Rząd właśnie skierował do Sejmu ustawę ratyfikującą umowę między Polską a Izraelem, na podstawie której powrócić mają wycieczki izraelskiej młodzieży do naszego kraju. Choć umowa zakończyła polityczny spór między rządami w Jerozolimie i Warszawie, to sprawa nie przestaje wywoływać emocji. Dziennik „Haaretz” oraz część liberalnych i lewicowych posłów do Knesetu oburzają się, że na wniosek strony polskiej dodano do umowy listę muzeów dokumentujących martyrologię Polski i Polaków podczas II wojny światowej. Jedną z nich powinni zobaczyć młodzi Izraelczycy.
Placówkami, których obecność na liście wzbudziła szczególne oburzenie, są muzea Ulmów w Markowej oraz Wyklętych w Ostrołęce. Pierwsze dlatego, że – zdaniem cytowanego przez „Frankfurter Allgemeine Zeitung” historyka Yachiela Weizmana – choć oddaje bohaterstwo rodziny, „ignoruje fakt, że było to wyjątkiem, a nie regułą”. Z kolei Muzeum Wyklętych znalazło się na celowniku z powodu zarzutu, że izraelska młodzież będzie zmuszana do czczenia Polaków, którzy podczas wojny zabijali Żydów.
Czytaj więcej
Co jest nie tak z obrazami, które tworzy sztuczna inteligencja?
I tu dochodzimy do sedna problemu, którym jest kwestia proporcji. Zarówno w przypadku sprawiedliwych, jak i wyklętych. To prawda, że wśród żołnierzy, którzy walczyli zbrojnie po 1945 r., zdarzali się bandyci, którzy mieli na sumieniu śmierć przedstawicieli mniejszości (nie tylko Żydów, ale też w przypadku wymienianego przez „Haaretz” Józefa „Ognia” Kurasia Słowaków czy – jak w przypadku Romualda „Burego” Rajsa – Białorusinów). Skądinąd sam z tego między innymi powodu mam z pamięcią o wyklętych poważny problem. Nie tylko dlatego, że część ich ideologii, szczególnie u rekrutujących się z NSZ, skażona była antysemityzmem, ale właśnie dlatego, że historię, która jest skomplikowaną mieszanką półcieni, stara się przy kulcie wyklętych postawić w całkowicie jednoznacznym świetle. Naprawdę mamy wiele postaci z historii, które nie budzą aż takich kontrowersji. Ale bez wątpienia komuniści skazali wyklętych na zapomnienie i choćby z tej racji Polska winna pamięć o nich przywrócić. Nie wszystkich jednak bałwochwalczo czcić, tylko raczej wzbudzić refleksję nad tragedią ich losów.