Żywy język mroku

Pisarka, poetka i tłumaczka Julia Fiedorczuk poleca w "Plusie Minusie".

Publikacja: 03.12.2021 16:00

Żywy język mroku

Foto: Fotorzepa, Albert

Ostatnio wydawana jest taka liczba książek, że bycie na bieżąco staje się praktycznie niemożliwe. Jednak chciałabym wspomnieć o „Samosiejkach" Dominiki Słowik. Autorka podejmuje próbę opowiedzenia o relacjach między ludźmi a innymi formami życia w kontekście katastrofy klimatycznej. Podoba mi się, że ta książka nie ma formy dydaktycznej ani nie poucza czytelnika. Mamy za to wszechobecną grozę i świadomość zmian, które dotykają świata. Ta książka wyróżnia się na tle innych pozycji o podobnej tematyce.

Czytaj więcej

Śladami mistrzów

Spośród moich ukochanych pisarzy wymienię dwie modernistki: Djunę Barnes i Virginię Woolf. Powieść tej pierwszej, „Ostępy nocy", ukazała się w 1936 r., czyli w epoce międzywojennej, bardzo ciekawej pod względem literackim. W Polsce ukazała się dopiero w 2018 r. za sprawą brawurowego tłumaczenia Marcina Szustera. Jest to literacki eksperyment, widać wpływ psychoanalizy, która w tamtym czasie była bardzo na czasie. Tytułowa noc dotyczy ciemniejszej strony ludzkiego umysłu i jego pragnień. Autorka ujmuje tę kwestię w sposób niezwykle poetycki, jej język jest żywy, fascynujący.

Pokrewną duszą Barnes jest Virginia Woolf, u której język też wysuwa się na pierwszy plan. W fantastycznej powieści „Fale" Woolf pokazuje, że każdy z nas żyje w języku i to jak siebie odpowiadamy, kształtuje nasze życie.

W podobnym klimacie, ale późniejsze, jest pisarstwo Marguerite Duras. Tworzenie splata się u niej z pragnieniem i miłością, choć naznaczone jest traumą, m.in. związaną z II wojną światową. Książka Duras, do której wracam, to eseje pt. „Pisać". Opowiada w nich o pasji pisania, o tym, że życie i literatura się przenikają. Dla tych trzech pisarek wspólnym mianownikiem jest to, że wszystkie dotykają mroku, a pisania doświadczają wręcz cieleśnie.

Czytaj więcej

No i co z tego

Jestem fanką Davida Lyncha, więc ostatni sezon „Twin Peaks" sprawił mi ogromną przyjemność. Bardzo lubię również Nicolasa Roega, twórcą m.in. filmu „Walkabout", opowiadającego o rytuale inicjacyjnym praktykowanym przez Aborygenów w Australii. Roeg wyreżyserował także w 1976 r. film „Człowiek, który spadł na ziemię" z Davidem Bowie.

Opowiadana historia jest ważna, ale zwracam też uwagę na poetykę filmu. W nowym polskim kinie wyróżnia się pod tym względem Jagoda Szelc. Jej „Wieża. Jasny dzień" to coś zupełnie nowego. Ciekawy, choć politycznie zachowawczy, jest „Nomadland", film na podstawie reportażu Jessiki Bruder. On też jest na swój sposób poetycki.

—not. luko

Julia Fiedorczuk (ur. w 1975 r. w Warszawie)

Debiutowała w 2000 r. tomem poetyckim „Listopad nad Narwią". W 2018 r. zdobyła Nagrodę im. Szymborskiej za tom „Psalmy". Jej ostatnia książka to powieść „Pod słońcem" wydana w 2020 r.

Ostatnio wydawana jest taka liczba książek, że bycie na bieżąco staje się praktycznie niemożliwe. Jednak chciałabym wspomnieć o „Samosiejkach" Dominiki Słowik. Autorka podejmuje próbę opowiedzenia o relacjach między ludźmi a innymi formami życia w kontekście katastrofy klimatycznej. Podoba mi się, że ta książka nie ma formy dydaktycznej ani nie poucza czytelnika. Mamy za to wszechobecną grozę i świadomość zmian, które dotykają świata. Ta książka wyróżnia się na tle innych pozycji o podobnej tematyce.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi