Marsz wsparcia zorganizowany przez naszych rodaków zaczął się o 9 rano (...). O takiej demonstracji siły nie słyszeliśmy w stolicy od ponad dziesięciu lat, co bez wątpliwości potwierdza, jak bardzo stare władze kneblowały ludziom usta” – tweetował u progu tego tygodnia gen. Abdourahamane Tchiani, do niedawna jeszcze dowódca straży prezydenckiej, a dziś lider puczystów, którzy 26 lipca zamknęli w areszcie domowym dotychczasowego prezydenta Nigru Mohameda Bazouma.
Na potwierdzenie jego słów miejscowe serwisy opublikowały zapisy demonstracji w stolicy: tłumy skandujące slogany wspierające juntę, obrzucanie kamieniami francuskiej ambasady i palenie francuskich flag, a wreszcie – pojawiające się w tłumie barwy Rosji. Te ostatnie to najprawdopodobniej reakcja na powszechne przekonanie, że zamachowcy mają poparcie Moskwy. I choć Kreml oficjalnie wyraził jedynie zaniepokojenie sytuacją w afrykańskim kraju, to już Jewgienij Prigożyn, dowódca – czy raczej właściciel – Grupy Wagnera, wyraził się otwarcie. – To moment długo odwlekanego wyzwolenia spod władzy zachodnich kolonizatorów – przekonywał w serwisie Telegram wkrótce po przewrocie. – To, co wydarzyło się w Nigrze, to nic innego, jak walka ludu Nigru z jego kolonizatorami. Z tymi kolonizatorami, którzy próbowali wymusić swoje rządy na Nigerczykach i utrzymać ich w sytuacji, w jakiej byli setki lat temu – dowodził szef rosyjskich najemników.
Prigożyn co prawda odcina się od plotek, jakoby Rosja – lub jego Grupa – odegrała jakąkolwiek rolę w zamachu stanu. Ale nie miałby nic przeciw temu, żeby jeszcze ją odegrać: najemnicy z jego formacji stacjonują po sąsiedzku, w Mali, a na dodatek w ostatnich tygodniach – już po absurdalnym nieco quasi-buncie przeciw Kremlowi i rosyjskiej generalicji – kolejne grupy najemników Prigożyna lądują na Czarnym Lądzie. Przede wszystkim w Republice Środkowoafrykańskiej, ale można się domyślać, że przerzucenie ich do Nigru to wyłącznie kwestia logistyczna.
I może się okazać, że jeszcze będą potrzebni w Niamey. Państwa sąsiadujące z Nigrem, zrzeszone w regionalnej organizacji ECOWAS, w ostatnią niedzielę zareagowały bowiem na wydarzenia w tym kraju dosyć zasadniczym jak na afrykańskie realia ultimatum: wezwały do przywrócenia do władzy Bazouma w ciągu tygodnia. W przeciwnym razie użyją „wszystkich koniecznych środków”, co może oznaczać zarówno jakieś pakiety sankcji, jak i potencjalną interwencję zbrojną. Dodatkowe, nieco łagodniejsze w formie, ultimatum wystosowała Unia Afrykańska. Pucz potępiły państwa zachodnie, a Rosja i Chiny przyjęły postawę wyczekującą.
Czytaj więcej
Ledwie rok upłynął od czasu, kiedy prezydent Serbii Aleksandar Vučić wygrał reelekcję w pierwszej rundzie i wydawał się być królem życia. Dziś lider nacjonalistów ma kłopoty większe niż kiedykolwiek. W bałkańskim stylu – z protestami i mafią w tle.