Bogusław Chrabota: Pogrzeb Elżbiety II czyli targowisko próżności

W poniedziałek, 19 września, świat widział tylko jedno – pogrzeb królowej Elżbiety II.

Publikacja: 23.09.2022 17:00

Bogusław Chrabota: Pogrzeb Elżbiety II czyli targowisko próżności

Foto: AFP

Temat przyćmił wszystkie inne; już nie miliony, a miliardy telewidzów z wypiekami na twarzach przyglądały się konduktowi, a potem uroczystościom pogrzebowym w opactwie westminsterskim; przejmowały „dramatycznym losem pary odrzuconych Sussexów”, fascynowały niedzielną „kolacją stulecia”, w której wziąć udział mogły tylko głowy państw, pochylały nad minami nowego (starego) króla Karola. A wszystko w olśniewającym błysku wypolerowanych guzików od paradnych mundurów, świetle milionów fleszy, oparach pudru, wody kolońskiej i perfum wyfiokowanych pań, dla których – widać to było po niektórych twarzach – jedynym problemem było, aby dobrze wyglądać w obowiązkowej czerni; żałoba tym razem pozbawiła je przywileju występu w ulubionych kolorach pistacji i różu.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Zaleszczyki, 17 września 1939

Wielkie wydarzenie? Globalna dawka emocji podczas „pogrzebu stulecia”? Czy po prostu kolejny odcinek banalnej i w złym smaku telenoweli o Windsorach? Tak ukochanej przez telewidzów i czytelników tabloidów, że nie można było inaczej, że trzeba było rzucić jej na pożarcie ten wyreżyserowany za setki milionów spektakl. Będący niczym innym, jak kontynuacją seryjek i seriali o życiu „cudownej” Diany, „złego Karola”, „podłej Kamilli”, „nieszczęsnych” Williama i Harry’ego i ich „majestatycznej”, „chłodnej” babki.

Tak, świat się tym nigdy nie znudzi. Familia Windsorów jest i będzie popularniejsza od rodzin Addamsów czy Skywalkerów. I równie fikcyjna. I właśnie ta wymyślona przez scenarzystów, wymuszona przez popkulturę, ale akceptowana na brytyjskim dworze fikcja wymusza inne spojrzenie na to, co się działo podczas uroczystości pogrzebowych królowej. Albo przynajmniej pytanie: czy nie mieliśmy do czynienia z frymarczeniem jej śmiercią? Jej losem? Czy to nie był aby kolejny, jeszcze bardziej w swoim wyrafinowaniu obrzydliwy spektakl próżności i snobizmu?

Tak, świat się tym nigdy nie znudzi. Familia Windsorów jest i będzie popularniejsza od rodzin Addamsów czy Skywalkerów. I równie fikcyjna. I właśnie ta wymyślona przez scenarzystów, wymuszona przez popkulturę, ale akceptowana na brytyjskim dworze fikcja wymusza inne spojrzenie na to, co się działo podczas uroczystości pogrzebowych królowej.

Myślę, że można, wręcz trzeba zadać takie pytanie. Bo przecież tego samego dnia gdzieś na świecie rozgrywały się również poważne sprawy. W nieodległej Ukrainie ginęły setki żołnierzy, waliły do siebie działa różnych kalibrów, rozpaczali ranni i głodni ludzie. W Ukrainie, ale też w wielu innych miejscach na świecie – Birmie, Jemenie, Syrii i Czadzie. Czy im też nie należy się aby uwaga? Może i większa, niż prężącym się do kamer snobom z kręgu brytyjskiego dworu. No tak, twarze ukraińskich dzieci spowszedniały. Cóż jest pięknego w wynędzniałej matce w libańskim obozie dla uchodźców. W torturowanych przez Rosjan kobietach i mężczyznach z Iziumu. To prawdziwa materia człowieczeństwa trzeciej dekady XXI wieku; nie bywalcy szkockich klubów golfowych i londyńskich posiadłości za miliony. Ci ostatni naprawdę sobie sami poradzą – trudno mieć co do tego wątpliwości.

Zastanawiam się, jaka naprawdę była wola zmarłej królowej. Czy Elżbieta życzyła sobie tego cyrku? Co by się stało, gdyby została pochowana w prywatnej, kameralnej uroczystości pogrzebowej? Otoczona przez tych, którzy naprawdę ją kochali: rodzinę, służbę, poddanych. A monstrualny budżet na bizantyjskie widowisko przeznaczono by na cele charytatywne. Czy nie miałoby to większego sensu? Nie było lepszym wzorem dla świata? Pewnie tak, ale ktoś podjął inną decyzję. Rząd, premier, rodzina królewska pysznej i wciąż nadętej jak balon Anglii. Co się to ma za pępek świata, a dawno już nim nie jest.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Klęskę i zwycięstwo trzeba dziś definiować inaczej

Możliwe, że stracili przez to jedyną okazję, by pokazać się z innej strony. Zaprzeczyć złym mitom. Obalić stereotypy. Cóż, tylko je umocnili. Teraz wypada jedynie czekać na scenarzystę, który rozpisze w odcinkach upadek dynastii. Bo skoro to telenowela, to rządzą nią scenarzyści, nie Bóg na niebie. A zresztą, cóż go mogą obchodzić Windsorowie.

Temat przyćmił wszystkie inne; już nie miliony, a miliardy telewidzów z wypiekami na twarzach przyglądały się konduktowi, a potem uroczystościom pogrzebowym w opactwie westminsterskim; przejmowały „dramatycznym losem pary odrzuconych Sussexów”, fascynowały niedzielną „kolacją stulecia”, w której wziąć udział mogły tylko głowy państw, pochylały nad minami nowego (starego) króla Karola. A wszystko w olśniewającym błysku wypolerowanych guzików od paradnych mundurów, świetle milionów fleszy, oparach pudru, wody kolońskiej i perfum wyfiokowanych pań, dla których – widać to było po niektórych twarzach – jedynym problemem było, aby dobrze wyglądać w obowiązkowej czerni; żałoba tym razem pozbawiła je przywileju występu w ulubionych kolorach pistacji i różu.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi