Oficjalnie, bo zwycięski w wojnie Związek Sowiecki załatwił sobie z rozmachu w Jałcie aż trzy miejsca: dla siebie i tak zwanych Socjalistycznych Republik Białorusi i Ukrainy. Stałe przedstawicielstwa Sowietów (również ich republik i krajów satelickich, w tym Polski) w Nowym Jorku słynęły jako siedliska i szkoły szpiegów. Do rozpadu ZSRS władze amerykańskie wydaliły tylko ponad 100 szpiegów, co do których istniały dowody, ale robocze założenie było, że każdy pracownik tych przedstawicielstw jest szpiegiem. Nowy Jork był dla KGB i GRU (nie wymieniam polskich, bułgarskich czy podobnych służb, gdyż i one były wydziałami moskiewskich centrali) dużo cenniejszy niż Waszyngton; kilkunastokrotnie większe miasto niż mała stolica, wielojęzyczna i wielonarodowa ludność, gdzie szpiegom było dużo łatwiej pozyskiwać cenne informacje, jak na przykład sekrety bomby atomowej od słynnych Ethel i Juliusza Rosenbergów.
Czytaj więcej
Pierwsza od pandemii sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ miała zerwać z doktryną America First. Ale ją tylko umocni.
Gdy zdawałam maturę, członkami było już 110 państw: doszły wtedy przede wszystkim byłe kolonie. Dziś jest to organizacja skupiająca 193 państwa. Najmniejsze mają od 10 do 90 tys. mieszkańców. Takich państw – które każde z osobna ma taki sam jeden, zdecydowany głos jak USA, Chiny czy Polska – jest ok. 50. Najmniej zaludnione z nich: Nauru, Tuvalu czy Palau mają przy tym powierzchnię średniego gospodarstwa wiejskiego w województwie pomorskim: poniżej 20 km². Samo zrozumienie „demokracji" w ONZ powinno pozwolić politykom patrzeć na tę organizację z dużym przymrużeniem oka i zastanowić się, czy warto wkładać w nią tyle energii, nadziei i pieniędzy.
Narody Zjednoczone są oczywiście największym niekomercyjnym globalnym pracodawcą. Dla Sekretariatu ONZ pracują 44 tys. ludzi na całym świecie, z czego 5 tys. w samym Nowym Jorku. Drugie tyle, co najmniej, jest zatrudnionych przez poszczególne państwa, a gdy dodamy pracowników kontraktowych – łatwo dojdziemy do liczby 100 tys. i wtedy możemy głośno zawołać: po co to komu? Można jeszcze utrzymywać, że jakąś rolę odgrywa pięciu stałych przedstawicieli w Radzie Bezpieczeństwa, którzy mają prawo weta. Sama Rada, do której dodano dziesięciu rotacyjnych członków bez prawa weta, straciła tym samym rolę, którą poprzednio, rzadko, odgrywała.
Rada wydaje co roku kilkadziesiąt rezolucji, które odzwierciedlają jakiś konsensus i rzadko wzbudzają czyjeś zainteresowanie. Zgromadzenie Ogólne ONZ też wydaje rezolucje, tak samo jak wszystkie inne jej organy, komitety, komisje, rady, podkomisje itd. Tylko w sprawie Izraela, który cieszy się olbrzymim zainteresowaniem ONZ, wydano od 1947 roku około 1000 rezolucji. Jeżeli założyć, że nad każdym takim tekstem pracowało tylko kilkanaście osób, a tłumaczono go tylko na kilkanaście języków – zrozumiemy, po co ONZ-owi potrzebny jest roczny administracyjny budżet powyżej 3 mld dol. Nie, to nie są pieniądze na ryż dla uchodźców czy głodujących dzieci – tylko na utrzymanie obsługi tych wszystkich nieszczęśników i ofiar wojny.