Nie można zapominać o zbrodniach na Polakach, bez względu na to, czy popełnili je Niemcy, Rosjanie, komuniści, naziści czy Ukraińcy. Zapominanie o nich to przestępstwo na pamięci, a czymże innym jest naród, jeśli nie zbiorową pamięcią. Kwestie etniczne są drugorzędne, zwłaszcza we współczesnym świecie, kiedy społeczeństwa konsolidują się w drodze integracji.
Powoli staje się mniej ważny – chcemy tego czy nie – także język; czy przestaje się być Algierczykiem tylko dlatego, że wypada się ze sfery jednej lingua franca (arabski) i wpada w drugą (francuski)? W Polsce tego jeszcze nie czujemy – nasz język wciąż trzyma się znakomicie. Ale czy tak będzie w przyszłości? Nie wiem, ale mam nadzieję, że nawet jeśli za kilka pokoleń także Polska zostanie wessana w głąb jakiegoś uniwersalizmu językowego, to zachowamy przynajmniej zbiorową pamięć. Wtedy będzie to najważniejszy, choć pewnie niejedyny filar naszej tożsamości. Dzięki pamięci będziemy wciąż narodem.
Czytaj więcej
Bez względu na to, kim jesteśmy, koniec, czyli próg nieistnienia, wszystkich napawa trwogą. To uczucie niezwykle silne i rzadko kiedy potrafimy zdobyć się wobec niego na odruch buntu.
Ale czy pamięć jest łatwa? O nie, pamięć zbiorowa to zbiór traum i uniesień, gdzie martyrologia krzyżuje się z momentami chwały, a duma często jest naznaczona znamionami wstydu. Szczególnie u nas, nad Wisłą, ten rodzaj pamięci był często podgryzany przez bezwzględną historię. Co szczególnie ważne, nie należy dokonywać na niej żadnych operacji, usuwać trudnych rozdziałów czy iść na kompromis z bieżącą polityką. Zbiorowa pamięć zdeprawowana, zgwałcona, ocenzurowana, kaleka spowoduje, że nie będziemy już samymi sobą, tylko czyjąś niepełną kreacją.