Michał Szułdrzyński: Gruzińskie ulice, rosyjscy turyści, ukraińskie flagi

Tym, co uderzyło mnie najmocniej podczas króciutkiej wizyty na początku września w Adżarii, czyli południowo-zachodnim regionie Gruzji, była obecność flag.

Publikacja: 09.09.2022 17:00

Michał Szułdrzyński: Gruzińskie ulice, rosyjscy turyści, ukraińskie flagi

Foto: Fotorzepa, Michał Szułdrzyński

Flagi gruzińskie – nie tylko zresztą w Adżarii – są wszędzie. Jako proporczyki w samochodzie, jako naklejki, a zarys granic kraju znajduje się na koszulkach, które noszą Gruzini. Wielu też wiesza flagi przed domami, specjalne maszty stoją w zupełnie nieoczekiwanych miejscach. Gdy w lokalnej winnicy, na poziomie ponad 1600 m n.p.m. (w Adżarii jest słynne wybrzeże Morza Czarnego, a kawałek dalej wysokie góry), podziwiałem lokalne potrawy, wina i widoki, uwagę przykuł jeden z pagórków. Na tle potężnych gór, na szczycie wzgórza ktoś postawił wysoki maszt, na którym dumnie powiewała gruzińska flaga. Jakby każdy chciał powiedzieć: jesteśmy dumni z tego, kim jesteśmy. Co ciekawe, ta duma wcale nie jest naznaczona niechęcią do obcych – przeciwnie, duma narodowa idzie w Gruzji w parze z gościnnością.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Algorytm i moralność

W Batumi flagi są dosłownie wszędzie. Przy wejściu do portu, przy bulwarze, wszędzie ich pełno. W tym mieście, będącym czymś w rodzaju Las Vegas Kaukazu, dzwony prawosławnych świątyń przeplatają się z nawoływaniem muezina z meczetu. Bulwarem suną z zasłoniętą twarzą muzułmanki z Iranu, Arabii Saudyjskiej czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Mnóstwo jest też znacznie mniej ortodoksyjnych Turków, świeckich Izraelczyków, ale grupą, która absolutnie dominuje, są turyści z Rosji. Nic dziwnego. Europa utrudnia jak może Rosjanom wjazd, a z przyjazdem do swego południowego sąsiada obywatele Federacji Rosyjskiej nie mają problemu.

I choć tak dużo jest Rosjan, w Batumi mnóstwo jest też flag... Ukrainy. Niemal na każdej ulicy w którymś z okien widać błękitno-żółte barwy. W licznych sklepach z pamiątkami, prócz akcesoriów odwołujących się do gruzińskich symboli (flag, wizerunków świętego Jerzego, przypinek w kształcie konturu kraju, chaczapuri czy tamtejszych pierogów), znajdziemy broszki w kolorach flagi Ukrainy albo koszulki wyrażające sprzeciw wobec rosyjskiego prezydenta z napisem FCK PTN. Jak na te liczne wyrazy sympatii reagują rosyjscy turyści? – Odwracają uwagę albo spuszczają wzrok – tłumaczy sprzedawczyni w jednym ze sklepów z pamiątkami, mówiąc, że nie spotkała się jeszcze z przejawem wrogości z ich strony.

W Batumi flagi są dosłownie wszędzie. Przy wejściu do portu, przy bulwarze, wszędzie ich pełno. W tym mieście, będącym czymś w rodzaju Las Vegas Kaukazu, dzwony prawosławnych świątyń przeplatają się z nawoływaniem muezina z meczetu. 

Gruzja zresztą stała się też azylem dla wielu Rosjan uciekających przed Putinem. Chronią się tam dziennikarze, przedsiębiorcy, przedstawiciele inteligencji. Również wielu rosyjskich Żydów zatrzymuje się tam w drodze na emigrację.

Trzeba docenić odwagę Gruzinów. Ich rząd solidaryzuje się z Ukrainą, złożył wniosek o członkostwo w UE, ale unika bezpośredniej konfrontacji z Moskwą, bo gospodarka gruzińska jest bardzo mocno związana z rosyjską. Gdy jednak władze nie dołączyły się do unijnych sankcji na Rosję, na ulicę stolicy wyszły dziesiątki tysięcy mieszkańców. W wielu rozmowach pojawiają się historyczne analogie – Ukrainę przecież spotyka to samo, co nas 14 lat temu, gdy na Tbilisi ruszyły rosyjskie czołgi – słyszy się często w rozmowie. I tu pojawia się tradycyjny toast na cześć Polski. Bo wielu Gruzinów jest przekonanych, że niepodległość zawdzięczają Lechowi Kaczyńskiemu, który skrzyknął kilku europejskich przywódców i przyleciał do Tbilisi, występując na wiecu przed parlamentem.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Wybory w Izraelu a sprawa polska

Rząd więc zachowuje powściągliwość, społeczeństwo zaś jest jednoznacznie proukraińskie. I liczne ukraińskie flagi zawieszone obok gruzińskich są bardzo wyraźnym tego sygnałem. I pięknym symbolem.

Flagi gruzińskie – nie tylko zresztą w Adżarii – są wszędzie. Jako proporczyki w samochodzie, jako naklejki, a zarys granic kraju znajduje się na koszulkach, które noszą Gruzini. Wielu też wiesza flagi przed domami, specjalne maszty stoją w zupełnie nieoczekiwanych miejscach. Gdy w lokalnej winnicy, na poziomie ponad 1600 m n.p.m. (w Adżarii jest słynne wybrzeże Morza Czarnego, a kawałek dalej wysokie góry), podziwiałem lokalne potrawy, wina i widoki, uwagę przykuł jeden z pagórków. Na tle potężnych gór, na szczycie wzgórza ktoś postawił wysoki maszt, na którym dumnie powiewała gruzińska flaga. Jakby każdy chciał powiedzieć: jesteśmy dumni z tego, kim jesteśmy. Co ciekawe, ta duma wcale nie jest naznaczona niechęcią do obcych – przeciwnie, duma narodowa idzie w Gruzji w parze z gościnnością.

Pozostało 80% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi