Spektakl oparto na reportażu Jakuba Sieczki, który przez sześć lat jeździł karetką jako szef zespołu ratowniczego. Przypadki, z jakimi stykał się każdego dnia, okazały się gotowym materiałem na scenariusz teatralny. Dobrze się stało, że rzecz trafiła w ręce wytrawnej reżyserki Kingi Dębskiej, której opowieści, zwłaszcza filmowe, zawsze są bliskie współczesnego życia. Reżyserka idealnie czuje jego intensywność i dramaturgię. I na szczęście spotkała Marcina Hycnara, który znowu udowodnił, że jego możliwości aktorskie są nieograniczone.

Czytaj więcej

Jan Bończa-Szabłowski: Dworczyk w opałach

Relacja ratownika medycznego z warszawskiego Grochowa daje wspaniałą szansę aktorowi ukazać pracę człowieka z misją, zderzyć jego oczekiwania z oczekiwaniami pacjentów, burzyć mity związane z tym zawodem, demaskować codzienność. Hycnar w mistrzowski sposób oddaje stany emocjonalne swego bohatera, rozpięte między euforią, radością a dramatem. Człowieka, dla którego każdy dzień jest jak stąpanie po kruchym lodzie. Bohater wadzi się z Bogiem i własnym sumieniem, zastanawia się, czy po spoliczkowaniu przez życie stać go na to, by nadstawić drugi policzek. Chwilami bywa jak wodzirej, który bezbłędnie dominuje nad tłumem, a czasem jak skruszony grzesznik, który wyznaje, co nie poszło po jego myśli. Spektakl porywający i wstrząsający, a temperaturę doznań buduje także muzyka grana na żywo przez Radosława Lukę.