Bogusław Chrabota: Kult Jana Pawła II obroni tylko prawda

Jan Paweł II zasłużył na swoje „santo subito” tytaniczną pracą, wysiłkiem, cierpieniem. Zmienił świat, zwłaszcza naszą jego część, ale czy można mu przypisywać atrybuty bezgrzeszności czy nieomylności?

Publikacja: 17.03.2023 17:00

Bogusław Chrabota: Kult Jana Pawła II obroni tylko prawda

Foto: PAP/Tytus Żmijewski

Dobra informacja z kręgów episkopatu. Polski Kościół powoła niezależny zespół ekspertów do zbadania skali wykorzystywania seksualnego osób małoletnich przez duchownych. To kolejny ważny, a przede wszystkim odważny krok po powołaniu delegata ds. ochrony dzieci i młodzieży oraz Fundacji św. Józefa, która ma pomagać m.in. osobom skrzywdzonym przez pedofilów w sutannach. Trudnej przeszłości nie można zamiatać pod dywan ani odpędzać zaklęciami o ataku na uświęconą instytucję. Jak bardzo byśmy nie doceniali zasług Kościoła katolickiego dla naszego państwa i narodu, zawsze jego ważną częścią byli ludzie. Zarówno ci w sutannach, jak i związany z Kościołem instytucjonalnym laikat. Czy w istocie, oceniając rolę Kościoła, winniśmy o tym zapominać?

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Azja patrzy na Xi Jinpinga. Megaloman prący ku wojnie?

Nie ukrywam, że aksjologiczny integryzm, z jakim mamy do czynienia przy rzekomej obronie czci polskiego Kościoła, pachnie mi herezją. Z zasady pomija bowiem oczywistą prawdę, że treścią każdej, także naszej grupy wyznaniowej są ludzie. Czyżby chrześcijaństwo traktowało taką grupę czy indywidualnych jej członków jako sacrum? Nie stoi za tym ani żadna prawda teologiczna, ani historyczna. Co więcej, istotą człowieczeństwa w teologii jest jego grzeszność. Z tego się wzięliśmy jako gatunek i cały aparat miłosierdzia w chrześcijaństwie polega na rozpoznaniu grzechu i uwolnieniu człowieka od jego ciężaru. Społeczności wiernych były tego świadome od zarania Kościoła. Stąd indywidualne i zbiorowe akty pokuty, które były ważną, jeśli nie najważniejszą częścią dziejów chrześcijaństwa.

Skąd więc nagłe przekonanie, że dzisiejszy Kościół jest bezgrzeszny, a jego cześć nienaruszalna? Skąd przekonanie, że bezgrzeszni są jego hierarchowie, choćby najzacniejsi, choćby nosili aureolę. Jedyna prawda o nich to pewność, iż byli i są ludźmi, z całym bagażem obciążonego grzechem człowieczeństwa. Dotyczy to również tych, którzy wyjątkowo zasłużyli się ludzkości i narodom, jak Karol Wojtyła.

Nie ukrywam, że aksjologiczny integryzm, z jakim mamy do czynienia przy rzekomej obronie czci polskiego Kościoła, pachnie mi herezją. Z zasady pomija bowiem oczywistą prawdę, że treścią każdej, także naszej grupy wyznaniowej są ludzie. 

Kiedy myślę o moim – bo wciąż jest moim – papieżu, widzę w nim bojownika ważnych spraw. Bez wątpienia miał szczęście. Większość dzieł, które podejmował, kończyła się sukcesem. Zasłużył na swoje „santo subito” tytaniczną pracą, wysiłkiem, cierpieniem. Zmienił świat, zwłaszcza naszą jego część, ale czy można mu przypisywać atrybuty bezgrzeszności albo nieomylności. To właśnie próg herezji; w historii chrześcijaństwa bywali tytani nie mniejsi od Wojtyły, by wymienić choćby św. Pawła czy św. Augustyna. Czy pamiętamy jednak, kim byli, zanim weszli na ścieżkę, która zaprowadziła ich do świętości? I czy ta wstydliwa przeszłość była w kolizji z późniejszą świętością? W najmniejszym stopniu; świętość była skutkiem wyjścia z grzechu.

Dlatego nie można z góry zakładać, że Karol Wojtyła nie popełnił błędów czy zaniedbań. Co więcej, nawet jeśli popełnił, to dopiero po ich ujawnieniu możemy przebadać, w jaki sposób to wpłynie na bilans jego dokonań oraz czy realnie podważy nasze przekonanie o jego świętości. Dlatego nie bójmy się tej prawdy, tych badań, sine ira et studio. Kult ma wartość wtedy, kiedy stoi za nim prawda. W przypadku jej braku kult musi stać się wątpliwy.

I jeszcze jedno; mam świadomość, że polski Kościół walczy o przetrwanie. Przeżył ostatnio wiele kolizji. Zderzył się z niechcianymi prawdami. Ciąży na nim presja polityki, moralności, obcych systemów wartości i ideologii. Trzeba zrozumieć, że siłą każdego związku wyznaniowego, jeśli odejmie się obwolutę zinstytucjonalizowanej hierarchii i ceremoniałów, jest siła tożsamości grupy, jej autorytetów i wspólna aksjologia. Warto na poważnie zadać sobie pytanie, czy ta siła nas, współczesnych Polaków, jeszcze wiąże. Czy jesteśmy spójną wspólnotą? Czy łączą nas te same autorytety? Wspólna aksjologia? Ze smutkiem, czy bez, trzeba przyznać, że te czasy minęły i wielka w tym zasługa aliansu tronu z ołtarzem. Kto tak naprawdę ponosi za to winę? Mityczna postkomuna i neomarksiści? A nie sternicy Kościoła? Czyżby naprawdę wszyscy mieli czyste ręce?

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Senne koszmary z Hiroszimy

Dziś te same ręce trzymają się kurczowo kultu św. Jana Pawła II, nie rozumiejąc, że obroni go nie kult, ale prawda o nim jako człowieku  i liderze. Na szczęście ta prawda jest coraz bardziej oczywista także w kręgach episkopatu. Cieszą więc ostatnie wspólne decyzje biskupów. Możliwe, że właśnie świadomie czy intuicyjnie wchodzimy wszyscy na ścieżkę przetrwania.

Dobra informacja z kręgów episkopatu. Polski Kościół powoła niezależny zespół ekspertów do zbadania skali wykorzystywania seksualnego osób małoletnich przez duchownych. To kolejny ważny, a przede wszystkim odważny krok po powołaniu delegata ds. ochrony dzieci i młodzieży oraz Fundacji św. Józefa, która ma pomagać m.in. osobom skrzywdzonym przez pedofilów w sutannach. Trudnej przeszłości nie można zamiatać pod dywan ani odpędzać zaklęciami o ataku na uświęconą instytucję. Jak bardzo byśmy nie doceniali zasług Kościoła katolickiego dla naszego państwa i narodu, zawsze jego ważną częścią byli ludzie. Zarówno ci w sutannach, jak i związany z Kościołem instytucjonalnym laikat. Czy w istocie, oceniając rolę Kościoła, winniśmy o tym zapominać?

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi