Dlaczego Polakom tak trudno rozumieć Franciszka

Nasze słowa o papieżu, akcentujące każdą dwuznaczność, a pomijające główne przemówienia i dokumenty, tworzą świat fałszywy.

Publikacja: 10.06.2022 17:00

Papież Franciszek przytula chłopca z Ukrainy, Watykan, 4 czerwca 2022

Papież Franciszek przytula chłopca z Ukrainy, Watykan, 4 czerwca 2022

Foto: Tiziana FABI/AFP

Gdy w połowie maja wyjeżdżałem z Polski na południe Europy, kupiłem na drogę „Plus Minus” nr 111 i zauważyłem, że wielu piszących próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak rozumieć to, co mówi i robi papież. Ostrożnie kwestię podejmuje Michał Szułdrzyński, ostro Joanna Szczepkowska. Tomasz Terlikowski wypowiadał się na temat Franciszka wielokrotnie i teraz swoją narrację o kryzysie w Kościele argumentuje inaczej.

Mając okazję do podróży po kilku krajach europejskich i licznych spotkań z ludźmi, próbowałem zweryfikować tezę, dlaczego tak trudno jest Polakom zrozumieć papieża. Rozmawiałem ze świeckimi i duchownymi z Włoch, Chorwacji i Słowenii oraz z kilkoma Polakami mieszkającymi od lat w Italii. Oto synteza usłyszanych tez. Mój komentarz będzie na końcu.

Czytaj więcej

Nago w operze. Fiutki Pasoliniego nie były pierwsze

***

Wielu rozmówców stwierdza – wydawałoby się – oczywisty fakt, iż dla Polski sytuacja w Ukrainie to pierwsza od dawna wojna, która nas dotyczy i która uruchomiła w nas pokłady gościnności i empatii. Dla innych to kolejna wojna po Bałkanach, wojnach w Afryce i Azji Mniejszej. Ostatnio, równie krwawa i okrutna, była wojna w Syrii i Europa Południowa od lat angażuje się w pomoc potrzebujących i uchodźcom.

Przy tym inaczej rozumiemy nauczanie Kościoła o pokoju i wojnie. Encykliki od „Pacem in terris” Jana XXIII, przez „Redemptor hominis” i „Evangelium vitae” Jana Pawła II, po „Laudato si’” i „Fratelli tutti” Franciszka zmieniły mentalność wielu katolików (zwłaszcza w Europie Zachodniej). U nas w kraju poza niektórymi wątkami nauczania Jana Pawła II nie wpłynęły mocno na myślenie ludzi Kościoła. W Polsce, Czechach czy na Słowacji doświadczyliśmy komuny i bata Moskwy, zatem łatwiej nam ocenić działania Rosji dziś. Pozostali widzieli inną agresję w wymiarach ekonomicznym, politycznym czy wojskowym. Latynosi – agresywnego Wielkiego Brata mieli z Waszyngtonu. Teraz przeszkadza to im jasno ocenić sytuację i trudniej im w moralnych ocenach. Tym bardziej, że rosyjska narracja w mediach jest ciągle mocna.

Niestety, od czasu śmierci Jana Pawła II w najgorętszych debatach eklezjalnych polscy, ale też środkowoeuropejscy hierarchowie, teolodzy i świeccy liderzy, raczej nie uczestniczą. Chętnie natomiast przyznają sobie prawo oceny poglądów innych. Aktywni uczestnicy eklezjalnej debaty publicznej funkcjonują zwykle w swoich „bańkach” medialnych również w swoich krajach.

W ostatnich latach jednoznacznie wybraliśmy ścieżkę konsumpcji i dostatniego życia (kosztem uboższych rejonów świata, środowiska i stałego zadłużania się); zamiast analiz o złożoności globalnego świata interesuje nas raczej popkultura, bohaterowie seriali, celebryci czy supersportowcy. A polityka to nie „Gra o tron”, finanse nie są „Domem z papieru”, a życie to nie celebryckie ekscesy w nocnych klubach.

I tu pojawia się krytyka takiego stylu życia obecna w katolickiej nauce społecznej od dawna, ale wyjątkowo mocna teraz u Franciszka. I to nas wkurza. Nie lubimy więc mówiącego trudne słowa. A gdy on nie przestaje, odrzucamy i jego. Potem każdą wypowiedź da się skrytykować…

***

Nie rozumiemy orędzia św. Franciszka z Asyżu, zwłaszcza jego idei braterstwa uniwersalnego wynikającego wprost z Ewangelii. Jednak trzeba mocno podkreślić: choć etyka pracy i nauka społeczna Kościoła przegrywają często z praktyką katolickich przedsiębiorców, choć cywilizacja miłości ulega cywilizacji śmierci, choć agresywna partyjna polityka rzadko jest troską o dobro wspólne, choć świat nie jest gościnnym domem dla wszystkich jego mieszkańców, a tylu niewinnych, bezbronnych cierpi i doznaje różnorakiego gwałtu, choć stale słychać płacz licznych ubogich i jęk Matki Ziemi… to odrzucenie tego, który to głosi, nic nie zmienia, bo to orędzie Kościoła i przesłanie Ewangelii.

Świat od lat idzie na lewo. Zapisano wiele stron pokazujących, jak widzą nasz rejon świata zachodnia polityka i kręgi opiniotwórcze w Niemczech, Francji, Hiszpanii czy Włoszech. Wygląda na to, że dziś brak im narzędzi, by „ogarnąć” sytuację. I lewicę, i prawicę ogranicza ich polityczna poprawność oraz własne koncepcje „nowego wspaniałego świata”, które wojna w Ukrainie skasowała. Głos Franciszka jest inny. Choć czasem zachwycał lewicę lub prawicę, modernistów czy konserwatystów, widać, że nie chce dogadzać nikomu. Może 85-letni papież jest naiwny i niekonsekwentny, ale widać, jak mocno poszukuje ewangelicznej odpowiedzi na bolączki świata i Kościoła oraz angażuje nas wszystkich w rozeznawanie, jak ją wprowadzać w życie.

Czytaj więcej

Młoda Polska u psychiatry

***

Za nami Zielone Święta. W ten dzień papież Franciszek siedem lat temu podpisał swoją encyklikę „Laudato Si’” napisaną „w trosce o nasz wspólny dom”. W niej po całkiem udanej próbie odpowiedzi na pytanie „co się dzieje w naszym domu?” i syntezie orędzia Ewangelii Stworzenia pokazuje ludzki pierwiastek kryzysu ekologicznego oraz swój projekt ekologiczny. Powtarza różne zachęty do działania od lat obecne w nauce społecznej Kościoła i kreśli opartą na franciszkańskiej tradycji propozycję nowej duchowości otwartej na problemy czasów współczesnych. W centrum encykliki jest jednak idea ekologii integralnej.

„Ponieważ wszystko jest ściśle ze sobą powiązane, a obecne problemy wymagają spojrzenia, które weźmie pod uwagę wszystkie aspekty globalnego kryzysu, proponuję, by obecnie zastanowić się nad różnymi aspektami ekologii integralnej, która obejmowałaby wyraźny wymiar ludzki i społeczny” – tak zaczyna się rozdział czwarty dokumentu. Franciszek dostrzega dysharmonię zarówno wewnątrz osoby ludzkiej, pomiędzy ludźmi, człowieka z istotami żywymi, jak i człowieka z Bogiem. Widzi też liczne toksyny, które zatruwają te kluczowe zależności. Zachęcając do detoksykacji świata relacji, wyznacza kierunki refleksji, bo ten projekt – mówi papież – ma być krokiem ku nowej syntezie, która przezwycięży „fałszywe dialektyki minionych wieków”. Celem jest równowaga wewnętrzna (ze sobą), solidarna (z innymi ludźmi), naturalna (z istotami żywymi) i duchowa (z Bogiem).

Koncepcja ta przeciwstawiona jest „paradygmatowi technokratycznemu”, który wynika m.in. z fałszywego przekonania o nieskończonej dostępności dóbr naszej planety, co prowadzi do ich „wyciskania” aż do ostatecznych granic, a nawet ponad granice. Jako cel wystarcza mu maksymalizacja zysków, a skutkiem jest „obsesyjny konsumpcjonizm”.

Papież prosi chrześcijan, by nic ze spraw tego świata nie było im obojętne, a łącząc perspektywy społeczną i religijną, wprowadza do swego nauczania dwa przeplatające się języki, czyli język analiz ekologicznych i społecznych oraz język religijny i teologiczny. By to właściwie odczytać, potrzeba wysiłku i przekroczenia swojej tradycji i schematów myślenia oraz pewnej empatii i otwarcia na dialog i kulturę spotkania. Niestety, wygląda na to, że ani siedem lat temu, ani dziś nie udaje się owo wzajemne zrozumienie języków, obu wrażliwości i perspektyw oraz dialog dla wspólnego dobra i świata gościnnego dla wszystkich.

***

Tyle moich notatek z rozmów w drodze. Spisuję je, bo bardzo potrzebujemy głębszej refleksji nad sprawami, jakie dzieją się wokół nas. I nad słowami, jakimi je opisujemy. Jeden z moich włoskich przyjaciół zwrócił mi uwagę na mowę noblowską Olgi Tokarczuk przypominającą znane tezy, że nasze rozumienie świata kształtuje opowieść o nim, jaka dominuje w nas i wokół nas. Widzimy, jak robi to rosyjska propaganda, ale nie zauważamy, że i nasze słowa zmieniają świat. I nasze słowa o papieżu, akcentujące każdą dwuznaczność (powstałą często wskutek złego przekładu czy nadinterpretacji komentatorów), a pomijające główne przemówienia i dokumenty, tworzą świat fałszywy. I nasza narracja o kryzysie w strukturach Kościoła i grzechach ludzi Kościoła pomijająca codziennie tworzone dobro tworzy świat fałszywy. Może jest ona atrakcyjna publicystycznie, może daje tzw. klikalność, ale jaki świat tworzy?

Może zatem i w tej kwestii bardzo by nam pomógł postulat „czułego narratora”. I komentatora, który jest odpowiedzialny za słowa, którymi tworzy nam świat AD 2022.

Czytaj więcej

Kazachstan - nie dyktatura i nie demokracja

Stanisław Jaromi

Filozof i ekolog, od ponad 30 lat zaangażowany w chrześcijańską aktywność ekologiczną, wieloletni delegat franciszkanów ds. sprawiedliwości, pokoju i ochrony stworzenia, przewodniczący Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu REFA i szef portalu www.swietostworzenia.pl

Gdy w połowie maja wyjeżdżałem z Polski na południe Europy, kupiłem na drogę „Plus Minus” nr 111 i zauważyłem, że wielu piszących próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak rozumieć to, co mówi i robi papież. Ostrożnie kwestię podejmuje Michał Szułdrzyński, ostro Joanna Szczepkowska. Tomasz Terlikowski wypowiadał się na temat Franciszka wielokrotnie i teraz swoją narrację o kryzysie w Kościele argumentuje inaczej.

Mając okazję do podróży po kilku krajach europejskich i licznych spotkań z ludźmi, próbowałem zweryfikować tezę, dlaczego tak trudno jest Polakom zrozumieć papieża. Rozmawiałem ze świeckimi i duchownymi z Włoch, Chorwacji i Słowenii oraz z kilkoma Polakami mieszkającymi od lat w Italii. Oto synteza usłyszanych tez. Mój komentarz będzie na końcu.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich