Jak z balonów atakowano Polskę

Mimo udoskonalenia metod uprawiania propagandy w czasach mediów społecznościowych i cyfrowej rewolucji część państw sięga po stary sprawdzony sposób – balony. Używano ich już w czasach zimnej wojny.

Publikacja: 26.05.2023 17:00

W marcu 1982 r. do naszego kraju trafiło ok. 10 tys. różnokolorowych balonów. Wypuszczał je z duński

W marcu 1982 r. do naszego kraju trafiło ok. 10 tys. różnokolorowych balonów. Wypuszczał je z duńskiej wyspy Bornholm utworzony we Francji Komitet Wolnych Balonów dla Polski

Foto: Andre Wollman (zbiory S. Ligarskiego)

Białoruski balon nad Polską! – alarmowały ostatnio media. Trwają poszukiwania balonu obserwacyjnego, a może szpiegowskiego – pisały kolejne. Sprawa wywołała podobną sensację jak kilka miesięcy temu przelot chińskich balonów nad USA. Ale warto przypomnieć, że od lat stanowią one jedną ze skutecznych dróg wojny psychologicznej między zwaśnionymi stronami. I nie pierwszy raz podejrzane obiekty pojawiają się na polskim niebie.

Czytaj więcej

Wielki karnawał Pomarańczowej Alternatywy

Wojna psychologiczna

Wysyłka materiałów propagandowych za pomocą balonów od dawna należy do arsenału tzw. wojny psychologicznej lub politycznych działań wojennych. W czasie wojny krymskiej (1853–1856) Władimir Engelson proponował Francuzom, aby za pomocą balonów wysłali poddanym cara poza linię frontu ulotki z wezwaniami do sabotażu. Choć pomysł nie został zrealizowany, nie został też zapomniany. W okresie zimnej wojny obie strony poszukiwały alternatywnych sposobów oddziaływania na społeczeństwa, w tym i jego elity. Amerykanie jako jeden ze środków do celu, jakim było podtrzymywanie ducha wolności w ujarzmionych krajach bloku wschodniego pod kuratelą sowiecką, uznali kolportaż materiałów propagandowych za pomocą balonów. „Niebiańskie druki” były więc częścią amerykańskiej wojny psychologicznej zakładającej „bardzo agresywne działania wobec przeciwnika (komunistów), pozwalające jednak uniknąć otwartego konfliktu zbrojnego”. Podobnie zresztą, jak późniejsza masowa wysyłka zakazanych książek za żelazną kurtynę. Jak wskazywała propaganda sowiecka, balony wykorzystywano również do zrzucania agentów.

W USA działał Komitet Wolnej Europy (KWE), organizacja zajmująca się walką propagandowo-psychologiczną z komunizmem, wspierana finansowo i logistycznie przez Centralną Agencję Wywiadowczą (CIA), która sponsorowała m.in. Radio Wolna Europa, nadające antykomunistyczne audycje do krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Administracja USA zdecydowała jednak, że radio nie spełnia dostatecznie swojej roli ze względu na dobrze działające zagłuszarki, które utrudniają odbiór programów. Co więcej, słuchanie radia stawało się bardzo niebezpieczne wobec coraz większej sieci agentów i informatorów służb bezpieczeństwa, donoszących o przypadkach powtarzania zasłyszanych informacji. Na przełomie lat 40. i 50. XX wieku przypomniano sobie o koncepcji balonowej.

Czesi i Słowacy na celowniku

Pierwszym celem akcji balonowej Komitetu Wolnej Europy była Czechosłowacja. W sierpniu 1951 r. KWE wysłał nad Czechosłowację ponad 2 tys. balonów z 11 milionami ulotek. Były to m.in. ulotki zatytułowane „Korona nędzy – dar Związku Radzieckiego“ nawiązujące do rabunkowej wymiany pieniędzy w tym kraju. Napis na rewersie brzmiał: „Czesi i Słowacy, pamiętajcie: reżim jest słabszy, niż myśleliście. Siła jest po stronie ludu. Oprzyjcie swą siłę na odwadze i jedności. Precz ze spółdzielniami produkcyjnymi! Robotnicy walczcie o swoje prawa! Dzisiaj żądajcie ustępstw – jutro wolności!“.

Ponadto w każdym balonie umieszczono aluminiową kopię monety 25 halerzy z dzwonem wolności, symbolem „Krucjaty Wolności“ i napisem: „Wszyscy Czesi i Słowacy za wolnością. Cały wolny świat za Czechami i Słowakami“. Znalazły się tam też ulotki zawierające program, wokół którego miało się jednoczyć społeczeństwo, sygnowane nieistniejącymi nazwami organizacji, takimi jak: Głos Opozycji Ludowej, Narodowy Ruch Opozycyjny, Patriotyczny Ruch Ludowy. Pisano: „Nie zamierzamy dawać Wam żadnych rad. Sami najlepiej wiecie, gdzie i jak uderzyć. Chcemy jednak, abyście wiedzieli, że nie jesteście sami. Ogień rewolty tli się w społeczeństwach kraju za żelazną kurtyną, a jego iskry przelatują od kraju do kraju. Wasi przyjaciele w wolnym świecie są z Wami. Ich pomoc będzie tym większa, im większa będzie Wasza determinacja“. Reakcje w społeczeństwie czechosłowackim, jakie dotarły za ocean, oraz fakt, że większość balonów dotarła do celu, spowodowały, że Amerykanie uznali akcję za sukces i zamierzali ją kontynuować na większą skalę.

Po dojściu do władzy gen. Dwighta D. Eisenhowera, w lutym 1953 r., rozpoczęła się kolejna faza balonowych nalotów na Czechosłowację. Wydarzenia z czerwca tamtego roku w NRD oraz bunt w fabryce Skody w Pilznie pozwalały wierzyć, że przyniesie ona spodziewane owoce. 13 lipca 1953 r. KWE rozpoczął kolejną akcję pod kryptonimem „Prospero”. Przez cztery dni z bawarskiej wioski Tirschenreuth w Niemczech Zachodnich wysłano 12 mln ulotek i broszur w ponad 6,5 tysiąca balonów. Wiatry, od których w głównej mierze zależało powodzenie całej akcji, znosiły balony nad Dolny Śląsk i w głąb Polski. Aktywiści partyjni skrupulatnie zbierali spadające z nieba druki. Nie ulega jednak wątpliwości, że większość trafiła w ręce mieszkańców. Obecność w powiatach kłodzkim i wałbrzyskim skupisk ludności czeskiej pozwalała często na wnikliwe analizowanie treści broszur.

Akcja Amerykanów spowodowała zaniepokojenie czeskich decydentów. Strach przed prawdą był tak wielki, że przeciwko balonom wysłano wojskowe MiG-15 i messerschmitty 109F oraz wykorzystano obronę przeciwlotniczą. Ludności zakazano zbierania ulotek, do akcji zaś ich zbierania zaprzęgnięto wojsko. Ale to nie był koniec.

Kolejna zakrojona na szeroką skalę akcja pod kryptonimem „Veto” rozpoczęła się 1 maja 1954 r. Miała sprawić, że do Czechosłowaków dotrze informacja o istnieniu emigracyjnych sił opozycyjnych, które walczą o wolność dla Czechów i Słowaków. Na terytorium kraju spadły najpierw 3 miliony nalepek z cyfrą 10. Potem wylądowały ulotki z dziesięcioma żądaniami opozycji czeskiej do komunistycznego rządu KPCz. Następnie zaatakowano kraj ulotkami wyborczymi „opozycji ludowej”, które masowo zaczęto rozklejać na ulicach miast i wsi. Ulotki dotarły również do Polski. W czerwcu 1954 r. z terenu powiatu ząbkowickiego donoszono o odnalezieniu ulotek w języku czeskim, szkalujących ustrój państwa oraz zjazd KPCz. Balony spadły w gromadach Zwrócona, Stoszowice i Smolec. Od lipca do października znaleziono 1320 sztuk ulotek i siedem balonów w Grodziszczu, Stoku, Janówku, Jaworku, Wigańczycach, Kluczowej, Kopanicy, Szklarach, Tarnowie i Henrykowie. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że była to tylko niewielka część druków. Większość dostała się w ręce mieszkańców i została przez nich zabrana do domów i kolportowana. Szacuje się, że w tej akcji wysłano ponad 20 tys. balonów, które zaniosły nad Czechosłowację 40 milionów ulotek.

Nic dziwnego, że KWE postanowiło uderzyć też na Węgry. Akcję o kryptonimie „Focus” rozpoczęto w październiku 1954 r.

Czytaj więcej

Jak powojenna szkoła wstawała z kolan

Teraz Polska

Powodzenie akcji balonowej w Czechosłowacji i Węgrzech skłoniło amerykańską administrację do rozszerzenia jej na Polskę. Operacja „Spotlight” (Reflektor) ruszyła 12 lutego 1955 r. Do balonu podwieszano drewnianą skrzynkę z materiałami, których główny trzon stanowiła broszura „Za kulisami bezpieki i partii” Józefa Światły. Za przegrodą znajdowała się dokładnie odmierzona ilość lodu, która w określonym miejscu i czasie topniała do takiego momentu, że wywracała skrzynkę i rozsypywała umieszczony w niej ładunek.

Władze nie dały rady ukryć akcji przed społeczeństwem. Balony lądowały we Wrocławiu, Wałbrzychu, Głogowie i praktycznie w każdym miejscu Dolnego Śląska. 19 lutego 1955 r. przewodniczący Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego wydał instrukcję celem zabezpieczenia terenu przed kolportażem ulotek oraz ujawniania ich roznosicieli. Ludności oferowano wynagrodzenie za zbiór ulotek (20 zł) i powłok balonowych (100 zł). Za przechowywanie ulotek i powłok bezwzględnie karano, nawet więzieniem. Do działania zmobilizowano aktywistów partyjnych, żołnierzy, milicjantów, ormowców. Nieprecyzyjne wskazania w instrukcji powodowały kłopoty interpretacyjne, o czym donoszono z poszczególnych rejonów, prosząc o wytłumaczenie, czy wynagrodzenie przysługiwało za balony czy tylko ulotki lub razem za balony i ulotki.

11 marca ambasada USA w Krakowie raportowała, że z powodu zbyt słabego wiatru balony dotarły głównie nad Dolny i Górny Śląsk. Później gnane przez wiatr opadały od Gdańska po Zakopane, od Zgorzelca po Przemyśl (część odnaleziono w Ukrainie, Białorusi, Rosji). Raporty służb bezpieczeństwa zaroiły się od doniesień o społecznych odezwach na akcję radiową i balonową, np. w postaci listów kierowanych na adres RWE (przechwyconych przez cenzurę): „Komuniści mówią o pokoju, a przyjrzyjcie się pracy pokojowej. W Pafawagu budują czołgi, na Psim Polu samoloty odrzutowe, czy to jest pokojowe?” (Wałbrzych). W raportach z powiatu ząbkowickiego donoszono: „Odnaleziono 5 broszur prowokatora Światły oraz 1 w języku niemieckim. Nastawiono agentury, znaleźli je aktywiści, członkowie ORMO i funkcjonariusze MO. Nie stwierdzono akcji kolportażu. Niezależnie od tego odnaleziono w gromadzie Przedborowa ulotkę antypaństwową w języku rosyjskim oraz w gromadzie Srebrna Góra ulotkę w języku niemieckim”.

11 listopada 1955 r. rozpoczęto kolejną fazę operacji, formalnie zwanej Polską Operacją Zamorską. Od tego dnia rozpoczęto przesyłanie do kraju tzw. POP-ów, ośmiostronicowych broszur z materiałem informacyjnym oraz publicystycznym odnoszącym się do bieżących wydarzeń. Wysłano osiem numerów tego biuletynu. Ponadto za pomocą balonów wysyłano do Polski broszury „Wybrałem prawdę” Seweryna Bialera, tajny referat Nikity Chruszczowa, opis powstania czerwcowego 1956 w Poznaniu wraz z dokumentacją fotograficzną, biuletyny „Wolna Europa”, „Folwark zwierzęcy” George’a Orwella, dekret Świętego Oficjum potępiający PAX-owskie „Dziś i Jutro”, książkę „Zagadnienia istotne” Bolesława Piaseckiego.

Balony powodowały coraz większą irytację i frustrację władz polskich. 11 lutego 1956 r. rząd wysłał oficjalną notę protestacyjną do rządu USA, wskazując na zagrożenia w żegludze powietrznej samolotów pasażerskich oraz wykorzystywanie aparatury szpiegowskiej znajdującej się w balonach. Zgodnie z rytuałem państw komunistycznych oficjalną polską reakcję dyplomatyczną poprzedziło podobne pismo wystosowane 4 lutego 1956 r. przez radziecki MSZ do USA i Turcji. W prasie i radiu z niezwykłą gwałtownością zaatakowano „rozwydrzone szajki dolarowych judaszów, prowokatorów, agentów, szpiegów i wszelkiego rodzaju najmitów opłacanych przez Stany Zjednoczone“.

Przy wsparciu ZSRS rozpętano kampanię dyplomatyczną, której główną osią były: sprzeciw wobec ingerencji obcych państw w sprawy wewnętrzne, naruszenie suwerenności terytorialnej, stworzenie zagrożenia w ruchu lotniczym (podawano przypadki zderzeń samolotów pasażerskich i wojskowych w powietrzu), poparzenia wywoływane wodorem, pożary zabudowań. Projektowano szantaż wobec RFN, grożąc zatrzymaniem akcji łączenia rodzin. Ostatecznie go nie zrealizowano.

Jedną z osi protestów dyplomatycznych były katastrofy lotnicze. W styczniu 1956 r. doszło do zderzenia dwóch samolotów wojskowych, najprawdopodobniej ścigających balon, który na teren Węgier przyleciał z Austrii. 23 lutego 1956 r. prasę polską obiegła informacja o katastrofie czechosłowackiego samolotu pasażerskiego, w którym zginęło 22 pasażerów. „Słowo Polskie” pisało: „Świadkowie przesłuchani przez komisję [wypadkową] stwierdzili, że 17 i 18 stycznia, tj. w dniu poprzedzającym katastrofę i w dniu katastrofy, nad Słowacją środkową i bezpośrednio w obszarze powietrznym, w którym nastąpiła katastrofa, pojawiły się balony z ładunkiem ulotek, wysłane przez władze amerykańskie do obszaru powietrznego CSR. Szczątki takiego balonu zostały następnie odnalezione przez komisję w punkcie odległym o około 2 km od miejsca katastrofy na linii kierunku lotu samolotu”.

W sierpniu 1956 r. koło Sochaczewa rozbił się samolot wojskowy. Specjalna komisja powypadkowa orzekła, że przyczyną katastrofy było zderzenie maszyny z balonem obciążonym ulotkami propagandowymi wymierzonymi w ustrój PRL. Władze polskie zdecydowały się na zorganizowanie specjalnego systemu wczesnego ostrzegania przed balonami z antypaństwowymi ulotkami. Zarządzenie to nigdy nie zostało urzeczywistnione, a jego uchylenie nastąpiło 3 stycznia 1958 r. , po ustaniu akcji.

Akcję balonową nad terytorium Polski zakończono 20 października 1956 – po informacji o rozmowach pomiędzy Nikitą Chruszczowem a Władysławem Gomułką i zmianie ekipy rządzącej w Polsce. W czasie akcji wysłano ponad 13,2 mln ulotek.

