Pamięć w budowie

To nie jest konferencja naukowa, tylko raczej spotkanie ludzi, którzy pamięcią zajmują się w praktyce – mówią organizatorzy 11. Sympozjum „Pamięć Europy”. Spotkanie przynosi ciekawe zderzenie różnych perspektyw historycznych, a kontekst wojny na wschodzie dodaje dyskusjom dramatyzmu.

Publikacja: 26.05.2023 17:00

Tegoroczne sympozjum odbyło się w murach Uniwersytetu Barcelońskiego, tak bardzo klimatycznych, że m

Tegoroczne sympozjum odbyło się w murach Uniwersytetu Barcelońskiego, tak bardzo klimatycznych, że można odnieść wrażenie, jakoby to nimi inspirowała się J.K. Rowling, opisując magiczny Hogwart

Foto: Dominik Tryba

Polską i hiszpańską pamięć różni bardzo wiele, bo i historia najnowsza naszych narodów biegła zupełnie inaczej. Tradycjonalistyczna dyktatura Franco, mocno wspierana przez Kościół katolicki, była efektem wyniszczającej naród wojny domowej, a w XX wieku największy opór opresji stawiali komuniści. W PRL opresyjny system został zaś narzucony z zewnątrz, a opór stawiali mu wspierani przez Kościół antykomuniści. Czy więc Polacy i Hiszpanie mają w ogóle o czym ze sobą rozmawiać w tematach oporu i solidarności?

– Oczywiście, że mamy. Łączy nas to, że ludzie w naszych krajach byli zniewoleni i usilnie szukali wolności. A że mamy inne perspektywy, to dobrze, bo możemy się wiele od siebie nauczyć – mówi „Plusowi Minusowi” dr Carmen Magallón z Uniwersytetu w Saragossie, uczestniczka Sympozjum „Pamięć Europy" w Barcelonie.

Czytaj więcej

Helena Krajewska. Sudan Południowy ma tylko przyszłość

Szansa na rozwój

Tegoroczne spotkanie odbyło się 9–11 maja pod hasłem „Opór i solidarność”. – To jest bardzo międzynarodowe towarzystwo, tu spotykają się ludzie z kilkudziesięciu krajów. Są goście z: Polski, Niemiec, Francji, Irlandii, Litwy, Estonii, Ukrainy, Albanii czy z krajów byłej Jugosławii. Wszyscy oni mają bardzo różne doświadczenia, różne perspektywy. Cel tego spotkania jest taki, by wzbudzić refleksję, pokazać, że można różnie myśleć o historii i pamięci, a rozmawiać o nich spokojnie i może nawet się wspierać – mówi Rafał Rogulski, dyrektor Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność. – Jedni pozostają przy swoim zdaniu, drudzy otwierają się na inne spojrzenie. Ale mam nadzieję, że dla każdego jest to szansa na rozwój.

Zadaniem Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność (ESPS, po ang. European Network Remembrance and Solidarity – ENRS) jest badanie, dokumentowanie oraz upowszechnienie wiedzy na temat historii Europy XX wieku i sposobów jej upamiętniania, ze szczególnym uwzględnieniem okresu dyktatur, wojen i społecznego sprzeciwu wobec zniewolenia. Temu też służą coroczne sympozja organizowane przez ESPS, finansowane przez ministerstwa odpowiedzialne za kulturę w państwach członkowskich: Polsce, Niemczech, Słowacji, Rumunii i na Węgrzech.

Tym razem jednak spotkanie w Barcelonie było szczególne, bo łączyło w sobie dwa wydarzenia: 11. Sympozjum „Pamięć Europy”, a zarazem 6. Przegląd Europejskiej Polityki Pamięci. – Po prostu na Uniwersytecie Barcelońskim mamy bardzo dobrego partnera: Europejskie Obserwatorium Pamięci (EUROM), z którym współpracujemy od początku ich istnienia. I który wydał nam się idealnym partnerem do spotkania na temat solidarności i oporu – tłumaczy Rafał Rogulski.

Ciekawym anturażem dla tematyki historii, pamięci i tożsamości były już same mury Uniwersytetu Barcelońskiego, tak bardzo klimatyczne, że można odnieść wrażenie, jakoby to nimi inspirowała się J.K. Rowling, opisując magiczny Hogwart. Ale oczywiście jeszcze ciekawszy kontekst dawała historia. – Hiszpania, Katalonia i wreszcie sama Barcelona jako symbol republikańskiego oporu – wszystkie te miejsca wiążą się z dramatem nieprzepracowanej historii. Po zakończeniu dyktatury Franco Hiszpanie uznali, że lepiej milczeć na jej temat. A i w Polsce przecież padały też głosy, by po 1989 roku iść podobną drogą – i nawet częściowo nią szliśmy, długo zwlekając z utworzeniem IPN i otwarciem komunistycznych archiwów. Ale nie każdy kraj wybrał ten kierunek. Dlatego chcieliśmy właśnie tutaj, w Barcelonie, pochylić się nad tym, dokąd prowadzą te różne drogi i po co nam tak w ogóle debata nad pamięcią. Ale i pokazać Hiszpanom, że nie tylko oni mają ciągnące się do dziś problemy z przepracowaniem własnej historii – wyjaśnia dyrektor ESPS.

Stąd też intrygujące zderzenie perspektyw przyniosła już otwierająca sympozjum dyskusja między dr Carmen Magallón, hiszpańską badaczką feminizmu i pacyfistką, a dr. Piotrem Naimskiem, jednym z założycieli KOR, działaczem Solidarności, ważnym politykiem polskiej prawicy i zdeklarowanym antykomunistą. Ich opowieści właściwie we wszystkim się rozmijały. Magallón mówiła o pokojowym ruchu komunistycznym oraz opresji ze strony Kościoła katolickiego, Naimski zaś opowiadał o narzuconym Polsce siłą komunistycznym reżimie, a także powoływał się na Jana Pawła II i jego definicję solidarności: „Brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni – przeciw drugim”.

Choć zabrakło w tej dyskusji wspólnych wniosków, nie znaczy to wcale, że takie przedstawienie własnych perspektyw prowadzi donikąd. – To, że nasza pamięć jest tak różna, nie ma znaczenia, jeśli tylko potrafimy się wysłuchać i chcemy się czegoś o sobie dowiedzieć. Wręcz powiedziałabym, że takie dyskusje mają olbrzymi sens, bo zamiast trzymać się kurczowo tylko swojej perspektywy, zaczynamy budować polifonię pamięci – opowiada dr Carmen Magallón. – Dobrze, że jest miejsce, gdzie mogą się spotkać ludzie o różnych poglądach i podyskutować o swoim, odmiennym doświadczeniu – podsumował krótko Piotr Naimski w rozmowie z „Plusem Minusem”.

Kontekst wojny na wschodzie

Zdarzało się czasem, że dyskusje nabierały dramatycznego obrotu, np. kiedy paneliści dyskutowali nad sensem obalania pomników reprezentujących opresję oraz oprawców i postawili w pewnym momencie tezę, że nawet trudną pamięć warto uszanować, a parki historyczne, które w niektórych krajach powstają dla usuniętych z przestrzeni wspólnej pomników, jeden z dyskutantów określił mianem specyficznego Disneylandu. Wówczas o mikrofon poprosiła obecna na sali Olha Honchar, dyrektorka Muzeum-Terytorium Terroru we Lwowie. I do mocno teoretycznej dyskusji wtrąciła bardzo konkretnie pytanie: „I co my mielibyśmy dziś zrobić z sowieckimi pomnikami?”. Po chwili konsternacji wyjaśniła: „My je na szczęście wcześniej usunęliśmy i stworzyliśmy właśnie to, co nazywacie »Disneylandem«. Ale dzięki temu zniknęły z publicznego widoku i ludzie nie muszą dziś o nich myśleć”.

– Kontekst toczącej się na wschodzie wojny jest niezwykle ważny – komentuje Rafał Rogulski. – My sobie tu debatujemy w komfortowych warunkach, a tam giną ludzie. Być może nawet z rodzin osób, które tu zaprosiliśmy. To dodaje sympozjum pewnego dramatyzmu, którego wcale byśmy nie chcieli, ale który niestety jest i z którym wszyscy musimy się zmierzyć. A na pewno inaczej mierzymy z nim się w Polsce, a inaczej w innych krajach Zachodu.

Rolę pamięci ciekawie przeanalizowali badacze z Hiszpanii, Francji, Polski, Rumunii i Węgier podczas dyskusji panelowej pt. „Czy pamięć może być formą solidarności i oporu?”. Prof. Zsuzsanna Bögre z Katolickiego Uniwersytetu w Budapeszcie wyjaśniała, dlaczego społeczeństwom nie wystarczy tzw. pamięć komunikatywna, czyli taka, którą można by łatwo pogodzić z innymi perspektywami: – Każdy człowiek naturalnie potrzebuje pamięci kulturowej, pełnej emocji, a ta opiera się na konkretnej perspektywie, wręcz nie lubi innych punktów widzenia. Dlatego też nie lubimy kontrowersyjnych, wielowymiarowych bohaterów, wolimy czarno-białych.

Opowiadała o pewnej węgierskiej bohaterce, która rzeczywiście odznaczyła się wielkim heroizmem podczas wojny, ale która potem opowiadała o sobie wyłącznie jednowymiarowo. Kłamała o swoim dzieciństwie, młodości, ukrywała, że była wcześniej prostytutką. To przecież nie przekreślało tego, że potem stała się prawdziwą bohaterką. Ale ona czułą – i miała rację – że ludzie nie traktowaliby jej jako bohaterki, gdyby znali jej przeszłość. – I tu rodzi się pytanie – podsumowywała prof. Bögre – jak opowiadać o naszej historii?

Prof. Elżbieta Ciżewska-Martyńska z Uniwersytetu Warszawskiego kreśliła zaś opowieść o pamięci, jaką zbudował ruch Solidarności. – Solidarność przełamała w Polsce widzenie siebie w roli ofiary – mówiła historyczka idei. – Ci ludzie nie chcieli, by ktoś ich tak postrzegał, bo sami się nie postrzegali jako ofiary. Czuli się ograniczani przez władzę, ale nie żądali od rządu wynagrodzenia swych krzywd czy pomocy, chcieli po prostu, by pozwolono im działać. Chcieli iść do przodu, brać życie we własne ręce. To niezwykłe, że żyjąc w systemie opresji, potrafili wyjść z roli ofiary – tłumaczyła międzynarodowemu audytorium. A Piotr Naimski kiwał głową z uznaniem dla tej obserwacji.

Czytaj więcej

Posłuchaj, Plus Minus: To seniorzy trzymają dziś świat w garści

Nadzieja w tle

Jestem bardzo zadowolony, że w tym roku naprawdę udało nam się pokazać rozmaite punkty widzenia podczas dyskusji panelowych – podsumowuje organizator w rozmowie z „Plusem Minusem”. – Trzeba jednak powiedzieć, że to nie jest konferencja naukowa, tylko raczej spotkanie ludzi, którzy pamięcią zajmują się w praktyce. Dlatego na tych sympozjach ma być czas na to, żeby zwiedzić charakterystyczne dla miasta miejsca pamięci. Ma być czas na rozmowę, na zjedzenie czegoś razem. Bo ci ludzie spotykają się po to, żeby się poznać i żeby ewentualnie w przyszłości zrobić coś razem, międzynarodowo. Bo to wspólne projekty o historii powodują, że dowiadujemy się o sobie więcej, zaczynamy czuć swoje różne wrażliwości i gdzieś tam w tle tli się nadzieja, że dzięki temu będziemy się lepiej rozumieć – dodaje Rogulski.

Dlatego na sympozjach ESPS tzw. networking, czyli zdobywanie kontaktów i zawiązywanie relacji, wydaje się nawet ważniejszy niż same dyskusje. Między panelami czas spędza się na stojąco przy wysokich stolikach z kawą i jedzeniem, by nikt się nie zasiedział w jednym miejscu, za to z łatwością mógł poznawać kolejne osoby. Podobnym celom służą wieczorne tzw. cocktail party i wspólne wycieczki po mieście. Tym razem goście mogli zwiedzić bunkier i więzienie, symbole upamiętniające ofiary dyktatury, a także bazylikę Sagrada Família, której budowa w ostatnim czasie znacznie przyspieszyła.

Czy taki networking się sprawdza? – Po owocach ich poznacie, jak mówi Biblia, bo zobaczymy, jak to się potoczy – mówi „Plusowi Minusowi” dr Przemysław Łukasik z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, prowadzący prace w ramach projektu badawczego „Historia jako instrument współczesnych konfliktów międzynarodowych”. – Ale po to właśnie tutaj przyjechałem, by nasz projekt, który trochę się zasiedział w Krakowie, ruszył wreszcie w świat. Rozmawiałem z kolegami z Finlandii i z Hiszpanii, z Czech i Litwy, nazbierałem trochę wizytówek. I liczę oczywiście, że ten kontakt rzeczywiście przyniesie owoce, bo niektórzy z poznanych tu gości robią bardzo podobne rzeczy – podkreśla.

Powrót do Polski

Na koniec sympozjum organizatorzy wyjawili długo skrywaną informację, czyli miejsce kolejnego spotkania. Rafał Rogulski zaprezentował ze sceny krótki film o powstającym Muzeum Historii Polski i zaprosił wszystkich do Warszawy. – Cały ten cykl spotkań zaczynaliśmy od sympozjum w Gdańsku, teraz spotkamy się więc po raz drugi w Polsce, zresztą mocno nawiązując do pierwszego spotkania, bo wtedy to była wspólna inicjatywa z Europejskim Centrum Solidarności, które było jeszcze przed otwarciem, tak samo jak Muzeum II Wojny Światowej. Chcieliśmy pokazać gościom z różnych krajów, jaki krajobraz pamięci tworzy się w Polsce. Budynek ECS był w stanie surowym, wpuszczono nas w kaskach na budowę i w jednym z pomieszczeń pokazano, jak będą wyglądać właśnie ECS i Muzeum II Wojny Światowej. I to zrobiło na gościach ogromne wrażenie – opowiada Rafał Rogulski.

Czytaj więcej

Posłuchaj, Plus Minus: Gry wideo – nowa kultura wysoka?

– Zależy nam na tym, żeby te sympozja odbywały się nie tylko w ciekawych miastach, ale też ciekawych miejscach. A trudno wyobrazić sobie w Warszawie ciekawsze miejsce niż nowo otwierane Muzeum Historii Polski – wyjaśnia. – I nawet jeśli nie będziemy jeszcze mogli pokazać naszym gościom wystawy w pełnej krasie, to na pewno uda im się w jakiś ciekawy sposób zdradzić, jak ta cała wystawa będzie wyglądać. Bo ponownie jednym z naszych celów jest to, by pokazać, jak wspaniałe inwestycje w pamięć czynione są w Polsce.

– 12. Sympozjum „Pamięć Europy” odbędzie się w maju albo czerwcu 2024 roku – zdradza na koniec organizator. – A Muzeum Historii Polski już dziś zapiera dech w piersiach. To jest w tej chwili największa inwestycja w pamięć w całej Europie.

Materiał powstał we współpracy z ESPS

Foto: Dominik Tryba

Polską i hiszpańską pamięć różni bardzo wiele, bo i historia najnowsza naszych narodów biegła zupełnie inaczej. Tradycjonalistyczna dyktatura Franco, mocno wspierana przez Kościół katolicki, była efektem wyniszczającej naród wojny domowej, a w XX wieku największy opór opresji stawiali komuniści. W PRL opresyjny system został zaś narzucony z zewnątrz, a opór stawiali mu wspierani przez Kościół antykomuniści. Czy więc Polacy i Hiszpanie mają w ogóle o czym ze sobą rozmawiać w tematach oporu i solidarności?

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Politolog o wyborach prezydenckich: Kandydat PO będzie musiał wtargnąć na pole PiS
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!