Kayleigh McEnany była rzecznikiem prasowym Białego Domu od kwietnia 2020 r. do końca kadencji Donalda Trumpa. Niezwykle wierna, dzielnie walczyła z dziennikarzami, broniąc decyzji, wypowiedzi i zachowań przełożonego. To nie było łatwe, niemniej w niczym nie przypominała „głupiutkiej blondynki”. W końcu skończyła stosunki międzynarodowe na Georgetown University, studiowała na Oksfordzie, a skończywszy Harvard, została prawnikiem.
Niedawno podała w telewizji Fox News wyniki sondażu, z którego wynikało, że Trump w prawyborach republikańskich ma przewagę 25 pkt proc. nad najgroźniejszym przeciwnikiem – Ronem DeSantisem. Były szef wpadł w szał i ją zwyzywał. „RINOS (Republican in Name Only – Republikanin tylko z nazwy) i globaliści mogą ją sobie zabrać. Fox News powinien zatrudniać PRAWDZIWE gwiazdy!” – napisał w internecie. Padły też inne zgryźliwe słowa. Jaki był jej niewybaczalny, oczywiście zdaniem Trumpa, grzech? Nie podała innego sondażu, w którym miał on 34 punkty przewagi.
Trump nie bierze jeńców. Z najlepszego przyjaciela możesz stać się w okamgnieniu jego wrogiem, nierzadko kanalią. Od miłości i uwielbienia do złości jest u niego cienka linia. Jak postąpi wobec najwierniejszych „żołnierzy”, jeśli wygra?
Czytaj więcej
Może zdobyć zwolenników w skrajnych skrzydłach obu partii. Twierdzi, że chce wygrać z Joe Bidenem, gdyż marzy mu się przywrócenie Partii Demokratycznej z dawnych lat i dawnych wartości.
Milion na dobry początek
Nad drugą kadencją Trumpa pracowali ludzie, może nie z pierwszych stron gazet, ale za to ze sporym bagażem politycznego i biznesowego doświadczenia. Gdy do niej nie doszło, postanowili przy nim pozostać. Jedni byli członkami gabinetu, inni doradcami.