Robert Mazurek: Pierwsze wagary Kajtka

Wielka spółka Skarbu Państwa zostaje poproszona o sponsorowanie Teatru Wielkiego. „Ja do opery nie chodzę" – kręci głową prezes, a wiceprezes rechocze, że niezłe balety to on lubi.

Publikacja: 15.10.2021 16:00

Su Yeon Kim, 27-letnia uczestniczka Konkursu Chopinowskiego z Korei Południowej

Su Yeon Kim, 27-letnia uczestniczka Konkursu Chopinowskiego z Korei Południowej

Foto: AFP

Inna spółka dostaje prośbę, by wesprzeć Zachętę. „Nigdy w życiu nie byłem w galerii i nigdy w życiu tam nie pójdę" – z dumą w głosie oznajmia wiceprezes. Dwie spółki, dwa reżimy – obecny i poprzedni – jeden świat, świat troglodytów.

„Szczytem wyrafinowania naszych działaczy byłby kwartet grający Mozarta na imprezie firmowej" – tak podsumowywał rządy Platformy jeden z jej ministrów. „Nasz elektorat woli Zenka, nie możemy wpędzać go w zakłopotanie Chopinem" – kpi z własnej partii i własnej TVP jeden z ministrów obecnych. Wszystkie cytaty są, niestety, prawdziwe.

Za mojej młodości prasa kulturalna co jakiś czas labidziła, że przydałby się „zdrowy snobizm" na muzykę klasyczną, dobre książki czy teatr. Do szału mnie taka dziecinada doprowadzała, bo snob to snob, niczego zdrowego nie reprezentuje, niczego dobrego z tego nie będzie, tak mniej więcej to odbierałem. Niby tak, ale chyba powoli zmieniam zdanie.

Czytaj więcej

Konkurs Chopinowski: Brawura młodości i rozwaga

Podobno w Wiedniu za Marii Teresy był hrabia, człowiek zamożny, któremu słoń na ucho nadepnął i zamiast zachwycać się Mozartem czy klasykami, wolał polowania. Drwiło z niego całe miasto. Ale naprawdę nie trzeba sięgać tak daleko, wszak jeszcze niedawno buc na urzędzie próbował swą ułomność jakoś ukryć, zamaskować. Dziś jawny bęcwał zostaje prezesem potężnej firmy i wie, że to nie jego spotka drwina z powodu nienawiści do opery, tylko takiego głupka, który tam chodzi. „Hipokryzja to hołd, jaki występek składa cnocie", a głupota mądrości – dopowiedzmy, a właściwie nie dopowiadajmy, bo to już nieaktualne. Nikt już nie chce udawać lepszego i mądrzejszego, wiwat szczerość!

Piszę te słowa pod drzwiami. Za nimi trwa Konkurs Chopinowski, spóźniłem się, wejdę, kiedy ten Japończyk skończy. Przesiaduję tu – w filharmonii, nie pod drzwiami – całymi dniami. Uczciwie powiedziawszy, trudno mi wykrzesać z siebie żywsze zainteresowanie czymkolwiek innym, rozmawiać o czymś innym niż o konkursie. Dlaczego wycięto Włochów, oszczędziwszy Włoszki, skąd ta łaskawość dla Polaków, czym nas rozbawi, a może przyjemnie zaskoczy, dwójka młockarzy – Hiszpan i Chińczyk – walących w klawiaturę jak cepem?

I wiedzą państwo co? To jest zaraźliwe. Znam ludzi, którzy nigdy by sami siebie nie podejrzewali o takie pasje, którzy zupełnym przypadkiem napatoczyli się na konkurs, a to przeglądając YouTube'a, a to czytając Twittera, a to jadąc samochodem i słuchając radia. Łączy ich jedno: wsiąkli po uszy. Dzieci nie ma komu umyć, bo tata z mamą po raz pierwszy w życiu przed TVP Kultura ślęczą. Bo pięknie grają, pięknie wyglądają. A jak przyjdą do filharmonii, wystawszy swoje po wejściówki, to padną z zachwytu, bo Chopin jest tak zaraźliwy i tak wielopłaszczyznowy, że spodoba się każdemu, i laikowi, i profesjonaliście.

Z gigantyczną sympatią patrzę na grupki nastolatków, na takich chłopaków jak Kajtek, który urwał się ze szkoły, by pójść na Chopina

Owszem, nie znam się kompletnie, podkreślają ci pierwsi, ale bardzo mi się podoba. I nie wstydzą się pytać o istotę konkursu, o to, jak odróżnić dobre wykonanie od kiepskiego, czym są te śmiesznie brzmiące nazwy, jak barkarola, i czym się różni dur od molu. To oni, nie zawodowi cmokierzy, najbardziej mnie w filharmonii cieszą. Czy to nie jest fajniejsze i po prostu lepsze niż postawa zadufanego prezesa, który opery nie tknie choćby kijem? Czy nie po to jest telewizja, z przeproszeniem dam, publiczna, by takie postawy promować? Nie boli mnie Zenek, to pewnie miły facet, ale nasza kultura ufundowana jest raczej na Chopinie, nieprawdaż? Więc jeśli chcemy budować wspólnotę, to cóż innego może nas posklejać?

A przy tym z gigantyczną sympatią patrzę na grupki nastolatków, na takich chłopaków jak Kajtek, który urwał się ze szkoły, by pójść na Chopina. To oni wytwarzają fantastyczną atmosferę, nawet, a może zwłaszcza wtedy, gdy żywiołowo oklaskują cyrkowców, nie mistrzów. Nie ma fajniejszego widoku niż licealiści podczas porannych przesłuchań wyjmujący w przerwie swe drugie śniadania. Widział to już Iwaszkiewicz: „Jakież dziwne trzy tygodnie, tygodnie z bajki Andersena, trzy tygodnie muzyki. Muzyki cały czas cudownej. Upajanie się geniuszem Chopina oglądanym z coraz to nowych punktów widzenia. Co za urok młodości!". ©?

Inna spółka dostaje prośbę, by wesprzeć Zachętę. „Nigdy w życiu nie byłem w galerii i nigdy w życiu tam nie pójdę" – z dumą w głosie oznajmia wiceprezes. Dwie spółki, dwa reżimy – obecny i poprzedni – jeden świat, świat troglodytów.

„Szczytem wyrafinowania naszych działaczy byłby kwartet grający Mozarta na imprezie firmowej" – tak podsumowywał rządy Platformy jeden z jej ministrów. „Nasz elektorat woli Zenka, nie możemy wpędzać go w zakłopotanie Chopinem" – kpi z własnej partii i własnej TVP jeden z ministrów obecnych. Wszystkie cytaty są, niestety, prawdziwe.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich