Listy do Henia
WLublinie od ponad 30 lat działa Ośrodek Brama Grodzka – Teatr NN. Brama Grodzka oddzielała kiedyś chrześcijańską część miasta od żydowskiej na Podzamczu. To tam w czasie okupacji powstało zamknięte getto.
Jednym z projektów mających przypominać tamte wydarzenia są „Listy do Henia”, wymyślone przez Tomasza Pietrasiewicza, założyciela i dyrektora ośrodka. Począwszy od 2005 r. co roku 19 kwietnia na schodach budynku Banku Pekao przy Krakowskim Przedmieściu 64 instalowana jest reprodukcja ostatniego zdjęcia Henia Żytomirskiego – to jest miejsce, w którym sześciolatek został sfotografowany latem 1939 r. Każdy, kto chce, szczególnie dzieci i młodzież szkolna, może do specjalnej skrzynki wrzucić list do chłopca, który zamieszkał z rodzicami w getcie lubelskim i najprawdopodobniej zginął 9 listopada 1942 r. w obozie zagłady na Majdanku.
Szczegóły życia Henia i jego rodziny odtworzyła Neta Żytomirska-Avidar, graficzka z Izraela. W 2001 r. przyjechała do Lublina i przywiozła ze sobą kilka listów i zdjęć z albumu rodzinnego. Ofiarowała je Ośrodkowi Brama Grodzka – Teatr NN.
Getto na Podzamczu istniało od wiosny 1941 r. do kwietnia następnego roku. Zamknięto w nim także Romów. Ok. 26 tys. osób wywieziono z getta lubelskiego do obozu w Bełżcu, a około 1500 osób rozstrzelano podczas likwidacji getta. Kilka tysięcy Żydów w kwietniu 1942 r. przeniesiono do nowego getta na Majdanie Tatarskim. Zlikwidowano je na początku listopada – mieszkańców wywieziono na Majdanek. Hitlerowcy wyburzyli większość domów na Podzamczu. Po wojnie ich nie odbudowano.
W przejmującym filmie – wspomnieniu Ewy Eisenkei „Gruzy leżały” – animatorzy kultury z Ośrodka Brama przyznali: „Zaczynając na początku lat 90. naszą działalność w Bramie Grodzkiej również nic nie wiedzieliśmy o historii lubelskich Żydów. Nie byliśmy świadomi tego, że olbrzymia, pusta przestrzeń po jednej stronie Bramy ukrywa Pamięć po mieście żydowskim, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że Brama prowadzi do nieistniejącego miasta, żydowskiej Atlantydy. W miejscu, w którym przez lata były domy, synagogi i ulice, jest teraz wielki parking, nowe drogi i trawniki”.
Od 2004 r. na nieistniejącym skrzyżowaniu ulic Krawieckiej i Podwale pali się Lampa Pamięci. Nie gaśnie ani w dzień, ani w nocy. Jest symbolem pamięci o nieistniejącym już mieście.
Puste wielkie krzesła
Krakowski plac Bohaterów Getta mieści się na Podgórzu. To właśnie w tej dzielnicy – oddzielonej Wisłą od Wawelu – hitlerowcy zorganizowali getto krakowskie. Plac nazywany kiedyś Małym Rynkiem, a potem Zgody, był miejscem zbiórek i początkiem wywózki do obozów. Getto istniało dwa lata, od marca 1941 do marca 1943 r. Zamknięto w nim ok. 20 tys. osób. Większość Żydów z Krakowa wywieziono do obozów w Bełżcu i w Płaszowie, ale kilka tysięcy zamordowano na terenie getta w czasie akcji wysiedleńczej.
Z życiem Żydów w Krakowie bardziej kojarzony jest Kazimierz niż Podgórze. Nawet w filmie Stevena Spielberga „Lista Schindlera” w scenach przymusowego przesiedlania do getta popełniono świadomie błąd. W filmie aktorzy i statyści przenoszą się z Podgórza na Kazimierz, gdy w rzeczywistości była to droga w przeciwnym kierunku. Ta zmiana wynikała z niemożności zachowania scenografii wojennej – widoczny byłby maszt. Również samo filmowe getto umieszczono w scenerii Kazimierza, a nie Podgórza.
Niezwykłym świadkiem życia w getcie krakowskim była Apteka pod Orłem Tadeusza Pankiewicza przy placu Zgody. Właściciel prowadził ją przez cały czas okupacji. Był jedynym Polakiem mającym prawo do stałego przebywania w getcie. Ale musiał oddać swoje mieszkanie nad apteką – przeprowadził się do jednego z pomieszczeń apteki i tam zamieszkał.
Pankiewicz i jego asystentki: Irena Droździkowska, Aurelia Danek i Helena Krywaniuk, byli łącznikami pomiędzy Żydami w getcie i poza nim, przekazując informacje, szmuglowaną żywność, ofiarowując medykamenty. Stali się też depozytariuszami wartościowych rzeczy powierzanych im przez deportowanych w ostatnich chwilach przed opuszczeniem getta. Załoga apteki widziała też krwawe i okrutne metody selekcji mieszkańców przed wysiedleniem na placu Zgody.
Po wojnie aptekę znacjonalizowano (choć Pankiewicz prowadził ją jeszcze kilka lat), a potem zamieniono w Bar Nadwiślański. – Dzięki staraniom grupy społeczników bar zlikwidowano w 1981 r. i stworzono muzeum – opowiada Bartosz Heksel, kustosz z Muzeum Krakowa, który pracuje w oddziale Fabryka Schindlera na Pogórzu. Ale po to, by muzeum mogło powstać, wyraźnie akcentowano postać Polaka, Pankiewicza, a nie miejsce, w którym apteka działała.
Już w styczniu 1944 r. hitlerowcy zaczęli dawać przydziały na mieszkania na Podgórzu. Po likwidacji getta jesienią i zimą 1943 r. grupa Żydów sprzątała teren. Sprzęty dzielono na takie, które można sprzedać, oraz takie, które trzeba spalić. Przeprowadzono deratyzację.
– Pod koniec wojny w Krakowie mieszkało więcej osób niż na początku i to pomimo likwidacji getta – relacjonuje Bartosz Heksel. – A po wojnie miasto stało się centrum migracyjnym. Przyjeżdżali zarówno ludzie z Warszawy po powstaniu, jak i emigranci z Kresów.
Tak jak warszawski Umschlagplatz schowany jest między wysokimi nowoczesnymi budynkami, tak krakowskie Podgórze ma kilkanaście starych zachowanych uliczek z kamienicami pamiętającymi getto, ale jest też dzielnicą z nowoczesnymi osiedlami. Podobnie jak sąsiadujące Zabłocie. Część starych domów wyburzono, gdy poszerzano ulice, zmieniano ich przebieg.
W dzielnicy ma swoją siedzibę także Muzeum Podgórza, z czasową wystawą „Zanim wyrosły mury. Żydzi w Podgórzu” pokazującą życie społeczności żydowskiej przed wojną (Kraków chyba jako jedyne miasto miał w swoim obrębie dwie gminy żydowskie: na Pogórzu i na Kazimierzu).
Wciąż jednak to bardziej Kazimierz niż Podgórze kojarzony jest z żydowskim Krakowem. Być może dzieje się tak dlatego, że na Kazimierzu zadbano o rekonstrukcję starych domów, synagog czy cmentarzy, a na Podgórzu nie.
Na pewno plac Bohaterów Getta z rzędami wielkich, pustych, metalowych krzeseł zmusza do zadumy. Stoją na nim 33 duże krzesła i 37 mniejszych, na których każdy mógł usiąść. Zwykle siedzą tu wycieczki młodzieży – zazwyczaj na ziemi, a nie na krzesłach. Od czasu, gdy zwiedzający słuchają przewodników przez słuchawki, na placu panuje cisza bez względu na to, ile zatrzymuje się na nim grup. Puste wielkie krzesła, młodzież siedząca w półkolu na ziemi i cisza. Mimo to nie odnosi się wrażenia, że czas się zatrzymał kilkadziesiąt lat temu. Tuż obok przejeżdżają tramwaje i samochody. Podgórze nie jest już obrzeżem miasta, lecz prawie jego centrum.
Na Bałutach
Najdłużej getto istniało w Łodzi. Utworzono je w lutym 1940 r., a zlikwidowano w sierpniu 1944 r. Było drugim pod względem wielkości na terenach okupowanych. Zamknięto w nim ok. 160 tys. Żydów łódzkich, ok. 20 tys. Żydów przywiezionych z różnych europejskich krajów (między innymi z Czech) oraz kilkanaście tysięcy osób przywiezionych z innych gett. Stworzono także oddzielny obóz cygański oraz obóz koncentracyjny dla dzieci polskich.
Getto zlokalizowano na Bałutach, jednej z biedniejszych przedwojennych dzielnic miasta. W znacznej części zamieszkiwanej przed wojną przez Żydów. Składało się z trzech części, najpierw można się było z jednej do drugiej przedostać przez bramy, potem łączyły je trzy kładki: dwie nad ul. Zgierską, jedna nad Limanowskiego.
– Przed wojną mawiano: bez kija i noża nie podchodź do bałuciorza – mówi Patryk Robach, miłośnik Łodzi, ale szczególnie Bałut (gdzie mieszka), prowadzący firmę turystyczną. Jak mówi, jest łodzianinem w szóstym pokoleniu, bałuciarzem z urodzenia i wyboru. Czwarty rok organizuje spacery po mieście, w tym po cmentarzu żydowskim i terenie dawnego getta. Na niektórych ulicach zachowało się wiele przedwojennych kamienic. Widnieją na nich tabliczki opisujące funkcje, jakie pełniły, gdy było tu getto. Najwięcej wokół Bałuckiego Rynku.
Na terenie getta znalazł się kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy ul. Zgierskiej, wysoki, z czerwonej cegły, z dwiema wieżami widocznymi z wielu miejsc w dzielnicy. – Tuż przy nim była jedna z trzech kładek. Przez rok stał zamknięty w środku getta. Potem wykorzystano go jako magazyn zrabowanych rzeczy. W kościele powstała sortownia pierza i puchu. Żydzi nazywali to miejsce „białą fabryką”, nawiązując do znanej w Łodzi przed wojną fabryki włókienniczej Ludwika Geyera. Zwykle z kościoła puch wywiewało na ulice – opowiada Patryk Robacha.
Kiedyś wszedł do jednej z kamienic na ul. Zgierskiej, fotografował sień. Spotkał starszą panią, mieszkankę, i zapytał, czy wie, co w budynku działo się w czasie wojny – nie wiedziała. – Inna pani opowiedziała, że jej matka jest dzieckiem getta przerzuconym przez płot jako niemowlę w czasie akcji Wielka Szpera we wrześniu 1942 r. Z getta wywieziono wówczas i zamordowano dzieci do lat dziesięciu i osoby powyżej 65. roku życia, chorych i tych, którzy nie pracowali. Do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem trafiło ponad 15 tys. osób.
Akcja wysiedleńcza rozpoczęła się od ewakuacji pacjentów szpitalnych (i personelu) oraz więźniów (na terenie getta działało więzienie centralne). 4 września Chaim Mordechaj Rumkowski, przełożony Starszeństwa Żydów na Bałuckim Rynku powiedział do zebranego tłumu: „Ponury podmuch uderzył getto. Żądają od nas, abyśmy zrezygnowali z tego, co mamy najlepszego – naszych dzieci i Starszych. […] W moim wieku, muszę rozłożyć ręce i błagać: Bracia i siostry! Oddajcie mi je! Ojcowie i matki – dajcie mi swoje dzieci! […] Muszę przygotować tę trudną i krwawą operację, muszę odciąć gałęzie, aby ocalić pień. Muszę zabrać dzieci, ponieważ jeżeli tego nie zrobię, inni mogą być także zabrani – broń Boże. […] Wyciągam do was moje złamane, trzęsące się ręce i błagam: dajcie tym rękom ofiary! Tylko tak możemy zapobiec przyszłym cierpieniom i zbiorowość stu tysięcy Żydów może być zachowana”.
Chaim Mordechaj Rumkowski budzi wiele kontrowersji. Był potępiany jako kolaborant nazistów, ale też część badaczy czy publicystów zwraca uwagę na to, że było to najdłużej istniejące getto, nie było w nim takiego głodu, jak w warszawskim. – Gdy oprowadzam po terenie getta, nie przekazuję swojej opinii na temat Rumkowskiego, wskazuję tylko, że istnieją różne źródła historyczne, które warto przeczytać. Każdy powinien swoją opinię oprzeć na wiedzy, a nie na płytkiej publicystyce – uważa Patryk Robacha. Stara się być nie tylko przewodnikiem, ale także badaczem. Opublikował książeczkę o bożnicy na Bałuckim Rynku, o której do niedawna nie wiedziano wiele. Być może, gdy znajdzie czas, napisze kolejną, o cmentarzu żydowskim.
13 lat istnieje w Łodzi Centrum Dialogu im. Marka Edelmana, które dba o to, by pamiętać, że Łódź była miastem wielu kultur i społeczności – w tym żydowskiej. Centrum ma swoją siedzibę w parku Ocalonych, którego częścią są drzewka posadzone przez Żydów z Łodzi, którzy przeżyli holokaust. Pomysłodawczynią tej idei była jedna z ocalałych – pani Halina Elczewska. Park oficjalnie otwarto pod koniec sierpnia 2004 r., w 60. rocznicę likwidacji getta. I choć drzew nie będzie w parku coraz więcej, będą coraz wyższe, silniejsze, mocniejsze.
Getto w Łodzi było najdłużej istniejącym w Polsce. Założono je w lutym 1940 r., a zlikwidowano 29 sierpnia 1944 r. Przebywało tu nawet ok. 200 tys. Żydów. Na zdjęciu handlarz złomem, 1940 r.
Foto: PRISMA BY DUKAS/UNIVERSAL IMAGES GROUP/GETTY IMAGES
Getto w Rzeszowie zaczęto wyznaczać w październiku 1940 r., a zlikwidowano we wrześniu 1942 r. W szczytowym momencie przebywało tu 20 tys. osób. Zdjęcie z 1941 r.
Foto: FORUM/RSW/FORUM
Co roku 19 kwietnia ośrodek Brama Grodzka – Teatr NN wystawia na schodach jednego z lubelskich banków zdjęcie Henia Żytomirskiego, zrobione w tym miejscu latem 1939 r. Henio zginął najprawdopodobniej w obozie w Majdanku w listopadzie 1942 r.
Foto: ARCHIWUM FOTOGRAFII OŚRODKA „BRAMA GRODZKA - TEATR NN" W LUBLINIE, KOLEKCJA NETY ŻYTOMIRSKIEJ-AVIDAR