Ukraińcom pozostało już tylko kilka tygodni na dokonanie przełomu. Potem zacznie się jesienna słota, drogi przemienią się w bagna, uniemożliwiając szybki ruch czołgów i wozów opancerzonych. Trzeba będzie czekać do późnej wiosny. Wtedy jednak w Ameryce prym weźmie kalendarz polityczny. Jak co cztery lata, kraj zacznie żyć w wyborczej gorączce, tym bardziej że chodzić będzie o cywilizacyjny wybór między Joe Bidenem i Donaldem Trumpem.
Przedsmak tego, co to może oznaczać dla Ukraińców, przyniosła pierwsza debata kandydatów do republikańskiej nominacji w Milwaukee z 24 sierpnia. Co prawda w spotkaniu nie uczestniczył faworyt tej rozgrywki, Trump, jednak w tym samym czasie, gdy ścierali się jego rywale, wyemitowano wywiad byłego prezydenta z dawną gwiazdą Fox News Tuckerem Carlsonem. W nim Donald Trump jasno wyłożył swoje intencje wobec naszego wschodniego sąsiada.
Ze wszystkich republikanów starających się o najwyższy urząd w państwie to właśnie zwycięstwo Donalda Trumpa byłoby dla Kijowa najprawdopodobniej najgorsze. Zapowiedział on bowiem we wspomnianej rozmowie, że „w ciągu 24 godzin” od przejęcia władzy dojdzie do porozumienia z Władimirem Putinem. Tak krótki termin przesądza o warunkach porozumienia obu przywódców. Należałoby raczej mówić o zawieszeniu broni i utrwaleniu obecnego przebiegu linii frontu. A więc układu niezwykle niekorzystnego dla Ukrainy, który przypomina źródło słabości II Rzeczypospolitej: krótka linia brzegowa otoczona z obu stron przez wrogiego sąsiada, który będzie dążył do całkowitego odcięcia państwa od morza. W przypadku Polski chodziło o budowę korytarza między Prusami Wschodnimi a resztą III Rzeszy. Gdy idzie o Ukrainę, mowa o niebezpiecznych kleszczach, w jakich znajduje się Odessa otoczona od wschodu podbitymi przez Rosjan ziemiami ukraińskimi, a od zachodu również okupowanym przez Moskwę Naddniestrzem.
Czytaj więcej
Równo 20 lat temu na szczycie w Salonikach przywódcy Unii Europejskiej obiecali, że miejsce Bałkanów Zachodnich jest we Wspólnocie. Dziś po raz pierwszy na poważnie myślą o wywiązaniu się z tej obietnicy.
Bez gwarancji bezpieczeństwa
Ale równie niepokojąca co przyszły przebieg granic jest logika, którą kieruje się Trump. W żadnym momencie rozmowy z Carlsonem nie przyznał on, że warunki pokoju zależą od prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, co od początku rosyjskiej inwazji jest stałym elementem polityki Joe Bidena. Chodziłoby więc o porozumienie między dwoma mocarstwami ponad głowami Ukraińców, a zatem powrót do świata superpotęg z czasów zimnej wojny, tyle że nie dwóch, ale przynajmniej trzech (Chiny).