Proponujemy trzy poziomy, w których będziemy prowadzili nasze prace synodalne. Pierwszy to parafia, następny to poziom diecezjalny. Trzeci poziom, to tzw. rzeczywistość wirtualna, online. Jeśli ktoś chce zabrać głos na temat tych dziesięciu punktów, które zaproponował sekretariat generalny, to może się do nas odezwać, przyjść osobiście, napisać list albo nagrać jakiś filmik. W wymiarze diecezjalnym odbyło się pierwsze spotkanie. Frekwencja była bardzo dobra. Przybyli przedstawiciele różnych środowisk. Było to spotkanie modlitewno-dyskusyjne poświęcone tematowi: „Od kościoła klerykalnego do kościoła synodalnego". Po nabożeństwie biblijnym spotkaliśmy się w dziesięciu grupach dyskusyjnych. Każdy mógł się swobodnie wypowiedzieć i życzliwie został wysłuchany. Spotkanie trwało ponad dwie godziny i miałem wrażenie, że uczestnicy chętnie by zostali dłużej, aby rozmawiać o tym ważnym problemie w Kościele. Zauważyłem duże zaangażowanie uczestników, otwartość i autentyzm wypowiedzi oraz atmosferę entuzjazmu i radości, że do takiego spotkania doszło. Drugie spotkanie diecezjalne odbędzie się 14 grudnia.
W rozmowach nie ma żadnych tematów tabu? Każdy może przyjść i porozmawiać? Kiedy powiedział ksiądz, że chcecie rozmawiać także ze środowiskami LGBT, to spotkał się ksiądz z ostrą krytyką.
Podczas prezentacji idei synodu podszedł do mnie dziennikarz i zapytał oto, czy wyeliminujemy środowiska LGBT, aja powiedziałem, że żadnych środowisk nie będziemy eliminować. I to podtrzymuję. W naszej diecezji główną rolę inspirującą wypełniają trzy osoby tzw. kontaktowe. Świeccy – kobieta i mężczyzna, oraz ksiądz. Osoby kontaktowe już spotkały się ze środowiskiem LGBT. Przecież wśród osób, które mają inne orientacje seksualne, są ludzie wierzący i praktykujący. Kościół nie może ich marginalizować, odrzucać. Ja akurat nie uczestniczyłem w spotkaniu z nimi, ale wiem, że było to spotkanie dobre. Ludzie ci podkreślali, że po raz pierwszy zostali życzliwie wysłuchani, i byli wdzięczni, że do tego spotkania doszło.
I?
Nasi przedstawiciele bardzo jasno powiedzieli, że my nauczania Kościoła w pewnych bolących ich kwestiach nie zmienimy. Natomiast oni usłyszeli, że ich szanujemy, że zapraszamy ich do uczestnictwa w życiu Kościoła tak jak każdego innego człowieka. Ktoś mi przekazał dokument, który środowisko LGBT przesłało do Kościoła dziesięć lat temu, i pozostał on bez żadnej odpowiedzi. Oni mają żal o to, że przez długi czas nikt nie chciał ich dostrzec, posłuchać.
Do czego ten synod ma doprowadzić? Gdy patrzymy na niemiecki Kościół, który jakiś czas temu rozpoczął tzw. drogę synodalną, to widać, że niektóre dyskusje skręciły niebezpiecznie w kierunku zmiany doktryny. Niektórzy mówią, że powstał niezdrowy ferment.
Przede wszystkim synod ma nas doprowadzić do tego, abyśmy byli bardziej Kościołem. To znaczy, żebyśmy wyprowadzali z przyjętego chrztu naszą aktywność i odpowiedzialność za Kościół, żeby nie dzieliły nas przyjęte sakramenty, tylko tworzyły z nas jeszcze bardziej wspólnotę. Podczas każdego bierzmowania od kilkudziesięciu lat o tym mówię. Czy rzeczywiście ludzie świeccy chcą być aktywni, a z drugiej strony – czy duchowni pozwalają na tę aktywność? Wie pan doskonale, że tak nie jest i poważnie traktowany synod ma doprowadzić do zmiany tej rzeczywistości.
Cały czas się zastanawiam, jak zachęcić ludzi świeckich i prezbiterów do tego, żeby poważnie potraktowali to wydarzenie.
Bez pomocy Bożej i Ducha Świętego niewiele osiągniemy. To jest także kwestia wiary w Kościół. W jaki Kościół wierzymy, gdy odmawiamy credo? Ja nikogo przecież nie przymuszę, a jak nawet spróbuję, to będzie tylko grał i jak ja się odwrócę, to od tego odejdzie. Nie możemy powiedzieć na początku, że nic z tego nie wyjdzie, tylko musimy zaufać mocy i mądrości Ducha Świętego oraz rzetelności wiernych.
Powiedział ksiądz, że to ma być powrót do źródeł. To będzie rewolucja?
W pewnym sensie tak, Jezus też był rewolucyjny. Papież Franciszek często powtarza, że nie powinniśmy bać się zmian. Kościół nie jest monolitem, tylko jednością wielości. Oczywiście są granice tej różnorodności. Dzięki Duchowi Świętemu pewne rzeczy lepiej w Kościele rozumiemy. Są też nowe wyzwania w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości kulturowej. Alternatywnego Kościoła podczas synodu nie zbudujemy, ale Kościół odnowiony – tak.
Czy na końcu tego synodu będziemy mogli powiedzieć tak jak swego czasu Apostołowie: „Duch Święty i my postanowiliśmy..."?
Każde spotkanie rozpoczynamy modlitwą do Ducha Świętego. Stąd można tak powiedzieć, wynika to z wiary w asystencję Ducha Świętego. My pewnie nie będziemy w pełni usatysfakcjonowani z owoców synodu, ale rozpoczniemy pewien proces.
To ten synod nie skończy się za trzy lata?
Nie, nie taki jest sens. Kto zmienia mentalność przez trzy lata? Chodzi o to, żeby rozpocząć pewien proces i modlić się już dzisiaj, żeby nasi następcy też to czuli i po prostu kontynuowali ten proces.
Czyli ewentualna posynodalna adhortacja papieża, jeżeli się pojawi po zakończeniu synodu, będzie tylko syntezą tego, o czym rozmawiano, i punktem wyjścia do zmiany?
Proces synodalny się zmienił. Sądzę, że powinien ukazać się dokument. Ale najważniejsze są według mnie konstatacje parafialne i diecezjalne. Kościół istnieje i prowadzi swoją działalność w tak różnych środowiskach społecznych i kulturach, że niełatwo będzie dać wskazania aktualne dla całego Kościoła. Zresztą nie taka jest rola papieża czy Stolicy Apostolskiej.
Nawet jeśli ukaże się taki dokument, to powinien on być dostosowany do konkretnej sytuacji. Zwracał na to uwagę św. Paweł VI w liście apostolskim „Octogesima adveniens".
Ale oczekiwanie jest takie, by coś zakończyć. Jak popatrzymy na poprzednie synody, to zawsze oczekiwanie było takie, że adhortacją papież załatwi trudne problemy, np. związane z dopuszczaniem komunii dla rozwiedzionych, którzy żyją w nowych związkach, czy święceniami kapłańskimi dla żonatych mężczyzn.
Żadną adhortacją problemów się nie załatwi. Z adhortacją „Amoris laetitia" było wiele nieporozumień. Sprowadzono ją do cytowanego przez pana problemu. Za mało też było dyskusji, otwartości i odwagi. Tak samo jak teoretyczną dyskusją o zasadach i wartościach nie zmienimy rzeczywistości. Trzeba dyskutować o konkretnej rzeczywistości w danych parafiach i w danych diecezjach na danym kontynencie.
Nie obawia się ksiądz tego, że otwarcie worka z różnymi tematami spowoduje jeszcze większe niż dziś podziały w Kościele?
Czy jedną z przyczyn tego podziału nie jest to, że mamy za mało autentycznego kontaktu? Operujemy i żyjemy w „bańkach", wobec tego spotkajmy się i cierpliwie wysłuchajmy innych głosów i reagujmy na te głosy. Aż do momentu, kiedy dojdziemy do wspólnego przekonania. Na tym właśnie polega różnica między synodem a demokracją parlamentarną. Niech ten synod rozpocznie kulturę dialogu. W genialnym artykule na temat synodu, który ukazał się niedawno w czasopiśmie „La Civiltà Cattolica", jego autor stwierdza, że nie można synodu porównać do budowania z klocków Lego, na zasadzie, że jedno do drugiego pasuje, jedno w drugie wkładam, a na końcu wychodzi piękny pałac. Zauważa też, że nie można go widzieć jako koncertu symfonicznego, w którym każdy instrument ma rozpisaną swoją partię. Podkreśla – i ja się w pełni z tym zgadzam – że synod powinien przypominać koncert jazzowy, gdzie nie ma rozpisanych nut, jest tylko improwizacja i dostosowanie się do drugiego instrumentu. Trzeba słyszeć inne instrumenty i synchronizować z nimi mój instrument. Trzeba zatem ufać w inspirację Ducha Świętego, to jest wielka nadzieja. Niektórzy mówią, że jestem naiwny, ale dla mnie jest to wielka nadzieja. Synod jako wielki koncert jazzowy.
Jak sprawić, by katolicy w tym koncercie zagrali?
Odgórnie nie da się tego zrobić.
Tak samo jak nie wiemy na początku koncertu jazzowego, co z niego wyjdzie. Czy spaprzemy to wszystko, czy też wyjdzie piękna muzyka. Wiele zależy od kultury rozmowy i od otwarcia się na różne głosy. Mamy z tym wielki problem. I gdyby synod poprawił tę sytuację, to byłoby to już duże osiągnięcie.
Nie upieranie się przy swoim zdaniu, ale otwartość na inne zdanie i budowanie w szczerym dialogu syntezy.
Innymi słowy, wielka improwizacja?
Można tak powiedzieć. Natomiast ta improwizacja jest inspirowana przez Ducha Świętego, to nie jest tylko nasza robota i nasze zaangażowanie. Z naszej roboty i naszego zaangażowania niewiele wychodzi, jeżeli nie otworzymy się na Ducha. Dlatego trzeba się otworzyć, wyjść ze swoich „baniek" i zacząć prowadzić prawdziwy dialog. Nie oczekiwać przy tym natychmiastowych rezultatów, ale uruchomić proces.
współpraca Karol Ikonowicz
O rozmócy:
Bp Piotr Jarecki
Odpowiedzialny za synod w archidiecezji warszawskiej, od 1994 r. biskup pomocniczy warszawski, doktor nauk społecznych