Ostatnio wydawana jest taka liczba książek, że bycie na bieżąco staje się praktycznie niemożliwe. Jednak chciałabym wspomnieć o „Samosiejkach" Dominiki Słowik. Autorka podejmuje próbę opowiedzenia o relacjach między ludźmi a innymi formami życia w kontekście katastrofy klimatycznej. Podoba mi się, że ta książka nie ma formy dydaktycznej ani nie poucza czytelnika. Mamy za to wszechobecną grozę i świadomość zmian, które dotykają świata. Ta książka wyróżnia się na tle innych pozycji o podobnej tematyce.
Czytaj więcej
Spośród moich ukochanych pisarzy wymienię dwie modernistki: Djunę Barnes i Virginię Woolf. Powieść tej pierwszej, „Ostępy nocy", ukazała się w 1936 r., czyli w epoce międzywojennej, bardzo ciekawej pod względem literackim. W Polsce ukazała się dopiero w 2018 r. za sprawą brawurowego tłumaczenia Marcina Szustera. Jest to literacki eksperyment, widać wpływ psychoanalizy, która w tamtym czasie była bardzo na czasie. Tytułowa noc dotyczy ciemniejszej strony ludzkiego umysłu i jego pragnień. Autorka ujmuje tę kwestię w sposób niezwykle poetycki, jej język jest żywy, fascynujący.
Pokrewną duszą Barnes jest Virginia Woolf, u której język też wysuwa się na pierwszy plan. W fantastycznej powieści „Fale" Woolf pokazuje, że każdy z nas żyje w języku i to jak siebie odpowiadamy, kształtuje nasze życie.
W podobnym klimacie, ale późniejsze, jest pisarstwo Marguerite Duras. Tworzenie splata się u niej z pragnieniem i miłością, choć naznaczone jest traumą, m.in. związaną z II wojną światową. Książka Duras, do której wracam, to eseje pt. „Pisać". Opowiada w nich o pasji pisania, o tym, że życie i literatura się przenikają. Dla tych trzech pisarek wspólnym mianownikiem jest to, że wszystkie dotykają mroku, a pisania doświadczają wręcz cieleśnie.