Michał Szułdrzyński: Biedni Niemcy patrzą na III Rzeszę

Twierdzenie, że alianci wyzwolili Niemcy od nazizmu, sprawia, że niemieckie zbrodnie wojenne zostają wyrwane z narodowego kontekstu.

Publikacja: 12.05.2023 17:00

Michał Szułdrzyński: Biedni Niemcy patrzą na III Rzeszę

Foto: mat.pras.

Zaskoczyły mnie zabawy historią w tym tygodniu. Wiceszef MSZ i minister ds. służb Maciej Wąsik napisał, że 8 maja 1945 r. żadnego wyzwolenia nie było, bo wojna dla Polaków się nie skończyła. Jednak wbrew temu, co twierdzi Wąsik, dla znacznej większości Polaków maj 1945 r. przyniósł zakończenie wojny. Owszem, przywoływani w jego wpisie partyzanci, którzy walczyli z komunistami o wolność i życie, nie rzucili broni. Walczyły dalej tysiące czy nawet dziesiątki tysięcy osób, które nie mogły liczyć na spokojne życie w zsowietyzowanej Polsce. Ale – podobnie jak w przypadku dyskusji o Holokauście – najważniejsze są kwantyfikatory. Dla większości Polaków nastał pokój, skończyła się straszna okupacja niemiecka, podczas której można było codziennie stracić życie bez żadnego powodu. Stalinizm pochłonął mnóstwo ofiar, ale nie mógł się równać z systematycznym niszczeniem Polski, Polaków (w tym polskich Żydów). W czasie stalinizmu nie było wolności, ale Polskę odbudowywano. Dla więźniów obozów koncentracyjnych to był naprawdę dzień wyzwolenia. I tu leży zasadniczy błąd Wąsika.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Polacy wobec Holokaustu – duma i wstyd

Zgoła odmienną perspektywę przedstawił Olaf Scholz, wyrażając wdzięczność 8 maja za wyzwolenie Niemiec od nazistowskiej dyktatury, i stwierdził, że demokracja nie jest nam dana raz na zawsze. Błąd niemieckiego kanclerza był znacznie poważniejszy niż polskiego polityka. Alianci, owszem, obalili reżim nazistowski, podzielili Niemcy na strefy okupacyjne i po latach pozwolili im się zjednoczyć. Ale jego twierdzenie sugeruje, jakoby jakaś obca dyktatura zajęła Niemcy w 1933 r., a następnie została obalona w 1945 r.

I znów kwantyfikatory: większa część Niemców traktowała III Rzeszę jako swoją ojczyznę, a nawet zgadzała się z ideologią nazistowską. By przekonać się, jak głęboko ona weszła w myślenie o narodach Wschodu, warto zajrzeć do zbioru wybitnych reportaży ze współczesnych Niemiec mego redakcyjnego kolegi Jerzego Haszczyńskiego. Tymczasem podczas wizyty w berlińskim muzeum Clausa von Stauffenberga można odnieść wrażenie, że protest przeciw nazizmowi był powszechny. Wystawę bowiem skonstruowano w taki sposób, że przedstawiano kolejno grupy społeczne, które były przeciwne Hitlerowi: robotników, studentów, kler, Żydów (sic), inteligencję i w końcu żołnierzy – właśnie tych skupionych wokół Stauffenberga.

Prawda jest jednak inna. Twierdzenie, że alianci wyzwolili Niemcy od nazizmu, sprawia, że niemieckie zbrodnie wojenne zostają wyrwane z narodowego kontekstu. 

Prawda jest jednak inna. Twierdzenie, że alianci wyzwolili Niemcy od nazizmu, sprawia, że niemieckie zbrodnie wojenne zostają wyrwane z narodowego kontekstu. A przecież NSDAP głosiła wyższość rasową i narodową Niemców nad całym światem, a nie tylko ideologiczną czy partyjną. To po pierwsze.

Po drugie, owo twierdzenie oznacza, że alianci tak samo wyzwolili Niemców, jak np. Polaków. A między losem Polaków i Niemców podczas wojny nie ma żadnej symetrii. Niebezpieczeństwo narracji Scholza polega więc na tym, że sugeruje, iż zarówno Polacy, jak i Niemcy byli ofiarami bliżej nieokreślonych nazistów.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Zapoznana nauka JP2

Takie widzenie historii nie pojawiło się w Niemczech wczoraj. W 2019 r., podczas 75. rocznicy lądowania w Normandii, kanclerz Angela Merkel mówiła o operacji wojskowej, która doprowadziła do wyzwolenia Niemiec. Musimy zrozumieć, że choć z Warszawy do Berlina jest tylko pięć godzin jazdy samochodem, to spojrzenie na przeszłość w obu stolicach jest zupełnie inne i będzie się chyba tylko coraz bardziej rozjeżdżać. Jednocześnie musimy podkreślać, że narracja Scholza i Merkel jest przez Polskę nie do zaakceptowania. Bez względu na to, czy rządzi PiS, czy PO.

Zaskoczyły mnie zabawy historią w tym tygodniu. Wiceszef MSZ i minister ds. służb Maciej Wąsik napisał, że 8 maja 1945 r. żadnego wyzwolenia nie było, bo wojna dla Polaków się nie skończyła. Jednak wbrew temu, co twierdzi Wąsik, dla znacznej większości Polaków maj 1945 r. przyniósł zakończenie wojny. Owszem, przywoływani w jego wpisie partyzanci, którzy walczyli z komunistami o wolność i życie, nie rzucili broni. Walczyły dalej tysiące czy nawet dziesiątki tysięcy osób, które nie mogły liczyć na spokojne życie w zsowietyzowanej Polsce. Ale – podobnie jak w przypadku dyskusji o Holokauście – najważniejsze są kwantyfikatory. Dla większości Polaków nastał pokój, skończyła się straszna okupacja niemiecka, podczas której można było codziennie stracić życie bez żadnego powodu. Stalinizm pochłonął mnóstwo ofiar, ale nie mógł się równać z systematycznym niszczeniem Polski, Polaków (w tym polskich Żydów). W czasie stalinizmu nie było wolności, ale Polskę odbudowywano. Dla więźniów obozów koncentracyjnych to był naprawdę dzień wyzwolenia. I tu leży zasadniczy błąd Wąsika.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi