Lockdown, rozmrażanie gospodarki, szpitale jednoimienne, izolacja społeczna, maseczki, dozowniki płynu do dezynfekcji, wideokonferencje, praca zdalna, zamknięte restauracje, strefy czerwone: w ciągu zaledwie roku pandemia całkowicie zmieniła nasz świat. Czy ta zmiana jest nieodwracalna? I wreszcie, skoro już mamy żyć w zmienionym otoczeniu, to ile w „nowej normalności" będzie normalności, a ile ciągłej walki z koronawirusem?
Historia podpowiada, że od wirusa prawdopodobnie się nie uwolnimy. Problem w tym, że praktycznie wszystkie choroby, które pojawiały się w przeszłości naszego gatunku, nadal nam towarzyszą. Jedynym wyjątkiem jest ospa prawdziwa, która została uznana za eradykowaną (pokonaną) w 1980 roku. Cała reszta – od polio, na które skuteczną szczepionkę opracowano w połowie ubiegłego wieku, przez dżumę i trąd, po świnkę i odrę – nadal z nami jest.
Jest i dobra wiadomość. To, że wirus z nami zostanie, nie oznacza, że nie będą choć trochę poluzowane ograniczenia – społeczna izolacja czy wyłączenie niektórych gałęzi gospodarki. Odporność uzyskana dzięki programom szczepień i przechorowaniu Covid-19 sprawi, że nie będzie on już tak niebezpieczny. Sezonowe fale zachorowań będą się powtarzać, jednak nie na taką skalę jak obecnie. Nie będą zagrażać funkcjonowaniu systemów ochrony zdrowia ani nie będą wymagać tak dotkliwych dla gospodarki lockdownów.
Dziwna grypa z Rosji
Dowodzi tego przykład „rosyjskiej grypy" – pandemii choroby układu oddechowego, która dotknęła ludzkość w 1889 roku. Zabiła milion osób na całym świecie (przy populacji planety sięgającej 1,5 mld).
Pod wieloma względami ta pandemia jest bardzo podobna do „naszej". Pierwsze przypadki zachorowań odnotowano w uzbeckiej Bucharze w maju 1889 roku. Kilka tygodni później pojawiła się w Samarkandzie. Ponieważ Rosja miała już funkcjonujące linie kolejowe, zakażenia w ciągu kilku miesięcy objęły Tomsk, Petersburg (zachorował co piąty mieszkaniec miasta) i Moskwę, a stamtąd choroba przeniknęła do Europy Środkowej i Zachodniej. W grudniu 1889 roku „rosyjska grypa" była już obecna w Rzymie, Paryżu, Londynie Madrycie, w którym zabijała ok. 300 osób dziennie.