Zbliżające się wielkimi krokami Święto Niepodległości od kilkunastu lat kojarzy się głównie z marszem organizowanym przez środowiska narodowe. Choć największe zadymy towarzyszyły temu wydarzeniu u progu drugiej dekady XXI wieku, czyli bez mała dziesięć lat temu, a sam Marsz Niepodległości nie budzi już takich emocji, to z pewnością wieczorne, główne wydania serwisów informacyjnych rozpoczną się od komunikatów o tym, że jak co roku było bezpiecznie (media rządowe) lub jak co roku były burdy (media opozycyjne). Trudno się więc emocjonować samym pochodem – ot, różne strony politycznego sporu muszą po raz kolejny odegrać swe role w polskim teatrze politycznym.
Tegoroczny marsz jest jednak ciekawy z innego powodu. Narodowcy będą szli ulicami Warszawy pod hasłem „Silny naród, wielka Polska”. Warto się nad nim zatrzymać choćby dlatego, że w ostatnich miesiącach przyjęliśmy miliony uchodźców z Ukrainy, spośród których wielu zostanie w naszym kraju i będzie współtworzyć polskie społeczeństwo. Nie ma już wielu miejsc, w których Ukraińców by nie było. Szacunki są różne, ale można założyć, że obecnie przebywa w Polsce ok. 2,5 mln naszych sąsiadów zza Buga. Jeśli dodamy do tego uchodźców z Białorusi, a także pracowników z innych państw byłego ZSRR czy krajów Azji Południowo-Wschodniej, prawdopodobnie co dziesiąty mieszkaniec naszego kraju nie jest etnicznym Polakiem. Bez wątpienia są już jednak takie dzielnice Warszawy, Krakowa, Wrocławia czy Gdańska, gdzie ten odsetek jest wyraźnie wyższy. Słychać to na ulicach, w komunikacji publicznej, w urzędach i szkołach.
Czym w ogóle jest naród (a dokładniej – czym będzie się stawać), a co za tym idzie, czym jest państwo, które w jakimś sensie uzasadnia jego istnienie i determinuje jego kształt w mniejszym lub większym stopniu? Skupię się głównie na pierwszym ze wspomnianych wątków, ale nie chciałbym, aby choć na chwilę umknął nam ten drugi.
Czytaj więcej
Rewolucja technologiczna, zmiana sposobu oraz form wykonywania pracy sprawiły, że stajemy dziś przed koniecznością całkowitej zmiany systemów szkolnictwa funkcjonujących w niemal niezmienionym kształcie od 200 lat.
Język jako granica
Rozważania te chciałbym rozpocząć od osobistej refleksji. W ostatnich miesiącach dość często bywałem na pograniczu – polsko-czeskim, polsko-ukraińskim, polsko-słowackim i polsko-niemieckim. Po raz pierwszy w życiu tak mocno uderzyła mnie kwestia umowności tych linii na mapie. W sumie co to za różnica, czy jestem po jednej, czy też po drugiej stronie strumyczka, rzeki albo górskiej ścieżki.