkie grupy do obsługi Sobiboru lub pracy w pobliskich obozach. Pozostałych niezwłocznie prowadzono do komór gazowych. Dla wielu rodzin oznaczało to ostateczne rozstanie. Kobiety przed śmiercią golono. Mosze Bahir wspominał: „Szedłem wraz z mamą i bratem […]. Nagle, gdy mijaliśmy bramę obozu I, podszedł do mnie [Gustav] Wagner, rozdzielił mnie z mamą i bratem, po czym poprowadził do grupy wybranych mężczyzn. Na chwilę mignęły mi jeszcze przed oczami sylwetki moich kochanych, po czym zniknęli. Już więcej ich nie zobaczyłem”.

Deportowanych mordowano przy użyciu spalin, co trwało około 20 minut. Aby nie spowalniać eksterminacji, chorych i starców przewożono kolejką nad masowe groby i zabijano z broni palnej. Uśmiercenie kilku tysięcy ludzi od momentu przybycia transportu do opróżnienia komór trwało ok. 3 godzin.

Ciała ofiar przeszukiwano, wypatrując ukrytych kosztowności, po czym grzebano w masowych grobach. Od końca 1942 roku palono je w polowym krematorium. W promieniu wielu kilometrów rozchodził się duszący dym, wskazujący na makabryczną funkcję obozu.

Czytaj więcej

Heroiczny akt oporu

Więźniowie

Tylko garstka kobiet i mężczyzn posiadających potrzebne umiejętności, arbitralnie wybranych przez esesmanów, tymczasowo unikała śmierci. Zmuszano ich do pracy przy obsłudze obozu: w warsztatach, przy budowie, maskowaniu terenu, robotach porządkowych, rozładunku transportów, segregowaniu rabowanego mienia, paleniu dokumentów ofiar. W obozie przetrzymywano łącznie maksymalnie 800 więźniów – mężczyzn i kobiet. Esesmani i wachmani ciągle maltretowali ich za najdrobniejsze wykroczenia, często też dla rozrywki. Osoby wyniszczone zabijano i zastępowano nowo przybyłymi.

Szczególnie makabryczną „pracę” zmuszeni byli wykonywać Żydzi tworzący tzw. komando specjalne (Sonderkommando). Opróżniali oni komory gazowe, grzebali ciała, a następnie palili je dla zatarcia śladów zbrodni.

Pobyt w obozie zagłady stanowił niewyobrażalne obciążenie fizyczne i psychiczne, nie może zatem dziwić, że na porządku dziennym były załamania nerwowe, zdarzały się też samobójstwa. Mimo to, w cieniu nieustannie towarzyszącego widma śmierci, więźniowie próbowali zorganizować namiastkę normalnego życia – utrzymywali kontakty towarzyskie, tworzyli pary, nawiązywali przyjaźnie, a znikomy czas wolny spędzali na rozmowach i grach. Z drugiej jednak strony piętno na wzajemnych relacjach odciskała pozycja w hierarchii więźniarskiej, gdyż uprzywilejowana funkcja bądź praca w komandach mających dostęp do żywności, leków i lepszej odzieży, dawała szansę na dłuższe przetrwanie. Dla reszty „droga do komory gazowej skracała się” – stwierdził Mosze Bahir. W ekstremalnych warunkach brał górę instynkt przeżycia, co na własnej skórze podczas selekcji odczuł Icchak Lichtman: „Wtem poczułem silne pchnięcie w bok, to mój przyjaciel […] przesunął się na moje miejsce, a mnie na swoje. Obliczył […], że stoi dziesiąty, podczas gdy ja byłem dziewiąty – podsłuchał, […] że co dziesiąty ma zginąć. Byłem tak wstrząśnięty […], że nie mogłem z siebie wydobyć słowa ani zareagować. Strach siali też donosiciele, głównie więźniowie funkcyjni”.

Wielu polskich Żydów, w odróżnieniu od zagranicznych, już podczas brutalnych wysiedleń przeczuwając, co się wydarzy, próbowało ukryć się w gettach lub uciec, inni wyskakiwali z transportów. Jednak tempo akcji, a następnie rozładunku na rampie obozu, uniemożliwiały wycieńczonym i przerażonym ludziom skuteczny opór. Zrozpaczone matki za wszelką cenę, nawet kosztem własnego życia, chciały ochronić skazywane na śmierć dzieci, często dzieląc ich los. Niektórzy starali się przemycić biżuterię oraz pieniądze, inni zakopywali je lub niszczyli, aby nie dostały się w ręce oprawców.

Po powstaniu i masowej ucieczce więźniów Niemcy podjęli decyzję o likwidacji obozu. W tym celu sprowadzono z Treblinki 200 Żydów, których po wykonaniu trwającej kilka tygodni pracy zamordowano. Niemal wszystkie budynki rozebrano, a komory gazowe wysadzono w powietrze.

Obóz zagłady w Sobiborze pochłonął 180 tys. żydowskich mężczyzn, kobiet i dzieci, z których połowę stanowili Żydzi polscy, w tym głównie mieszkańcy Lubelszczyzny. Pozostałe ofiary deportowano w większości z Holandii, Słowacji, Czech, Austrii i Francji.

Pierwsze polskojęzyczne wydanie monografii obozu, które na świecie jest pozycją obowiązkową dla znaw

Pierwsze polskojęzyczne wydanie monografii obozu, które na świecie jest pozycją obowiązkową dla znawców tematu

SS-Sonderkommando Sobibor wzniesiono na słabo zaludnionych i gęsto zalesionych obrzeżach Lubelszczyzny, aby ukryć jego makabryczne przeznaczenie. Złożony był z pięciu części: tzw. przedobóz ( Vorlager) mieścił rampę wyładunkową i kwatery członków załogi; Lager (obóz) I obejmował baraki dla więźniów i warsztaty; Lager II – tu ulokowano plac przyjęć transportów, sortownie i magazyny zagrabionego mienia oraz inne obiekty gospodarcze; Lager III stanowił strefę śmierci z komorami gazowymi i dołami do grzebania ciał pomordowanych. Z czasem zaczęto budować Lager IV (obóz północny), gdzie zamierzano segregować zdobyczną broń. Cały teren i poszczególne sekcje otoczono drutem kolczastym z wplecionymi dla kamuflażu gałęziami oraz częściowo na zewnątrz zaminowano. Służbę w obozie pełniło 20–30 esesmanów (Austriacy i Niemcy), a także około 120 wachmanów (byli sowieccy jeńcy szkoleni w obozie w Trawnikach).

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi