Czy obsesyjna walka z pracoholizmem zabija w ludziach ambicje i przedsiębiorczość?

Obawa przed pracoholizmem i obsesyjne dążenie do zachowania work-life balance sprzyjają rozkwitowi takich pojęć jak „kultura zapierdolu”. Sięgają po nie ostatnio w Polsce publicyści, ale również psycholodzy i trenerzy mentalni. Obawiam się jednak, że jest to raczej jeszcze jedna forma schlebiania gustom pospólstwa niż wynik świadomej refleksji.

Publikacja: 04.08.2023 10:00

Czy obsesyjna walka z pracoholizmem zabija w ludziach ambicje i przedsiębiorczość?

Foto: mat.pras.

Właściciele psów doskonale wiedzą, kiedy ich podopieczny się nudzi. Wiedzą też, jak ogromną satysfakcję sprawia tym zwierzętom wykonywanie poleceń, których wcześniej się nauczyły, takich jak choćby aportowanie. Niejeden pies nagabuje swojego właściciela do wspólnej aktywności, którą czasami już trudno nazwać zabawą. Psy ratownicze dzięki pracy, którą wykonały, stały się bohaterami akcji ratunkowej podczas trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii w lutym 2023 roku. Wykonywanie trudnych, złożonych i często nienaturalnych czynności przez zwierzęta możliwe jest nie tylko dzięki nagrodom, jakie zwierzę otrzymuje od trenera. Uczenie się nowych umiejętności i kontrola własnego zachowania, a co za tym idzie – również otoczenia, wiążą się z satysfakcją, która jest dla nich równie nagradzająca, jak smakołyki i głaski, które otrzymują.

Ta satysfakcja jest wspólna dla zwierząt i ludzi. Doświadcza jej dziecko, które stawia pierwsze kroki, tenisista, który opanował nowe uderzenie, poeta, który odnalazł trafną metaforę, czy stolarz, który skończył pracę nad wyjątkowo udanym meblem. Doświadczali jej dawni myśliwi tropiący zwierzynę i zbieracze gromadzący pożywienie, rolnicy uprawiający pole i dowódcy prowadzący oddziały do boju. Doświadczanie satysfakcji z własnego działania i wpływania na rzeczywistość jest przynajmniej tak immanentne naszej naturze jak zaspokajanie głodu. Homo sapiens w doskonaleniu własnego działania osiągnął perfekcję, której dowodami są największe dzieła sztuki i osiągnięcia nauki.

Czytaj więcej

Kryzys męskości z powodów kulturowych? To dlaczego niewieścieją aligatory, japońskie rybki i żaby lamparcie?

Zrozumieć satysfakcję

Psychologowie od dawna starali się zrozumieć, co popycha ludzi do takich działań i dlaczego mimo ogromnego trudu się nie poddają. Jedną z pierwszych empirycznych prób zbadania tego zjawiska podjął w połowie XX wieku David McClelland, tworząc w rezultacie swoją koncepcję motywacji osiągnięć i odkrywając, że to dążenie do doskonałości, a nie zewnętrzne motywy, jest tym, co popycha ludzi do najbardziej wytężonej pracy. Co ciekawe, podczas swoich badań odkrył również, że w krajach o wysokim natężeniu motywacji osiągnięć gospodarka ma się znacząco lepiej niż w tych, gdzie nad motywacją osiągnięć przeważa motywacja unikania porażki. Z czasem okazało się, że – jak przewidywał to dużo wcześniej Max Weber – czynnikiem sprzyjającym formowaniu się motywacji osiągnięć jest protestancka etyka pracy. Wskazywały na to nie tylko znaczne różnice w rozwoju ekonomicznym pomiędzy krajami protestanckimi i katolickimi. Badacz odkrył, że bajki, legendy i opowieści, które opowiada się dzieciom, są dużo bardziej nasycone motywami dążenia do doskonałości i osiągnięć w krajach wysoko rozwiniętych w porównaniu z tymi, gdzie gospodarka kulała.

Zupełnie nieintuicyjne wyniki w ogromnych badaniach nad satysfakcją życiową uzyskał Mihály Csíkszentmihályi, twórca znanej koncepcji przepływu. Okazało się, że wbrew temu, co większość z nas sądzi, źródłem największej satysfakcji jest… praca! Tuż za nią, na drugim miejscu, znalazła się nauka. Biblijna klątwa: „Przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia”, nie okazała się być dopustem bożym. Potomkowie Adama potrafili w tym trudzie odnaleźć największy sens swojego życia. Jednak nie zawsze jest to tak proste.

Praca jako przekleństwo

W historii ludzkości wiele było momentów anomii, kiedy etos pracy upadał. Najczęściej działo się tak za sprawą czynników ekonomicznych, wojen, katastrof naturalnych, choć nie tylko. Przyczyniały się do tego również zmiany kulturowe. W takich warunkach czerpanie satysfakcji z pracy jest niezwykle trudne. Praca postrzegana przez otoczenie jako wyzysk, nawet jeśli początkowo przynosi zadowolenie i radość, pod wpływem pogardy szybko zamieni się w uciążliwy obowiązek, a wykonujący ją człowiek – we frajera. Podobnie praca wykonywana pod przymusem. Na przełomie XX i XXI wieku do degradacji aktywności zwanej pracą przyczynili się też psychologowie.

W 1971 roku Wayne Oates, pastor i profesor psychologii religii, ukuł pojęcie pracoholizmu na określenie osób uzależnionych od pracy. Warto jednak zauważyć, że przez pół wieku, pomimo tego, że pojęcie zdobyło ogromną popularność, pracoholizm nie został zakwalifikowany jako zaburzenie w żadnym z popularnych podręczników diagnostycznych, takich jak „DSM” (Diagnostyczny i statystyczny podręcznik zaburzeń psychicznych), stosowany głównie w USA, czy „ICD” (Międzynarodowa klasyfikacja chorób), bardziej popularny w Europie. Twórcy tych podręczników uznali, że nie ma jeszcze wystarczających i jednoznacznych dowodów wskazujących, że uzależnienia behawioralne inne niż hazard i gry komputerowe można zdefiniować jako zaburzenia psychiczne i przypisać im konkretne kryteria diagnostyczne. Nie przeszkadza to jednak psychologom w prowadzeniu badań nad pracoholizmem, tworzeniu teorii pracoholizmu i konstrukcji narzędzi diagnostycznych. Nade wszystko jednak widmo pracoholizmu jest doskonałym straszakiem, który może zaganiać do gabinetów terapeutycznych ludzi zatroskanych o swój los.

Kilka lat później powstała koncepcja work-life balance, która szturmem zdobyła serca pokoleń wkraczających na rynek pracy. Miała być odpowiedzią na pojawiające się problemy społeczne, takie jak pracoholizm czy wypalenie zawodowe. W rzeczywistości ugruntowała w naszym myśleniu dualizm życie–praca, z którego dość jednoznacznie wynika, że ta część naszego życia, którą poświęcamy na pracę, życiem w istocie nie jest. Co najwyżej ofiarą złożoną na rzecz życia, czyli tej części czasu, którą tak nazywamy. Dobitnie wyraził to w lipcu 2022 roku Zaid Khan, 24-letni Nowojorczyk, zamieszczając na TikToku wiralowy filmik, w którym stwierdza: „Prawda jest taka, że praca nie jest twoim życiem i nie świadczy o wartości człowieka”, a następnie proponuje podejście, które nazwał „quiet quitting”, polegające na wykonywaniu w pracy niezbędnego minimum swoich obowiązków.

Stworzenie koncepcji work-life balance i jej rozpowszechnienie jest tyleż warte, co ponowne odkrycie koła, i to w jego dość prymitywnej wersji. Św. Benedykt z Nursji już w 529 roku, zakładając najstarszy katolicki zakon mnisi, sformułował jego regułę, wykorzystując motto „ora et labora” – módl się i pracuj. W konsekwencji benedyktyni podzielili swoją dobę na trzy części: vita activa – czyli aktywne życie, głównie pracę, vita passiva– odpoczynek i sen, oraz vita contemplativa – czas modlitwy, kontemplacji, rozwoju duchowego i intelektualnego. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że każda z tych części nazywana była vita – życiem. Nie przeciwstawiali sobie tych pojęć. Ich podejście wykorzystał XIX-wieczny socjalista Robert Owen, formułując postulat: „Osiem godzin pracy, osiem godzin odpoczynku, osiem godzin snu”, rozpowszechniony później przez jego następców.

Zarówno obawa przed pracoholizmem, jak i obsesyjne dążenie do zachowania work-life balance sprzyjają rozkwitowi takich pojęć jak to, które od paru lat zrobiło się popularne w Polsce – „kultura zapierdolu”. Stało się ono obowiązującym określeniem takiej pracy, która zdaje się stawiać wymagania wyższe, niż akceptuje ten, kto ją wykonuje. Nie stronią od niego również psycholodzy i trenerzy mentalni, którzy bez jakiegokolwiek skrępowania udzielają publicznych porad, jak nie dać się wykorzystywać przedstawicielom „kultury zapierdolu”, oferują szkolenia poświęcone work-life balance. Obawiam się jednak, że jest to raczej jeszcze jedna forma schlebiania gustom pospólstwa niż wynik świadomej refleksji. Zaakceptowanie i bezrefleksyjne używanie takich pojęć, jak pracoholizm, work-life balance czy „kultura zapierdolu”, w niczym nie różni się od świadomego przyjęcia dawki chorobotwórczych wirusów, które opanowując coraz to większą liczbę osób, spowodują, że niemożliwym będzie powrót do stanu sprzed zarażenia, nawet jeśli znowu tego zapragniemy.

Czytaj więcej

Flaga z Gaci paraduje na mundialu

Między ostracyzmem i frustracją

Konfucjuszowi przypisuje się myśl: „Wybierz pracę, którą kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w twoim życiu”. To mądra i głęboka myśl. Czy jednak dokonawszy takiego wyboru w społeczności, w której ponadprzeciętne zaangażowanie w pracę określa się jednoznacznie mianem uzależnienia, będziemy w stanie bez obaw oddawać się temu umiłowanemu zajęciu? Czy nie staniemy się dziwakami przez to, że nie dołączymy do chóru szczęśliwców wykrzykujących w piątek: „Thanks God! It’s Friday!” (Dzięki Bogu, już piątek!), a w poniedziałek nie będziemy kultywowali bare minimum Monday (w poniedziałek absolutne minimum)? Jak wytłumaczymy się przed rodziną i znajomymi z faktu, że poświęcamy więcej uwagi ukochanej pracy niż im? A jeśli nawet będziemy mieli w sobie tyle niezależności, aby zapamiętać się w pracy bez względu na opinie otoczenia, czy to nie spowoduje w rezultacie konfliktów i nie doprowadzi do ostracyzmu? Czy bardzo młodzi, nieodporni na naciski społeczne ludzie, którzy poważnie potraktują radę Konfucjusza, będą w stanie oprzeć się im, jeśli większość wokół będzie twierdziła, że nadmierne zaangażowanie się w pracę to „frajerstwo” i podporządkowywanie się „kulturze zapierdolu”? Czy w środowisku tak rozpowszechnionej niechęci do pracy roli liderów wśród pracowników nie przejmą najwięksi frustraci?

Te zagrożenia dotyczące pracowników są jednak niczym w porównaniu z tymi, które będą musieli brać pod uwagę pracodawcy i menedżerowie. Czy będą mogli poprosić pracowników o załatwienie nieplanowanej, pilnej reklamacji dla kluczowego klienta, nie narażając firmy na etykietę „kultury zapierdolu”? A co z pracownikiem, który pracuje wolniej od innych? Czy zwrócenie mu uwagi w celu poprawy efektywności nie narazi menedżera na zarzuty o brak tolerancji dla neuroróżnorodności lub, co gorsza, o mobbing? Co zrobić z terminowym zadaniem przerwanym przez pracownika o godz. 16.00? Dokończyć za niego, narażając się na zarzut wywierania presji psychicznej, czy zarzucić jego wykonanie, narażając się na niezadowolenie klienta? A jak postąpią wszyscy ci przedsiębiorczy pasjonaci, którzy kiedyś, nie mając nic poza głową pełną błyskotliwych pomysłów, porywali za sobą innych, aby urzeczywistniać je wspólnie, pracując ponad siły? Czy analiza warunków rynku pracy nie doprowadzi ich do autocenzury i zaklasyfikowania swojego pomysłu do kategorii tych „z motyką na księżyc”? Gdzie przebiega granica pomiędzy kulturą pracy a „kulturą zapierdolu”? Kto ją wyznacza i jak płynna ona jest?

W kierunku nowego wspaniałego świata

Paradoksalne jest to, że dziesięciolecia komunizmu z ciężką, często bezsensowną, mało wydajną pracą nie zdołały w ludziach zabić etosu pracy. Ujawnił to czas transformacji, podczas którego w jednym momencie, wyrwawszy się z beznadziei, bardzo wielu ludzi potrafiło odnaleźć w pracy sens życia, odkryć w sobie motywację osiągnięć i poczuć satysfakcję z wpływania na rzeczywistość. Tymczasem teraz, korzystając z uzyskanej wówczas wolności, zabijamy go chyba chętniej i skuteczniej niż czyniono to kiedykolwiek w historii. A jeśli nawet ktoś czasami ma wątpliwości, czy to wszystko zmierza w odpowiednim kierunku, jest bardzo szybko zakrzykiwany lub po prostu milczy.

Czytaj więcej

Cywilizacja ukrytej agresji

George Orwell w jednej ze swych wypowiedzi podkreślał, że napisał „Rok 1984” ku przestrodze, a nie jako instrukcję obsługi rzeczywistości społecznej. Jestem przekonany, że i Aldous Huxley nie pisał „Nowego wspaniałego świata”, marząc o jego urzeczywistnieniu się. A jednak dość systematycznie zmierzamy w kierunku wskazanym przez pisarza i to niekoniecznie nakłaniani przez innych. Z pewnością osiągnęliśmy to w zakresie konsumpcji pospolitej rozrywki, powszechnych przyjemności i ambicji realizowanych w pracy. Ci, którzy jeszcze odstają, wkrótce wymrą. Niedługo też pracę, ku uldze wszystkich wyznawców dogmatu o rozdziale pracy i życia, zastąpi wynagrodzenie gwarantowane. Większość z nas otrzyma je za to, abyśmy powstrzymywali się od robienia tego, co maszyny zrobią dużo lepiej od nas. Kupimy za nie więcej masowej rozrywki i trywialnych przyjemności. Będziemy nadal biadolić nad nasilaniem się fali depresji i wzrostem liczby samobójstw i szukać sensu życia w gabinetach terapeutycznych i na kursach samorozwoju. Tylko wybrani z nas będą chodzić do pracy. Być może przyjdzie też taki czas, że zaczniemy im zazdrościć? A może niektórzy z nas, obserwując zwierzęta, zaczną zastanawiać się nad tym, skąd czerpią one tyle radości i zadowolenia? Ale to już chyba zbyt odległa przyszłość.

Tomasz Witkowski jest doktorem psychologii, pisarzem, publicystą, autorem kilkunastu książek, m.in. „Giganci psychologii. Rozmowy na miarę XXI wieku”.

Właściciele psów doskonale wiedzą, kiedy ich podopieczny się nudzi. Wiedzą też, jak ogromną satysfakcję sprawia tym zwierzętom wykonywanie poleceń, których wcześniej się nauczyły, takich jak choćby aportowanie. Niejeden pies nagabuje swojego właściciela do wspólnej aktywności, którą czasami już trudno nazwać zabawą. Psy ratownicze dzięki pracy, którą wykonały, stały się bohaterami akcji ratunkowej podczas trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii w lutym 2023 roku. Wykonywanie trudnych, złożonych i często nienaturalnych czynności przez zwierzęta możliwe jest nie tylko dzięki nagrodom, jakie zwierzę otrzymuje od trenera. Uczenie się nowych umiejętności i kontrola własnego zachowania, a co za tym idzie – również otoczenia, wiążą się z satysfakcją, która jest dla nich równie nagradzająca, jak smakołyki i głaski, które otrzymują.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS