W świetle statystyk Jeremy nie jest ofiarą opiatów. 52-letni inżynier, wuj mojego znajomego dziennikarza pracującego dla Huffington Post w Nowym Jorku, popełnił samobójstwo, wprowadzając spaliny do kabiny swojego samochodu. Ale to fentanyl, jeden z najbardziej rozpowszechnionych w Ameryce opiatów syntetycznych, spowodował, że stoczył się na dno.
Jego historia jest dość typowa dla przeszło 20 mln Amerykanów, którzy są dziś uzależnieni od tych leków pierwotnie przeznaczonych do uśmierzania przewlekłego bólu, przede wszystkim związanego z rakiem. Najpierw dobra praca, kredyt na dom, poważne wydatki związane z edukacją dzieci. Potem utrata źródeł dochodu na fali kryzysu finansowego, depresja, marne ubezpieczenie zdrowotne, które nie pozwala na zderzenie się z istotą problemów, i lekarz, który przepisuje znacznie tańsze leki uśmierzające ból, dające ułudę dobrego samopoczucia. Jak fentanyl.
Jeremy z biegiem lat brał go coraz więcej. Najpierw pozyskiwał preparaty uśmierzające ból całkiem legalnie, na receptę. Potem już na czarnym rynku. Nie był w stanie szukać pracy, w rodzinie mnożyły się konflikty, dom trzeba było sprzedać, bo nie starczyło na raty kredytu. Aż w końcu po rozwodzie Jeremy zamknął się w sobie, nie widział światełka w tunelu. Wpadł w głęboką depresję. To moment, w którym wiele osób z podobnym problemem sięga po coraz większe dawki leku, aż w końcu organizm tego nie wytrzymuje. Jeremy najwyraźniej chciał skrócić drogę męki, bo czuł, że z uzależnieniem nie wygra. I sam wybrał moment śmierci.
Czytaj więcej
Inácio Lula da Silva został prezydentem Brazylii. Zwycięstwo twórcy spektakularnych programów socjalnych, piewcy demokracji, nie oznacza jednak, że Brazylii będzie nagle bliżej do Waszyngtonu niż Pekinu i Moskwy.
Prawdziwa twarz Sacklerów
Najbardziej aktualne dane Centrum Kontroli Chorób i ich Zapobiegania (CDC) o przedawkowaniu opiatów dotyczą roku 2021. Wynika z nich, że w USA zmarło z tego powodu 108 tys. osób, o 15 proc. więcej niż w poprzednim rekordowym roku 2020. A wówczas też zanotowano 20-proc. wzrost. Jego dynamika może przerażać, ale same liczby też nie pozostawiają obojętnym. 108 tys. osób to więcej niż od początku inwazji 24 lutego zginęło żołnierzy w Ukrainie. I dwa razy tyle, ile przez 19 lat zginęło amerykańskich żołnierzy w Wietnamie.