Od tego 1989 roku każdego 4 czerwca dzwonią do mnie bliscy i dalsi znajomi, na ogół ci sami, którzy dzwonili wtedy, jedni wzruszeni, inni z powątpiewaniem, czy moje słowa odpowiadają rzeczywistości. Wtedy na czele państwa stanął przecież generał Jaruzelski, wybrany przez posłów i senatorów Solidarności, co rządzi się raczej logiką abstrakcyjnego snu, a nie logiką historii i przewrotów.
Więc skończył się ten komunizm czy nie? Wtedy odpowiadałam tak: „komuna” była systemem uwikłań jak w mrocznej tragifarsie. Mieszanka bardzo śmiesznych filmów Stanisława Barei z kolejkami po zeszłoroczne kalendarze i ponurego obrazu żony Pawła Jasienicy – agentki SB donoszącej na własnego męża. Pewnym symbolem tej tragifarsy był właśnie wybór Jaruzelskiego. To zaskakujące zdanie, z którym poszłam do telewizji, było skierowane właściwie także do niego i w jakiś sposób symbolicznie wytrącić miało mu poczucie władzy.
Dzisiaj pytają mnie tak: na czele państwa stoi jedna partia i przekracza granice ustalone w demokracji – więc skończył się ten komunizm czy nie? Dzisiaj odpowiadam tak: w PRL-u stacjonowały u nas wojska radzieckie, nic od nas nie zależało. Dzisiejsza rzeczywistość to wynik naszych wyborów bez istnienia wroga zewnętrznego. Można to nazywać dowolnie, ale z tamtym „komunizmem” nie ma to nic wspólnego. Pokonanie PiS jest konieczne i zależy od nas.
Czytaj więcej
Muszę przyznać, że należę do tych, dla których ceremonia wyniesienia na tron księcia Karola miała znaczenie – czekałam na nią i oglądałam z wielką uwagą.
Tak czy inaczej 4 czerwca jest dla mnie zawsze dniem szczególnym i pełnym niespodzianek. Historia stosunku do tego zdania jest właściwie ciekawa sama w sobie. W 20. rocznicę wyborów zostałam zaproszona do Sejmu, żeby jako pierwsza, przed wystąpieniami wszystkich byłych prezydentów, przemówić do posłów, senatorów w obecności dziennikarzy z całego świata. W 25. rocznicę prezydent Barack Obama w swoim przemówieniu wspominał o „kobiecie, która powiedziała o końcu komunizmu”, a potem na przyjęciu w Arkadach Kubickiego zapytał, czy może sobie zrobić ze mną zdjęcie, co uważam za jedno z wydarzeń mojego życia przypominających sen.