Bogusław Chrabota: Postęp z rządowymi harcerzykami w tle

Pewien młody, acz coraz lepiej znany opinii publicznej (dzięki sekretnej korespondencji min. Dworczyka) rządowy specjalista od komunikacji zechciał wypowiedzieć się kiedyś prywatnie na mój temat jako o chińskim lobbyście. Oczywiście, nie znamy się osobiście. Słowa w życiu nie zamieniliśmy, a w czasach, gdy on gonił po zielonych łąkach w przykusym harcerskim mundurku, ja już posyłałem dzieci na studia. Niemniej czuł się uprawniony, by wypowiedzieć się na temat moich tekstów o Chinach, które śledził zapewne ze wstydliwym rumieńcem na twarzy w gazecie „Rzeczpospolita".

Publikacja: 28.01.2022 17:00

Bogusław Chrabota: Postęp z rządowymi harcerzykami w tle

Foto: Pixabay

Czy fascynacja przemianami w jednej z dwóch największych gospodarek świata równa się lobbingowi? Odpowiedź na to proste pytanie zostawiam czytelnikowi. Ale winny mu jestem również wyjaśnienie, dlaczego od takiej małej i banalnej bzdurki-rajfurki zaczynam ten tekst. Ano wyłącznie po to, by pokazać, jakie standardy umysłowe panują w gabinetach doradców najpoważniejszych polskich polityków. Świat widzą z pozycji żuczka, gabinety szefów wydają im się ogromne, a Polska jawi jako pępek świata.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Paliwo dla narodowych silników

Ano nie. Jesteśmy marginalną gospodarką ważnego niegdyś kontynentu. Jego, a i nasz wpływ na koleiny, którymi toczy się cywilizacja, jest dziś znikomy, a jedyna perspektywa, którą zgodnie nam świat przypisuje, to przekształcenie się naszej przepięknej i cudnie zróżnicowanej Europy w gigantyczne muzeum, do którego będą w przyszłości przyjeżdżać wycieczki Azjatów i Afrykanów, by oglądać pozostałości po kanałach Wenecji, artystycznych dzielnicach Paryża czy fabrykach w okolicach Stuttgartu. „O, tu rodził się Leonardo, tam malował Renoir, a tu wyprodukowano pierwszego mercedesa. Ale to przeszłość przeszłości..." – zaperoruje szyderczo przewodnik, usadzając wycieczkę w wygodnym turystycznym dronie made in China albo Malaysia.

Jesteśmy marginalną gospodarką ważnego niegdyś kontynentu. Jego, a i nasz wpływ na koleiny, którymi toczy się cywilizacja, jest dziś znikomy, a jedyna perspektywa, którą zgodnie nam świat przypisuje, to przekształcenie się naszej przepięknej i cudnie zróżnicowanej Europy w gigantyczne muzeum, do którego będą w przyszłości przyjeżdżać wycieczki Azjatów i Afrykanów, by oglądać pozostałości po kanałach Wenecji, artystycznych dzielnicach Paryża czy fabrykach w okolicach Stuttgartu.

Czy my się na to godzimy? Po pierwsze, z perspektywy żuczka tego nie widać. Liczy się jakieś pseudoustawodawstwo jakiegoś – za przeproszeniem – min. Czarnka czy możliwość pochwalenia się przed prezesem kolejnym pomnikiem któregoś z niezłomnych w takiej na przykład Łomży. Tak się zasługuje na awans i ordery.

A Polska? Jej miejsce w świecie, umiejętność sprostania zadaniom, które postawi przed przyszłymi pokoleniami Polaków cywilizacja? Jakie to dalekie, jakie trudne, jak wiele wymagające! Czy ów harcerzyk postawi się rzeczonemu Czarnkowi i z otwartą przyłbicą przekona, że w szkołach nie chodzi o łatwość odwoływania dyrektorów czy banowanie organizacji pozarządowych ani nawet o nowe standardy nauczania historii, tylko o kompetencje wobec przyszłości? A te kompetencje to matematyka, informatyka, języki i ekonomia. Ano nie, sam jest w tych kwestiach raczej słaby. A poza tym, by móc to zrozumieć, pojąć, jak zmienił się świat, trzeba ten świat czujnie oglądać, zwiedzać, podglądać, uczyć się, przyjmować za swoje to, co z owej lekcji najważniejsze. Jeśli jednak doradza się premierom bez tego doświadczenia, to cóż można doradzać?

Wspomnę przez chwilę wczesne lata 90. Moje pokolenie, szczęśliwie wchodzące w dorosłość na początku ostatniej dekady XX wieku, wysyłano na edukację do Ameryki. Najzdolniejsi jeździli na hojnie fundowane stypendia, studiowali na amerykańskich uniwersytetach, uczyli się postawy obywatelskiej w waszyngtońskich NGO-sach. Cośmy się tam nauczyli, to później ofiarowaliśmy polskiej demokracji. Cała – tak nielubiana przez PiS – Polska przełomu wieków była z tej edukacji. Jej plonami był szybki rozwój i akcesja do NATO oraz Unii Europejskiej. Bez tego wysiłku zarówno po stronie naszych sojuszników, jak i nas samych, nie byłoby Polski, którą dziś rządzi PiS.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Czy Amazon nas zje

Tyle że minęło 30 lat. Ciężar postępu przeniósł się na wschód. Dziś motorami postępu są kraje azjatyckie. Jak ktoś nie wierzy, niech się wybierze do Japonii, Korei Południowej, Wietnamu, Chin czy Singapuru. To dziś jednostki napędowe świata. Wschód w cudowny sposób zinternalizował wszystko, co z Zachodu najlepsze. Usprawnił, poprawił, przepuścił przez filtry tradycji konfucjańskiej, taoistycznej czy buddyjskiej. Dziś stawia takie same wieżowce jak w Londynie, tylko większe. Śle w kosmos rakiety jak amerykańskie, tylko lepsze. Buduje całe floty samochodów elektrycznych, tylko szybciej i taniej. Projektuje i produkuje więcej mikroprocesorów niż reszta świata. Wschód przejął kontrolę nad światowymi zasobami surowców, w tym litu, który służy do wytwarzania baterii. Zdążył ujarzmić technologię termojądrową, podczas gdy my nad Wisłą wciąż tylko gadamy o elektrowniach atomowych. To jest przyszłość świata. Tam trzeba jeździć. I podglądać bez uprzedzeń. Głównie po to, by się uczyć. I wdrażać, wdrażać, ile się da u siebie. I pisać o tym, gdy człowiek zajmuje się pisaniem. Na przekór złośliwym harcerzykom. Na przekór perspektywie żuczka. Bo tylko dzięki temu przeżyjemy w tym nowym trudnym świecie.

Czy fascynacja przemianami w jednej z dwóch największych gospodarek świata równa się lobbingowi? Odpowiedź na to proste pytanie zostawiam czytelnikowi. Ale winny mu jestem również wyjaśnienie, dlaczego od takiej małej i banalnej bzdurki-rajfurki zaczynam ten tekst. Ano wyłącznie po to, by pokazać, jakie standardy umysłowe panują w gabinetach doradców najpoważniejszych polskich polityków. Świat widzą z pozycji żuczka, gabinety szefów wydają im się ogromne, a Polska jawi jako pępek świata.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi