Synod jak koncert jazzowy

Bp Piotr Jarecki W drugim tysiącleciu zaczęliśmy wypaczać pierwotną wizję Kościoła, odeszliśmy od jego idei jako przemierzania drogi razem. Stworzyliśmy bardziej instytucję, w której zaczęto akcentować podziały. Powinniśmy wrócić do źródeł. Trzeba się otworzyć, wyjść ze swoich „baniek" i zacząć prowadzić prawdziwy dialog.

Publikacja: 10.12.2021 16:00

Synod jak koncert jazzowy

Foto: Forum, Darek Golik

 Od ponad miesiąca trwa w Kościele synod. W wielu środowiskach kościelnych daje się zauważyć euforię, ale wydaje się, że większość ludzi nie rozumie idei tego przedsięwzięcia. O czym właściwie się podczas niego rozmawia?

W synodalnej dyskusji wyjdą nam, niczym szydło z worka, odpowiedzi na różne dręczące nas pytania. Dowiemy się np., dlaczego ludzie – w tym młodzi – opuszczają Kościół. W moim rozumieniu synod to odpowiedź na pytanie, jak realizujemy w Kościele jego wymiar wspólnotowy i co powinniśmy zrobić, zmienić, aby do tego naturalnego stylu powrócić.

Podczas tego synodu nie powinniśmy jednak załatwiać kwestii szczegółowych, jak np. problemów dotyczących katechezy czy związanych z wykorzystywaniem seksualnym małoletnich. Mamy po prostu prowadzić namysł nad tym, czym jest Kościół, jaka jest jego natura i jak ma prowadzić swoją misję. Innymi słowy, chodzi o nawrócenie duszpasterstwa. To powinien być namysł nad tym, dlaczego dzisiejsze oblicze Kościoła przynosi takie, a nie inne, owoce – dlaczego z tych owoców nie jesteśmy zadowoleni.

Na początku debaty nie stawiamy konkretnych pytań, dlaczego ludzie odchodzą od Kościoła. Nie mówimy o nadużyciach seksualnych, o roli kobiet w Kościele, celibacie?

Nie zaczynamy od problemów szczegółowych, one będą wyłaniać się w toku procesu synodalnego. Główne pytanie wiąże się z namysłem całego Kościoła nad jego wewnętrzną dynamiką, jego funkcjonowaniem, słowem: jego istotą. Mówi o tym sam temat synodu: „Ku Kościołowi synodalnemu: komunia, uczestnictwo, misja", oraz dziesięć głównych kwestii zaproponowanych przez sekretariat generalny.

Jak rozmawiać bez stworzenia katalogu wyjściowego?

Czym jest synod z języka greckiego? To jest wspólna droga. Natomiast synodalność w Kościele to jest podążanie razem drogą. Powinniśmy podejmować temat wizji Kościoła i tego, jaki jest jego pierwowzór, który mamy w Ewangelii i Dziejach Apostolskich i który był realizowany w pierwszym tysiącleciu, aż do reformy gregoriańskiej. W drugim tysiącleciu zaczęliśmy pierwotną wizję Kościoła wypaczać, odeszliśmy od idei Kościoła jako przemierzania drogi razem. Stworzyliśmy bardziej instytucję, w której zaczęto akcentować podziały: na duchownych i świeckich, na nauczających i słuchających, na posiadających władzę i potulnych, na zaangażowanych w życiu Kościoła i biernych odbiorców jego oferty duchowo-religijnej itd.

Teraz chcemy wrócić do źródeł?

Tak to rozumiem. Kościół jako wspólnota sióstr i braci zmierzający przez ziemię do Niebieskiej Ojczyzny. Wymaga to zaangażowania wszystkich i misyjności.

Czytaj więcej

Warszawscy biskupi posłuchają głosu chrześcijan LGBT

Skoro nie mamy jakiegoś katalogu spraw, od których chcemy zacząć rozmowę, dopuszczamy do głosu wszystkich, którzy chcą o problemach Kościoła rozmawiać, a potem wyłowimy dopiero najważniejsze tematy? Czy też od początku skupimy się na kwestiach, które będą wychodzić na pierwszy plan?

Zobaczymy, nie mogę na początku niczego powiedzieć. Zaczynamy od dziesięciu tematów, które wyrażają różne aspekty „przeżywanej synodalności". To ma być wspólna droga. Zaufajmy Duchowi Świętemu i nie twórzmy struktury, która go ograniczy. Synod będzie się składał z trzech etapów i najważniejszy jest etap podstawowy, który będzie w diecezjach. Najważniejszą sprawą podczas tego etapu jest słuchanie, począwszy od autentycznego słuchania w parafiach. Sekretariat synodu podał dziesięć ogólnych tematów, nad którymi powinniśmy się pochylić i odpowiedzieć na pytanie, jak to wygląda w naszej wspólnocie parafialnej i diecezjalnej, jak jest realizowana synodalność.

Czyli jednak jakiś katalog zagadnień jest?

Tak, ale on wyznacza tylko pewne obszary naszej debaty, której zasadniczym założeniem jest odpowiedź na pytanie, czy jesteśmy na tej samej drodze, czy jesteśmy Kościołem synodalnym. Jest wiele aspektów tej rzeczywistości. Czy jesteśmy wspólnotą, czy potrafimy w sposób wolny zabierać głos, czy potrafimy się słuchać, jak wygląda celebracja, uczestnictwo we władzy, rozeznawanie i podejmowanie decyzji. Czy formujemy się do synodalności? W pierwszym etapie zwrócimy uwagę na słuchanie. I tu będziemy poszukiwać odpowiedzi na to, w jaki sposób wysłuchiwani są w Kościele świeccy, zwłaszcza kobiety i młodzi ludzie. Co ułatwia lub utrudnia nasze słuchanie? Jak dobrze słuchamy tych, którzy są na peryferiach? Odpowiedzi na te pytania będą determinowały przebieg synodu.

Wspomniał ksiądz o trzech etapach. Poza diecezjalnym są to?

Etap kontynentalny, a potem ogólny – powszechny.

Mówi ksiądz, że najważniejszy jest etap diecezjalny – lokalny. Nie słyszę, by w parafiach mówiono o tym, że jest synod, i nawoływano do spotykania się i rozmowy.

Nieco pan uogólnia. Przede wszystkim nasza droga zaczęła się miesiąc temu, więc potrzeba trochę czasu, by się z tematem oswoić. Jesteśmy na początku, ale w archidiecezji warszawskiej już mamy wzorcowe parafie, w których synod ruszył. Księża bardzo poważnie do tego podeszli. Są powołane zespoły i przygotowany kwestionariusz – wierni wskazywali na to, co uważają za najważniejsze z tych dziesięciu kwestii, które zaproponował sekretariat generalny (synodu). Zaczyna się zdrowy ferment – ludzie zaczynają się spotykać, modlić się i dyskutować o Kościele. Jest wiele materiałów i specjalna strona synodu w archidiecezji warszawskiej. Mieliśmy nie tak dawno spotkanie z ponad stu kapłanami: diakonami, ojcami duchownymi, duszpasterzami młodzieży. Opracowaliśmy mapę drogową, jak to przeprowadzić w naszej archidiecezji. Temat ten był podjęty na zebraniu plenarnym konferencji episkopatu itd. Trudno zatem powiedzieć, że nic się nie dzieje.

Odbywają się jakieś kongresy i sympozja, ale czas nagli. Etap diecezjalny ma się zakończyć w sierpniu przyszłego roku. To niespełna rok na poważną dyskusję.

Synod nie powinien się przekształcić w konferencję czy sympozjum. Do połowy sierpnia przyszłego roku konferencje episkopatu mają przesłać dokument prac synodalnych do sekretariatu generalnego, który ma przygotować „Instrumentum laboris" – dokument, który będzie podstawą do pracy na poziomie kontynentalnym. Rzeczą bardzo złą byłoby, gdybyśmy czekali do lipca i to wszystko zakończyli. Przypomnę jedną z zasad, które zostały przedstawione w adhortacji „Evangelii gaudium" przez papieża Franciszka. Chodzi o rozpoczęcie procesu, a nie załatwienie sprawy w ciągu paru miesięcy. Czas jest ważniejszy od przestrzeni. To jest kwestia nie tyle zmiany struktury czy instytucji, choć także, ile wpłynięcia na mentalność. Kształtowanie nowej mentalności bycia Kościołem zarówno wśród duchownych, jak i wśród świeckich. Dlatego ja widzę w tym synodzie jedynie początek pewnego procesu zmian.

Bardzo łatwo przekonać do otwarcia się, do zmian, do dyskusji ludzi młodych, trudno to zrobić u ludzi starszych.

O tym niejednokrotnie mówiliśmy, każdy z nas wie, że ideału nie osiągniemy. Gdyby nawet w 10 proc. naszych parafii idea synodalności zaowocowała, wpłynęła na kształt naszych wspólnot, uaktywnienie świeckich, na podzielenie się z nimi odpowiedzialnością przez duchownych, byłoby to wielkie błogosławieństwo.

Ksiądz chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że to się ociera o fantastykę.

Jakie ma pan podstawy do tego, żeby nazywać to fantastyką? Franciszek często mówi, że warto mieć marzenia. A marzenia podzielane przez wielu stają się powoli rzeczywistością.

Trudno mi sobie wyobrazić, że proboszcz jakiejś parafii zaczyna się dzielić odpowiedzialnością za nią z wiernymi.

Słabą ma pan wyobraźnię (śmiech). Już są takie parafie, tam gdzie działają rady duszpasterskie i ekonomiczne.

Trudność wynika z tego, że obserwuję rzeczywistość kościelną na różnych poziomach i wiem, jak ona wygląda w parafiach, w których księża nie bardzo się ze świeckimi liczą.

I my chcemy zrobić coś, żeby tę sytuację zmienić, bo ona jest zła. Ale z drugiej strony także świeccy nie wykazują aktywności. Podstawą jest prawo oraz obowiązek do bycia aktywnym i odpowiedzialnym członkiem Kościoła, otrzymane na chrzcie św. od Chrystusa.

Podczas prezentacji idei synodu podszedł do mnie dziennikarz i zapytał oto, czy wyeliminujemy środowiska LGBT, aja powiedziałem, że żadnych środowisk nie będziemy eliminować. I to podtrzymuję

Dopiero dzisiaj Kościół dostrzegł, że mamy do czynienia ze złymi sytuacjami, i chce to zmienić, zwołując synod na temat synodalności?

Trzeba o to zapytać papieża Franciszka, dlaczego ten synod teraz. Problem, na który pan wskazuje, na pewno czuliśmy już wcześniej, ale niektórym z nas wygodniej było go nie widzieć. Dużą rolę odgrywa w tym przyzwyczajenie, kontynuacja tego, co zastaliśmy, a przede wszystkim właściwa formacja.

Jak te synodalne rozmowy będą wyglądać w archidiecezji warszawskiej?

Proponujemy trzy poziomy, w których będziemy prowadzili nasze prace synodalne. Pierwszy to parafia, następny to poziom diecezjalny. Trzeci poziom, to tzw. rzeczywistość wirtualna, online. Jeśli ktoś chce zabrać głos na temat tych dziesięciu punktów, które zaproponował sekretariat generalny, to może się do nas odezwać, przyjść osobiście, napisać list albo nagrać jakiś filmik. W wymiarze diecezjalnym odbyło się pierwsze spotkanie. Frekwencja była bardzo dobra. Przybyli przedstawiciele różnych środowisk. Było to spotkanie modlitewno-dyskusyjne poświęcone tematowi: „Od kościoła klerykalnego do kościoła synodalnego". Po nabożeństwie biblijnym spotkaliśmy się w dziesięciu grupach dyskusyjnych. Każdy mógł się swobodnie wypowiedzieć i życzliwie został wysłuchany. Spotkanie trwało ponad dwie godziny i miałem wrażenie, że uczestnicy chętnie by zostali dłużej, aby rozmawiać o tym ważnym problemie w Kościele. Zauważyłem duże zaangażowanie uczestników, otwartość i autentyzm wypowiedzi oraz atmosferę entuzjazmu i radości, że do takiego spotkania doszło. Drugie spotkanie diecezjalne odbędzie się 14 grudnia.

W rozmowach nie ma żadnych tematów tabu? Każdy może przyjść i porozmawiać? Kiedy powiedział ksiądz, że chcecie rozmawiać także ze środowiskami LGBT, to spotkał się ksiądz z ostrą krytyką.

Podczas prezentacji idei synodu podszedł do mnie dziennikarz i zapytał oto, czy wyeliminujemy środowiska LGBT, aja powiedziałem, że żadnych środowisk nie będziemy eliminować. I to podtrzymuję. W naszej diecezji główną rolę inspirującą wypełniają trzy osoby tzw. kontaktowe. Świeccy – kobieta i mężczyzna, oraz ksiądz. Osoby kontaktowe już spotkały się ze środowiskiem LGBT. Przecież wśród osób, które mają inne orientacje seksualne, są ludzie wierzący i praktykujący. Kościół nie może ich marginalizować, odrzucać. Ja akurat nie uczestniczyłem w spotkaniu z nimi, ale wiem, że było to spotkanie dobre. Ludzie ci podkreślali, że po raz pierwszy zostali życzliwie wysłuchani, i byli wdzięczni, że do tego spotkania doszło.

I?

Nasi przedstawiciele bardzo jasno powiedzieli, że my nauczania Kościoła w pewnych bolących ich kwestiach nie zmienimy. Natomiast oni usłyszeli, że ich szanujemy, że zapraszamy ich do uczestnictwa w życiu Kościoła tak jak każdego innego człowieka. Ktoś mi przekazał dokument, który środowisko LGBT przesłało do Kościoła dziesięć lat temu, i pozostał on bez żadnej odpowiedzi. Oni mają żal o to, że przez długi czas nikt nie chciał ich dostrzec, posłuchać.

Do czego ten synod ma doprowadzić? Gdy patrzymy na niemiecki Kościół, który jakiś czas temu rozpoczął tzw. drogę synodalną, to widać, że niektóre dyskusje skręciły niebezpiecznie w kierunku zmiany doktryny. Niektórzy mówią, że powstał niezdrowy ferment.

Przede wszystkim synod ma nas doprowadzić do tego, abyśmy byli bardziej Kościołem. To znaczy, żebyśmy wyprowadzali z przyjętego chrztu naszą aktywność i odpowiedzialność za Kościół, żeby nie dzieliły nas przyjęte sakramenty, tylko tworzyły z nas jeszcze bardziej wspólnotę. Podczas każdego bierzmowania od kilkudziesięciu lat o tym mówię. Czy rzeczywiście ludzie świeccy chcą być aktywni, a z drugiej strony – czy duchowni pozwalają na tę aktywność? Wie pan doskonale, że tak nie jest i poważnie traktowany synod ma doprowadzić do zmiany tej rzeczywistości.

Cały czas się zastanawiam, jak zachęcić ludzi świeckich i prezbiterów do tego, żeby poważnie potraktowali to wydarzenie.

Bez pomocy Bożej i Ducha Świętego niewiele osiągniemy. To jest także kwestia wiary w Kościół. W jaki Kościół wierzymy, gdy odmawiamy credo? Ja nikogo przecież nie przymuszę, a jak nawet spróbuję, to będzie tylko grał i jak ja się odwrócę, to od tego odejdzie. Nie możemy powiedzieć na początku, że nic z tego nie wyjdzie, tylko musimy zaufać mocy i mądrości Ducha Świętego oraz rzetelności wiernych.

Powiedział ksiądz, że to ma być powrót do źródeł. To będzie rewolucja?

W pewnym sensie tak, Jezus też był rewolucyjny. Papież Franciszek często powtarza, że nie powinniśmy bać się zmian. Kościół nie jest monolitem, tylko jednością wielości. Oczywiście są granice tej różnorodności. Dzięki Duchowi Świętemu pewne rzeczy lepiej w Kościele rozumiemy. Są też nowe wyzwania w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości kulturowej. Alternatywnego Kościoła podczas synodu nie zbudujemy, ale Kościół odnowiony – tak.

Czy na końcu tego synodu będziemy mogli powiedzieć tak jak swego czasu Apostołowie: „Duch Święty i my postanowiliśmy..."?

Każde spotkanie rozpoczynamy modlitwą do Ducha Świętego. Stąd można tak powiedzieć, wynika to z wiary w asystencję Ducha Świętego. My pewnie nie będziemy w pełni usatysfakcjonowani z owoców synodu, ale rozpoczniemy pewien proces.

To ten synod nie skończy się za trzy lata?

Nie, nie taki jest sens. Kto zmienia mentalność przez trzy lata? Chodzi o to, żeby rozpocząć pewien proces i modlić się już dzisiaj, żeby nasi następcy też to czuli i po prostu kontynuowali ten proces.

Czyli ewentualna posynodalna adhortacja papieża, jeżeli się pojawi po zakończeniu synodu, będzie tylko syntezą tego, o czym rozmawiano, i punktem wyjścia do zmiany?

Proces synodalny się zmienił. Sądzę, że powinien ukazać się dokument. Ale najważniejsze są według mnie konstatacje parafialne i diecezjalne. Kościół istnieje i prowadzi swoją działalność w tak różnych środowiskach społecznych i kulturach, że niełatwo będzie dać wskazania aktualne dla całego Kościoła. Zresztą nie taka jest rola papieża czy Stolicy Apostolskiej.

Nawet jeśli ukaże się taki dokument, to powinien on być dostosowany do konkretnej sytuacji. Zwracał na to uwagę św. Paweł VI w liście apostolskim „Octogesima adveniens".

Ale oczekiwanie jest takie, by coś zakończyć. Jak popatrzymy na poprzednie synody, to zawsze oczekiwanie było takie, że adhortacją papież załatwi trudne problemy, np. związane z dopuszczaniem komunii dla rozwiedzionych, którzy żyją w nowych związkach, czy święceniami kapłańskimi dla żonatych mężczyzn.

Żadną adhortacją problemów się nie załatwi. Z adhortacją „Amoris laetitia" było wiele nieporozumień. Sprowadzono ją do cytowanego przez pana problemu. Za mało też było dyskusji, otwartości i odwagi. Tak samo jak teoretyczną dyskusją o zasadach i wartościach nie zmienimy rzeczywistości. Trzeba dyskutować o konkretnej rzeczywistości w danych parafiach i w danych diecezjach na danym kontynencie.

Nie obawia się ksiądz tego, że otwarcie worka z różnymi tematami spowoduje jeszcze większe niż dziś podziały w Kościele?

Czy jedną z przyczyn tego podziału nie jest to, że mamy za mało autentycznego kontaktu? Operujemy i żyjemy w „bańkach", wobec tego spotkajmy się i cierpliwie wysłuchajmy innych głosów i reagujmy na te głosy. Aż do momentu, kiedy dojdziemy do wspólnego przekonania. Na tym właśnie polega różnica między synodem a demokracją parlamentarną. Niech ten synod rozpocznie kulturę dialogu. W genialnym artykule na temat synodu, który ukazał się niedawno w czasopiśmie „La Civiltà Cattolica", jego autor stwierdza, że nie można synodu porównać do budowania z klocków Lego, na zasadzie, że jedno do drugiego pasuje, jedno w drugie wkładam, a na końcu wychodzi piękny pałac. Zauważa też, że nie można go widzieć jako koncertu symfonicznego, w którym każdy instrument ma rozpisaną swoją partię. Podkreśla – i ja się w pełni z tym zgadzam – że synod powinien przypominać koncert jazzowy, gdzie nie ma rozpisanych nut, jest tylko improwizacja i dostosowanie się do drugiego instrumentu. Trzeba słyszeć inne instrumenty i synchronizować z nimi mój instrument. Trzeba zatem ufać w inspirację Ducha Świętego, to jest wielka nadzieja. Niektórzy mówią, że jestem naiwny, ale dla mnie jest to wielka nadzieja. Synod jako wielki koncert jazzowy.

Jak sprawić, by katolicy w tym koncercie zagrali?

Odgórnie nie da się tego zrobić.

Tak samo jak nie wiemy na początku koncertu jazzowego, co z niego wyjdzie. Czy spaprzemy to wszystko, czy też wyjdzie piękna muzyka. Wiele zależy od kultury rozmowy i od otwarcia się na różne głosy. Mamy z tym wielki problem. I gdyby synod poprawił tę sytuację, to byłoby to już duże osiągnięcie.

Nie upieranie się przy swoim zdaniu, ale otwartość na inne zdanie i budowanie w szczerym dialogu syntezy.

Innymi słowy, wielka improwizacja?

Można tak powiedzieć. Natomiast ta improwizacja jest inspirowana przez Ducha Świętego, to nie jest tylko nasza robota i nasze zaangażowanie. Z naszej roboty i naszego zaangażowania niewiele wychodzi, jeżeli nie otworzymy się na Ducha. Dlatego trzeba się otworzyć, wyjść ze swoich „baniek" i zacząć prowadzić prawdziwy dialog. Nie oczekiwać przy tym natychmiastowych rezultatów, ale uruchomić proces.

współpraca Karol Ikonowicz

O rozmócy:
Bp Piotr Jarecki

Odpowiedzialny za synod w archidiecezji warszawskiej, od 1994 r. biskup pomocniczy warszawski, doktor nauk społecznych




 Od ponad miesiąca trwa w Kościele synod. W wielu środowiskach kościelnych daje się zauważyć euforię, ale wydaje się, że większość ludzi nie rozumie idei tego przedsięwzięcia. O czym właściwie się podczas niego rozmawia?

W synodalnej dyskusji wyjdą nam, niczym szydło z worka, odpowiedzi na różne dręczące nas pytania. Dowiemy się np., dlaczego ludzie – w tym młodzi – opuszczają Kościół. W moim rozumieniu synod to odpowiedź na pytanie, jak realizujemy w Kościele jego wymiar wspólnotowy i co powinniśmy zrobić, zmienić, aby do tego naturalnego stylu powrócić.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku
Plus Minus
„Pić czy nie pić? Co nauka mówi o wpływie alkoholu na zdrowie”: 73 dni z alkoholem