Jeszcze kilka lat temu ziemią obiecaną były Chiny. Ciągnęły tam tabuny piłkarzy, nie tylko tych zbliżających się do sportowej emerytury. Gwiazdorzy Chelsea Didier Drogba i Nicolas Anelka jechali odcinać kupony od sławy, ale już Brazylijczycy Oscar i Paulinho za Wielki Mur udali się w najlepszym dla piłkarza wieku.
Niektórzy, jak Carlos Tevez, nie ukrywali, że przyjęli oferty wyłącznie, by pomnożyć swój majątek. – Nie mam pojęcia, co tam robiłem. To było siedem miesięcy wakacji – wspominał swój pobyt w Chinach napastnik z Argentyny. Zanim trafił do Szanghaj Shenhua, wygrywał Ligę Mistrzów z Manchesterem United, mistrzostwo Anglii z Manchesterem City oraz Włoch z Juventusem Turyn. W Szanghaju zdobył tylko Puchar Chin, rozegrał 20 meczów i strzelił cztery gole. Jedna bramka kosztowała właścicieli klubu prawie 10 mln euro, bo Tevez pobierał 38 mln rocznie i był wówczas najlepiej opłacanym zawodnikiem na świecie. Pieniądze go jednak rozleniwiły, przytył, a kiedy ci sami ludzie, którzy go zatrudniali, zorientowali się, że nie traktuje ich poważnie, wskazali mu drzwi.
Czytaj więcej
Arabia Saudyjska stała się latem jednym z najchętniej wybieranych kierunków transferowych. Piłkarze za grę w tamtejszej lidze dostają pieniądze wyższe niż gdziekolwiek indziej. Bo Saudyjczycy nie płacą tylko za granie.
Wyrzuty sumienia miał za to Marcello Lippi. Słynny Włoch, który prowadził Juventus Turyn do zwycięstwa w Lidze Mistrzów (1996), a reprezentację swego kraju do mistrzostwa świata (2006), najpierw został trenerem Evergrande Kanton, a później selekcjonerem Chin. Zarabiał kilkanaście milionów euro i był w czołowej dziesiątce najlepiej opłacanych szkoleniowców na świecie. W pewnym momencie stwierdził jednak, że jego pensja jest zbyt wysoka, nie chce dłużej okradać swoich pracodawców i złożył rezygnację. Szczerość godna podziwu i naśladowania.
Chińczycy wpompowali w futbol fortunę, bo wierzyli, że zorganizują mundial i go wygrają. Wychowali mistrzów olimpijskich w różnych dyscyplinach, dochowali się znanych koszykarzy czy tenisistek, ale zbudować silnej reprezentacji piłkarskiej nie zdołali. A Lippi zrozumiał, że nie będzie im w stanie pomóc. Z Evergrande wygrywał azjatycką Ligę Mistrzów (2013), bo miał w składzie Brazylijczyków (Muriqui, Elkeson) i Argentyńczyka (Dario Conca). W reprezentacji wybór miał ograniczony.