Balony wracają

Pamięć o balonach była żywa wśród społeczeństwa. W czerwcu 1957 r. Władysław Kisielewski lecąc w deszczu swoim balonem, musiał awaryjnie lądować na polu. Jak opisywał: przemoczony, szukając pomocy w pobliskiej wiosce, wszedł do lasu, gdy zza drzew wyskoczył mężczyzna, wołając: „Panowie z Wolnej Europy, uciekajcie, bo nasz aktyw dzwonił na milicję”. Mniej szczęścia miał Franciszek Hynek (1897–1958), dwukrotny zwycięzca prestiżowych zawodów o puchar Gordon Benetta (1933, 1934). 7 września 1958 r. wystartował z Gniezna na wolnym balonie SP-BZB Poznań. W nocy z 7 na 8 września 1958 r. według opinii ekspertów jego balon zahaczył o linie wysokiego napięcia i spadł w okolicach miejscowości Szatarpy w powiecie kościerskim. Hynek zginął na miejscu. Choć dziś nie ma wątpliwości, że był to wypadek lotniczy, to w wielu środowiskach krąży opowieść o tym, że zbyt gorliwy milicjant zobaczywszy balon skojarzył go z tymi Wolnej Europy z lat wcześniejszych i strzelił do Hynka, czym spowodował upadek balonu.

Balony wróciły do Polski w marcu 1982 r. Akcja „Balony dla Polski” została zorganizowana przez utworzony we Francji Komitet Wolnych Balonów dla Polski (Comité des Ballons Libres vers la Pologne). Z duńskiej wyspy Bornholm wysłano około 10 tysięcy różnokolorowych balonów z podwieszonym ładunkiem zawierającym 12-stronicową ulotkę. Wydrukowana na niebiesko (miała szansę najdłużej przetrwać) zawierała informację na temat organizatora akcji, wybór wypowiedzi Jana Pawła II z grudnia 1981 r. i stycznia 1982 r. oraz analizą krakowskich prawników (w tym prof. Jana Środonia) dotyczącą bezprawności wprowadzenia stanu wojennego przez reżim Wojciecha Jaruzelskiego. Ponadto znajdowały się tam wiadomości o Solidarności i jej działalności poza Polską, karykatury, a także instruktaż dotyczący budowy powielacza i zachowania podczas kontaktów z milicją i wojskiem.

Czytaj więcej

„Major” Fydrych obchodzi Dzień Dziecka

Pierwsze balony dotarły do granicy z Polską już w nocy z 5 na 6 marca. Informacje o nich znalazły się w raportach Bałtyckiej Brygady Wojsk Ochrony Pogranicza. Żołnierze z grup patrolowych wybrzeża informowali, że około godz. 6.30 na plażach Darłowa, Jarosławca, Mielna i Kołobrzegu odnajdywano różnokolorowe balony z przyczepionymi ulotkami o antypaństwowej treści. Balony trafiały również do rąk rybaków (niektórzy oddawali je żołnierzom) oraz osób, które wcześnie rano wybrały się na spacer na okoliczne plaże, korzystając z pierwszych promyków wiosennego słońca i wyższej niż dotąd temperatury powietrza. Akcja zakończyła się sukcesem. Do Polski dotarło ponad 80 proc. balonów, które dostały się w ręce społeczeństwa.

Akcje balonowe wciąż są kontynuowane. Oprócz balonów obserwacyjnych, meteorologicznych, nadal wykorzystywane są do transportu treści politycznych, o czym świadczy przykład choćby Korei Południowej, skąd wysyłane są balony do Korei Północnej.

Autor jest naczelnikiem oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Szczecinie.

W ramach operacji „Spotlight” (1955–1956) do wysyłanych do Polski balonów dołączano specjalną drewni

W ramach operacji „Spotlight” (1955–1956) do wysyłanych do Polski balonów dołączano specjalną drewnianą skrzynkę z materiałami. Znajdowała się w niej dokładnie odmierzona ilość lodu. Topniejąc, wywracał skrzynkę, z której wysypywały się ulotki i broszury

Foto: AIPN

Białoruski balon nad Polską! – alarmowały ostatnio media. Trwają poszukiwania balonu obserwacyjnego, a może szpiegowskiego – pisały kolejne. Sprawa wywołała podobną sensację jak kilka miesięcy temu przelot chińskich balonów nad USA. Ale warto przypomnieć, że od lat stanowią one jedną ze skutecznych dróg wojny psychologicznej między zwaśnionymi stronami. I nie pierwszy raz podejrzane obiekty pojawiają się na polskim niebie.

Wojna psychologiczna

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich