Nie wszystko złoto

Na „Czerwoną notę" Rawsona Marshalla Thurbera – reżysera m.in. „Millerów" (2013), jednej z najzabawniejszych komedii ostatnich lat, oraz na wskroś absurdalnego akcyjniaka „Drapacz chmur" (2018) – Netflix wyłożył, bagatela, 200 mln dolarów, co czyni z tytułu najdroższy jak dotąd utwór w portfolio giganta.

Publikacja: 26.11.2021 16:00

Nie wszystko złoto

Foto: materiały prasowe

Wydanych pieniędzy nie widać na ekranie, no, chyba że mowa o twarzach wykonawców głównych ról – gwiazd znanych i lubianych. Pal licho dość marną warstwę techniczną. Oglądając film, czujemy, że całość powstała we wnętrzu studia. A szkoda, bo to opowieść, której akcja toczy się wzdłuż i wszerz globu. Cóż jednak z tego, skoro studio chwali się, że w ciągu doby „Czerwona nota" pobiła rekord otwarcia platformy.

Czytaj więcej

"Pleasure": Pornowariant amerykańskiego snu

Stawką tej przygody są trzy wysadzane klejnotami jaja, które Marek Antoniusz podarował ponoć Kleopatrze. Dwa z nich odnaleziono, po trzecim słuch zaginął. Okazuje się, że nie do końca. Na trop artefaktu wpada Nolan Booth (Ryan Reynolds), jeden z rabusiów dzieł sztuki. Po piętach depcze mu profiler – agent John Hartley (Dwayne Johnson), ale zostaje zdyskredytowany. By odzyskać dobre imię, postanawia pomóc w poszukiwaniu skarbu, na który poluje również Laufer (Gal Gadot), złodziejka doskonalsza od samego Bootha.

Panom trzeba uwierzyć na słowo, że to, co robią, ma sens. Jeśli bowiem widz zacznie analizować ich poczynania i rodzącą się pomiędzy nimi kumpelską relację (z trudem, gdyż na linii Reynolds–Johnson nie czuć chemii), cała intryga spali na panewce. Nie wszystko złoto, co się świeci.

Czytaj więcej

„Ostatni pojedynek": Prawdy, półprawdy, nieprawdy

Scenariusz jest leniwy, ale paradoksalnie ogląda się to dobrze, mimo że Thurber nie wnosi absolutnie nic ponad to, co znane choćby z „Poszukiwaczy zaginionej Arki" (1981) Stevena Spielberga czy nawet „Skarbu narodów" (2004) Jona Turteltauba.

Rafał Glapiak, Mocnepunkty.pl

„Czerwona nota", reż. Rawson Marshall Thurber, dystr. Netflix

Wydanych pieniędzy nie widać na ekranie, no, chyba że mowa o twarzach wykonawców głównych ról – gwiazd znanych i lubianych. Pal licho dość marną warstwę techniczną. Oglądając film, czujemy, że całość powstała we wnętrzu studia. A szkoda, bo to opowieść, której akcja toczy się wzdłuż i wszerz globu. Cóż jednak z tego, skoro studio chwali się, że w ciągu doby „Czerwona nota" pobiła rekord otwarcia platformy.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi