„Ostatni pojedynek": Prawdy, półprawdy, nieprawdy

Urodzony w 1937 roku Ridley Scott nie zwalnia tempa.

Publikacja: 29.10.2021 16:00

„Ostatni pojedynek": Prawdy, półprawdy, nieprawdy

Foto: Disney, Jakub Kaczmarczyk

Ten brytyjski twórca, który karierę rozpoczynał od realizacji programów telewizyjnych dla BBC oraz setek reklam, a potem dał się poznać jako twórca takich filmów, jak choćby „Obcy – ósmy pasażer »Nostromo«" (1979), „Łowca androidów" (1982) czy wreszcie oscarowy „Gladiator" (2000), tylko w tym sezonie podpisał się pod dwoma tytułami – jako reżyser i producent. „Dom Gucci" (2021) wciąż czeka wprawdzie na premierę, ale „Ostatni pojedynek" (2021), którym Scott wraca do kina osadzonego w średniowiecznych realiach – w stylu raczej nieudanego „Królestwa niebieskiego" (2005) – jest już obecny na polskich ekranach.

Nie jest to może idealny utwór, ale dość znaczący, nie tylko w samej filmografii Scotta, ale także w ramach dyskursu skupionego wokół kwestii #MeToo. Jego scenarzyści wprost mówią, że to dzieło feministyczne, i nie ma powodu, by im nie wierzyć, choć całość dotyka wszak cienkiej granicy pomiędzy prawdami, postprawdami, półprawdami a zwyczajnymi i perfidnymi kłamstwami. Matt Damon i Ben Affleck, swego czasu nagrodzeni przez Akademię za scenariusz „Buntownika z wyboru" (1997), wespół z Nicole Holofcener, autorką małych, niezależnych, a przy tym wspaniałych komediodramatów, np. „Daj, proszę" (2010) czy „Ani słowa więcej" (2013), sięgają po historię, która wydarzyła się naprawdę w Paryżu roku pańskiego 1386, by – pełnymi garściami czerpiąc ze struktury narracyjnej „Rashomona" (1950) Akiry Kurosawy, opartej na różnych punktach widzenia – opowiedzieć o krzywdzie kobiety wziętej w kleszcze męskiego ego.

Oto rycerz Jean de Carrouges (Damon) wyzywa swego dawnego przyjaciela, giermka Jacques'a Le Grisa (Adam Driver), na tytułowy pojedynek, gdy jego żona Marguerite (znakomita Jodie Comer) oskarżyła mężczyznę o gwałt. Scott i jego scenarzyści dzielą tę skąpaną w mediewistycznym błocie intrygę na trzy części. Każda z nich przefiltrowana jest przez świadomość innej postaci. I choć perspektywy obu mężczyzn przeważają w tym ponad 2,5-godzinnym obrazie, nie oznacza to bynajmniej, że są najistotniejsze. Wręcz przeciwnie, i to nie tylko dlatego, że reżyser wprost sugeruje widzowi, iż tylko trzeci przekaz, a więc ten należący do Marguerite, jest absolutną prawdą. Autor może i poświęca więcej czasu ekranowego rycerzowi i giermkowi, ale prezentuje ich w sposób karykaturalny: jako ludzi małych, za to z rozbuchanymi osobowościami. Żadni z nich bohaterowie, raczej skaczące sobie do gardeł koguty.

Wspaniałe jest to, jak Scott skupia się tu na detalach. Począwszy choćby od tego, że de Carrouges w swej relacji uważa, iż to on uratował życie Le Grisowi w jednej z bitew, gdy ten drugi z kolei widzi całą sprawę zgoła odmiennie, skończywszy zaś na tym, że każda z postaci – również Marguerite – zupełnie inaczej zapamiętuje pewien pocałunek. Kluczowa scena gwałtu, do którego faktycznie doszło, także zostaje odebrana przez protagonistów odmiennie. Dla Jeana to, owszem, przestępstwo, ale jego ofiarą jest nie tyle żona, ile on sam. Dla Jacques'a to dowód na to, że ich dwoje miało się ku sobie (od granego przez Afflecka hrabiego słyszy ponadto, by na wszelki wypadek wszystkiemu „zaprzeczał, zaprzeczał, zaprzeczał"). Dla Marguerite to natomiast bolesna tragedia i źródło traumy. To ona jest tu prawdziwą bohaterką. Wiedząc, jaki jest jej status (kobieta sprowadzona do poziomu przedmiotu, który panowie wyrywają sobie z rąk niczym trofeum), stawia na szali całe swe życie. Dążąc do prawdy, nie może mieć nawet pewności, czy sprawiedliwości stanie się zadość. Jak sama zauważa, jej los zależy od tego, który z dwóch starców zmęczy się jako pierwszy, krusząc kopie. To Marguerite staje tu do realnej walki o własne „ja", w imieniu kobiet, którym kazano milczeć.

„Ostatni pojedynek", reż. Ridley Scott, dystr. Disney

Ten brytyjski twórca, który karierę rozpoczynał od realizacji programów telewizyjnych dla BBC oraz setek reklam, a potem dał się poznać jako twórca takich filmów, jak choćby „Obcy – ósmy pasażer »Nostromo«" (1979), „Łowca androidów" (1982) czy wreszcie oscarowy „Gladiator" (2000), tylko w tym sezonie podpisał się pod dwoma tytułami – jako reżyser i producent. „Dom Gucci" (2021) wciąż czeka wprawdzie na premierę, ale „Ostatni pojedynek" (2021), którym Scott wraca do kina osadzonego w średniowiecznych realiach – w stylu raczej nieudanego „Królestwa niebieskiego" (2005) – jest już obecny na polskich ekranach.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi