Plus Minus: Dlaczego nie wyobrażamy sobie chrupiących świerszczy na polskim talerzu?
Nie pierwszy raz Polacy straszeni są tym, że Zachód zmusi ich do jedzenia robaków i zakaże jedzenia mięsa, co wywołuje w części społeczeństwa wstręt. A jest to uwarunkowane kulturowo: ten, kto je coś zupełnie innego niż my, musi być barbarzyńcą. Ludzie wyrażają swoją tożsamość przez jedzenie i definiują w ten sposób „swoich”.
Z drugiej strony święty Jan Chrzciciel żywił się miodem i szarańczą. Zresztą owady na przestrzeni wieków były symbolem ascezy, postu, wyrzeczenia pierwszych pustelników. Tym bardziej zaskakuje mnie to, że owady są w prawicowej publicystyce zagrożeniem dla chrześcijaństwa, a tyle uwagi jedzeniu mięsa poświęca się w niej w okresie Wielkiego Postu.
Ale dlaczego robaki mają być bardziej obrzydliwe niż czernina?
Jan Chryzostom Pasek podczas wyprawy Stefana Czarnieckiego do Danii w XVII wieku zetknął się z kaszanką, która była dla niego czymś wstrętnym. Pochodził spod Rawy Mazowieckiej, a mieszkał pod Krakowem. Zresztą kiedy był dowódcą eskorty posła moskiewskiego, który udał się w podróż do króla Polski, został w drodze zaproszony na „łabędzią dupę”. Kuper kury, gęsi czy łabędzia był ceniony ze względu na tłuszcz, a to, co tłuste, inaczej niż dzisiaj, było tożsame ze smacznym. Jan Chryzostom Pasek jednak odmówił – po pierwsze, łabędź był dla niego niejadalny, po drugie, zwłaszcza jego kuper. Wybór zapadał więc nie na poziomie smaku, lecz świadomości, kultury.