Wyprawa Puszczy Niepołomice do piłkarskiej Ekstraklasy

Niepołomice po 100 latach doczekały się klubu na miarę Ekstraklasy. Historia Puszczy pokazuje, że w futbolu jest jeszcze miejsce na trochę romantyzmu, a poświęceniem i ciężką pracą można nadrobić finansowe braki.

Publikacja: 04.08.2023 17:00

W ubiegłym sezonie Puszcza Niepołomice grała jeszcze z takimi rywalami jak Górnik Łęczna. Teraz czek

W ubiegłym sezonie Puszcza Niepołomice grała jeszcze z takimi rywalami jak Górnik Łęczna. Teraz czekają ją mecze z Legią, Lechem czy Rakowem. Na zdjęciu przy piłce pomocnik Puszczy Emile Thiakane

Foto: Artur Barbarowski/East News

Stadion jest w samym centrum miasta. Blisko stąd do urzędu czy zamku – to tylko kilka minut spacerem przez rynek i dwie ulice. Po drodze mija się piękny XIV-wieczny kościół zbudowany przez króla Kazimierza Wielkiego, restauracje i bary. Pogubić się trudno, bo wysokie na ponad 30 metrów maszty oświetleniowe widać ponad niską jednorodzinną zabudową. Są tak blisko zabytkowego kościoła pw. Dziesięciu Tysięcy Męczenników, że przed ich postawieniem trzeba było uzyskać zgodę konserwatora zabytków. Na szczęście się udało.

Z głównej drogi trzeba skręcić w Szkolną, przejść jeszcze kilkaset metrów w ulicę Janusza Kusocińskiego i już jest się przed bramą stadionu Puszczy Niepołomice. Za ogrodzeniem widać niedużą trybunę, przy której rosną okazałe drzewa. Z lewej strony ciągnie się wąska uliczka, oddzielająca stadion od osiedla domków jednorodzinnych, a z prawej jest skwer z pięknymi drzewami i z placem zabaw.

Ten, kto o tym nie wie, pewnie nawet nie domyśliłby się, że to obiekt klubu, który właśnie, na 100-lecie istnienia, wywalczył po raz pierwszy w historii awans do Ekstraklasy. Okolica bardzo dobrze oddaje to, jaki ten klub jest. Tuż obok wielkiego futbolu toczy się normalne życie, na trening czy mecz można zajrzeć z okna mieszkania, a klub nie odgradza się od mieszkańców wysokimi płotami, których zresztą i tak nie miałby gdzie postawić. Jest własnością mieszkańców i dosłownie na wyciągnięcie ręki.

Tutaj się fajnie pracuje

Historia klubu z Niepołomic pokazuje, że w futbolu wszystko da się zrobić i nie wszystko trzeba przeliczać na pieniądze. Jest jeszcze miejsce na zaangażowanie, trochę romantyzmu, poświęcenia i ciężką pracę, którymi można nadrobić finansowe niedostatki. Puszcza udowadnia też, że wśród możnych mogą się znaleźć jeszcze kluby, które nie muszą się dzielić na „departamenty i piony”, z „dyrektorami i menedżerami do spraw” na każdym szczeblu, gdzie w najdrobniejszej sprawie wdraża się procesy i z mozołem buduje kulturę organizacji.

Tutaj kultura organizacji i jej DNA są obecne już od dawna, i tworzyły się samorzutnie, nikt tego nie wymyślał ani nie implementował wzorców z Zachodu. Siła Puszczy polega na tym, że znający się od lat pracownicy mogą stworzyć rodzinną atmosferę.

– Jestem w klubie już od około dziesięciu lat, dłużej niż trener Tułacz, który pojawił się tutaj w 2015 roku, ale o wiele krócej niż prezes Jarosław Pieprzyca, któremu zapewne stuknęło już 15 lat. Dyrektor Roman Koroza przyszedł jeszcze przede mną, a prezesa Janusza Karasińskiego pamiętam od zawsze. Podobnie jest w przypadku ludzi, którzy pracują w drugiej linii. W zasadzie od zawsze jest w Puszczy pan Staszek. Iza z administracji jest w klubie od co najmniej pięciu lat, a kolega Piotrek, który też zajmuje się sprawami administracyjnymi, pracuje tutaj od dwóch lat. Po awansie musieliśmy zatrudnić kilka nowych osób. Rozmawiałem z potencjalnym pracownikiem i mówi, że chce do nas przyjść, bo tutaj się fajnie pracuje. Niezależnie od tego, czy graliśmy w 2. lidze czy teraz w ekstraklasie, my się nie zmienimy. Mamy swojego ducha Puszczy – mówi „Plusowi Minusowi” prezes Marek Bartoszek.

Jarosław Pieprzyca jest lokalnym biznesmenem (ma piekarnię) i przez wiele lat był prezesem klubu. Podobnie jest w przypadku Janusza Karasińskiego, który jest największym prywatnym sponsorem i od lat zajmuje się sprawami Puszczy. Kiedy doszło do przekształcenia w spółkę, to prezes Pieprzyca musiał zrezygnować z funkcji (został prokurentem), a na prezesa powołano Marka Bartoszka. On w klubie przeszedł wszystkie szczeble: najpierw tworzył stronę internetową, był szefem marketingu, spikerem, a dorywczo i kierownikiem drużyny. Na dwa lata opuścił klub, żeby pracować w Termalice Bruk-Bet Nieciecza. Wrócił po awansie tej drużyny do ekstraklasy, więc śmieje się, że przez dwa dni już kiedyś najwyższej klasy rozgrywkowej posmakował. Teraz będzie mógł się z nią poznać bliżej.

Podobnie myśli trener Tomasz Tułacz, nazywany w Niepołomicach „Napoleonem”. To, że tak długo utrzymał się na swoim stanowisku, jest w polskim futbolu ewenementem. Nad Wisłą wystarczy kilka słabszych meczów i zagrożenie spadkiem albo oddalający się awans, żeby prezesi zaczęli wykonywać nerwowe ruchy, zamiast dać szansę wyjścia z kryzysu. Taki moment był dwa sezony temu, kiedy Puszcza broniła się przed spadkiem do 2. ligi, ale w Niepołomicach wytrzymali tę próbę nerwów.

– Jaki jest sekret mojej długowieczności? Na pierwszym miejscu wymieniłbym relacje z ludźmi, zaufanie, wspólny cel, jakim jest rozwój klubu i drużyny. Ważne też są wyniki, a przez osiem lat niemal nieustannie się rozwijamy. Kiedy nadszedł trudny moment, działacze pokazali, że mi ufają, jednak to zaufanie nie bierze się znikąd, ale z budowania relacji właśnie. Do tego dochodzi umiejętność dogadania się w sztabie szkoleniowym, który od sześciu lat niemal się nie zmienia. Proszę mi wierzyć, że to niełatwe, skoro jesteśmy ze sobą przez większą część dnia, a mimo to nie ma wypalenia. Sam się nieustannie rozwijam, mam nowe pomysły – mówi „Plusowi Minusowi” trener Puszczy.

Burmistrz też grał

Gdziekolwiek przystawić ucho, można usłyszeć takie historie. Jak to w niezbyt dużym mieście i (do niedawna) małym klubie wiele osób było z tą drużyną związanych. W Puszczy grał też Roman Ptak, czyli kolejny człowiek, bez którego nie byłoby sensacyjnego awansu. Burmistrz jest jednym z tych, którzy dbają o Puszczę i podejmują najważniejsze decyzje dotyczące klubu.

Poznawanie beniaminka ekstraklasy warto zacząć od spaceru między urzędem miasta a stadionem – nie tylko dlatego, że od jednego do drugiego miejsca jest w Niepołomicach blisko dosłownie i w przenośni, a po drodze są ciekawe zabytki. Między gabinetem burmistrza Ptaka a pokojem prezesa Bartoszka istnieje ścisłe połączenie.

– Miasto jest największym sponsorem. Klub działa jako spółka Niepołomicki Sport SA, w której miasto ma 100 proc. akcji. Z budżetu gminy przekazujemy na jego działalność około 5 mln zł, ale podkreślam, że to nie są pieniądze na pierwszą drużynę grającą w Ekstraklasie. Spółka zarządza centrum sportowym w pobliskich Staniątkach, które oddaliśmy dwa lata temu. Są tam boisko ze sztuczną nawierzchnią, boiska trawiaste, niezbędna infrastruktura. Z pieniędzy gminnych trzeba też utrzymywać trzy Orliki, wspierać działalność drużyn młodzieżowych. Te pieniądze są przeznaczone na całą niepołomicką piłkę – podkreśla burmistrz.

Trzeba gospodarować tak, żeby starczyło na wszystko, na ogrzewanie, prąd, wodę, wynagrodzenia. W Puszczy Niepołomice nie działają tak jak w innych polskich klubach piłkarskich, wspieranych przez miasto, że przejadają dotacje, a pod koniec roku, kiedy zaczyna brakować, przychodzą po kolejne wsparcie. Gdzie indziej dzieje się tak często, a władze samorządowe czują się jak zakładnicy niegospodarnych prezesów. Odmówienie wsparcia może oznaczać upadek klubu i niezadowolenie społeczne, a kibice to przecież wyborcy.

– Nie pójdę w październiku i nie powiem burmistrzowi, że nie mam na prąd w Staniątkach albo muszę gasić światło na Orlikach o 18, bo wydałem na piłkarzy. Mieszkam w Niepołomicach od wielu lat, podobnie prezesi Pieprzyca i Karasiński oraz burmistrz. Wiemy, że wydajemy pieniądze swoje i sąsiadów, dlatego mocno się pilnujemy – opisuje prezes Bartoszek.

Dzięki awansowi do Ekstraklasy Puszcza stała się wizytówką miasta, o Niepołomicach zrobiło się głośno. Mieszkańcy gratulują, klepią prezesa po plecach. Czasami podchodzą nawet ci, którzy na co dzień nie interesują się futbolem. O sukcesie dowiedzieli się dlatego, że zadzwonili znajomi z drugiego końca Polski, by zapytać, co się tak naprawdę wydarzyło.

– Niepołomice to jest fajne miejsce do życia. Duże saldo migracji dodatniej, bo blisko Krakowa – strefy inwestycyjnej. Myślę, że Puszcza jest łącznikiem, który spaja „starych niepołomican” z nowymi mieszkańcami. Można efektywnie wykorzystać budżet publiczny do scalania społeczności przez zawodowy sport – przewiduje prezes Bartoszek.

Po sukcesie na pewno jeszcze bardziej zwiększy się zainteresowanie treningami w akademii, a skorzystają też na tym okoliczne kluby, bo Puszcza podnajmuje od nich boiska. Dodatkowo dba tam o infrastrukturę i zleca prace, na które nie byłoby stać drużyn grających w klasie A (czasami wymieni fragmenty zużytej murawy albo zapłaci za jej napowietrzanie). Puszcza, choć największa, nie jest w Niepołomicach jedyna, bo to sportowe miasto.

– Mamy tutaj wiele klubów i stowarzyszeń, na różnym poziomie i zajmujących się różnymi dyscyplinami. Staramy się sprawiedliwie dzielić pieniądze. Mieszkańcy naszego miasta uprawiają karate, siatkówkę, koszykówkę, sporty walki, biegają. Od razu zapowiedziałem, że awans Puszczy nie może oznaczać cięcia innych wydatków. Sukces klubu daje zauważalne efekty: dzieciaki się angażują, zaczynają uprawiać sport, odciągamy je od komputerów. To dobrze zainwestowane pieniądze, podobnie jak wydatki na straż pożarną, domy kultury, bibliotekę. Każdy ma swoje pasje – mówi burmistrz Roman Ptak.

Czytaj więcej

Bertus Servaas mówi: Dość

Nie zwariować

Pokusa, żeby po awansie dosypać trochę miejskiej kasy na zasadzie „zastaw się, a postaw się”, mogła być duża, ale w Niepołomicach wyznaczyli sobie jasny cel, być może nawet ważniejszy niż utrzymanie: nie zwariować. Pogrążyć się w wydatkach i długach, wydawać na prawo i lewo jest naprawdę łatwo. Piłkarskie kieszenie pomieszczą każdą ilość gotówki, którą ktoś zechce zapłacić, a w blokach startowych czekają już dziesiątki piłkarzy ze Słowacji, z Bałkanów albo z innych polskich klubów, w dodatku z bogatym doświadczeniem, których chętnie zaproponują obrotni menedżerowie.

Oni przyjdą, pograją i sukcesu nie zagwarantują. Nic, tylko płacić, a potem płakać, gdy znowu okaże się, że to nie jest recepta na sukces, ale na kłopoty. Po spadku z ekstraklasy pieniędzy z praw telewizyjnych jest mniej, mogą odejść sponsorzy, znikają kibice, a należności trzeba regulować. W ostatnim czasie takich historii w polskim futbolu było bardzo dużo.

– Po awansie spotkaliśmy się, przeliczyliśmy pieniądze i doszliśmy do wniosku, że trzeba rozpisać budżet na trzy rundy. Zwróciłem uwagę, że gmina nie może podnieść finansowania, ale wpływów za prawa telewizyjne nie można liczyć tylko na jeden sezon, bo w czerwcu możemy się obudzić w 1. lidze z przejedzonymi pieniędzmi i wysokimi kontraktami. Na Ekstraklasę budżet jest wyższy, ale trzeba zostawić sobie poduszkę finansową, gdyby się nie udało utrzymać, choć robimy wszystko, żeby to nie była jednoroczna przygoda – podkreśla burmistrz Roman Ptak.

Rozmowy o budżecie na pewno nie były łatwe, bo nikt nie chce składać broni już na początku rozgrywek, ale zwyciężył zdrowy rozsądek. – Analizowaliśmy przypadki klubów, które po roku spadały z ligi, rozmawialiśmy z ich władzami. Oni do dzisiaj spłacają długi zaciągnięte w czasie gry w Ekstraklasie, bo poszli ponad stan i za wszelką cenę próbowali się utrzymać – opowiada prezes Bartoszek.

To nie znaczy, że Puszczy brakuje pieniędzy, nie ma sponsorów i jest zależna od kroplówek z miasta oraz praw telewizyjnych. Taki model biznesowy w polskiej piłce jest dobrze znany, ale w podkrakowskiej miejscowości chcą iść inną drogą – stawiają na lojalność i długofalową współpracę ze sponsorami. Nie ma jednej wielkiej firmy, dzięki której można by śnić o potędze, ale za to jest wielu mniejszych sponsorów, którzy szli z klubem ręka w rękę od wielu lat i teraz w pierwszej kolejności dostali propozycję przedłużenia umów, choć za nieco większe pieniądze. W końcu w Ekstraklasie ekspozycja jest lepsza (na przodzie koszulek pozostanie logotyp miasta).

To pomaga klubowi zachować stabilność, bo nawet jeśli jakaś firma ma przejściowe trudności, fundusze płyną z wielu innych źródełek. Może wypłaty nie są tak wysokie jak w innych miejscach, ale za to trafiają na konta na czas i na pewno. Nie wszystkich to przekonuje, czasami nawet kluby z 2. ligi potrafiły zaoferować piłkarzom większe pieniądze, ale w Niepołomicach powtarzają, że się tym nie przejmują. Jeśli ktoś woli zarabiać kilka tysięcy więcej, ale za to grać w słabszej drużynie, to znaczy, że tutaj nie pasuje. Lepiej dać szansę zawodnikom u progu kariery. Trener Tułacz potrafi takich piłkarzy wprowadzać do seniorskiego futbolu, a kilku młodych, ze stemplem Puszczy, występuje w Ekstraklasie. Teraz zgłosili się przedstawiciele Legii, którzy szukali miejsca dla zdolnego napastnika Jordana Majchrzaka po roku spędzonym przez niego w juniorskich drużynach AS Romy.

Dlatego w Puszczy nikt nie oszalał na rynku transferowym i w przerwie letniej jedzono małą łyżką. Przyszło czterech nowych zawodników, z których najbardziej znany jest były gracz Legii i Śląska Wrocław Mateusz Cholewiak (on zresztą swoją karierę piłkarską rozpoczynał w Puszczy). W Niepołomicach mają dobrze rozpoznane niższe ligi, w których starają się wyłapywać talenty (trener Tułacz zapewnia, że wie nawet, kto jest królem strzelców w klasie A), i kilku menedżerów, którym ufają.

Generalnie jednak są zdania, że zamiast na pensje lepiej wydawać na infrastrukturę, a tutaj wyzwań też nie brakuje. Jest lepiej, niż było kiedyś, chociaż piłkarze gości, przyzwyczajeni do nowoczesnych obiektów, mogą się lekko zdziwić, widząc blaszany budynek z napisem „Szatnia gości”.

– Kiedy przyszedłem tutaj osiem lat temu, każdy trening odbywał się na innym boisku: raz w Podłężach, innym razem na Podgrabiu albo w Staniątkach, i tylko raz na naszym stadionie. Do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, które boisko będzie dostępne. Chłopcy odbierali telefon, a potem wsiadali w samochody i na trening. Każdy miał ze sobą inną piłkę, inne stroje. Było wiele szczegółów, które na wysokim poziomie są niewyobrażalne. Dzisiaj zrobiliśmy milowy krok do przodu. Mamy nawet u siebie pomieszczenia do odnowy biologicznej, choć gdy trzeba, korzystamy z obiektów spółki Infrastruktura Niepołomice. Jeszcze niedawno z drużyną pracował dorywczo jeden masażysta, a teraz jest dwóch fizjoterapeutów – wskazuje trener Tułacz.

Złota gwiazdka od PZPN

Lepiej zadbać o takie rzeczy, niż przepalać pieniądze na wynagrodzenia zawodników, którzy dziś są, a za rok przeprowadzą się gdzie indziej. A jeśli Ekstraklasa ma naprawdę zawitać do Niepołomic, trzeba też rozbudować stadion. Na razie Puszcza swoje domowe mecze będzie rozgrywać na obiekcie Cracovii. Miała grać na stadionie Wisły, ale gdy Biała Gwiazda przegrała w barażach, jej kibice napisali list, że nie życzą sobie piłkarzy Puszczy na stadionie przy Reymonta. Na szczęście pomocną dłoń wyciągnął właściciel Cracovii prof. Janusz Filipiak. Kraków jest pod tym względem idealny, bo z Niepołomic można tam szybko dojechać nawet miejskim autobusem albo pociągiem.

W mieście i w klubie wszyscy mają jednak nadzieję, że to rozwiązanie tymczasowe i najpóźniej na wiosnę piłkarze wrócą na kameralny obiekt przy ulicy Kusocińskiego, gdzie czują się najlepiej. Problemem na razie nie jest pojemność, ale wymagania dla transmisji telewizyjnych. Trzeba przebudować drogę dojazdową, żeby zmieściła się ciężarówka ze sprzętem (tuż przed bramą jest dość ostry podjazd i zakręt) i postawić nowe podesty dla kamer. Prace już się toczą, a przy okazji widać, że Puszcza to dobro wspólne mieszkańców. Zgodę na przekazanie gruntu pod poszerzenie drogi wyraziło już 11 właścicieli działek. Toczą się też prace nad budową boiska treningowego na niepołomickich błoniach. Mogliby tam trenować seniorzy i piłkarze z akademii, a ponieważ wokół będzie tartan, to i fani biegania znajdą dla siebie miejsce. Boisko jest pomyślane z krakowską dbałością o każdy grosz. Woda spływająca systemami odwadniającymi spod zamku będzie zbierana i wykorzystywana do podlewania trawy.

Czytaj więcej

Wlazły. Zastał siatkówkę drewnianą, zostawił murowaną

– Część pieniędzy na inwestycje chcemy pozyskać od gminy. Mamy zamiar skorzystać też z ministerialnego programu rozwoju infrastruktury piłkarskiej, który działa od dwóch lat. W pierwszej edycji dostaliśmy 3 mln zł, ale jako klub ekstraklasowy możemy dostać nawet 7–10 mln zł. Za te środki chcemy zbudować boisko trawiaste na błoniach i powiększyć trybuny. Koszty? Przy obecnych cenach i naszych potrzebach za jedno krzesełko, bo tak najłatwiej przeliczać, trzeba zapłacić około 10 tys. zł, więc potrzebujemy około 18–20 mln zł. W perspektywie trzech lat, jeśli dostawalibyśmy wsparcie, jest to do zrobienia – twierdzi prezes Bartoszek.

Skorzystałaby z tego nie tylko pierwsza drużyna, ale też akademia, która już ma przyznaną złotą gwiazdkę od PZPN, a to znak, że szkoli na wysokim poziomie. Chętnych dzieci do trenowania w Puszczy nie brakuje, więc wychowanie piłkarza, który kiedyś zadebiutuje w Ekstraklasie, wydaje się tylko kwestią czasu. W Niepołomicach wiedzą, że trzeba być cierpliwym. Poza tym nie takie rzeczy już robili.

Stadion jest w samym centrum miasta. Blisko stąd do urzędu czy zamku – to tylko kilka minut spacerem przez rynek i dwie ulice. Po drodze mija się piękny XIV-wieczny kościół zbudowany przez króla Kazimierza Wielkiego, restauracje i bary. Pogubić się trudno, bo wysokie na ponad 30 metrów maszty oświetleniowe widać ponad niską jednorodzinną zabudową. Są tak blisko zabytkowego kościoła pw. Dziesięciu Tysięcy Męczenników, że przed ich postawieniem trzeba było uzyskać zgodę konserwatora zabytków. Na szczęście się udało.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi