Gdyby od wielu pokoleń rodzice zdawali sobie sprawę, co dzieje się w szkołach ich dzieci, historia oświaty potoczyłaby się niewątpliwie zupełnie inaczej" – pisał w swojej autobiografii C.S. Lewis, autor m.in. cyklu dla dzieci „Opowieści z Narnii". Musiało upłynąć ponad 70 lat od napisania tych słów, aby życzenie Lewisa się spełniło. Pandemia Covid-19 i rozwój techniki sprawiły, że setki tysięcy rodziców mogło zajrzeć do lekcyjnej sali schowanej za ekranem laptopa. Być może nie przyniesie to rewolucji, ale z pewnością przyspieszyło już wcześniej istniejącą tendencję – ucieczkę rodziców ze zinstytucjonalizowanego systemu edukacyjnego do edukacji domowej.
Dla edukacji pandemia zaczęła się 12 marca 2020 r. w momencie zamknięcia placówek oświatowych w całym kraju. Nieco ponad tydzień wcześniej wykryto w Polsce pierwszy przypadek zakażenia wirusem SARS-CoV-2. Nauczyciele dostali od ministerstwa dwa dni na przygotowanie się do rozpoczęcia zdalnego nauczania. Dla obu połączonych internetem stron było to często doświadczenie traumatyczne i musiało przynieść wymierne konsekwencje społeczne. Jak opisuje to wrześniowy raport Najwyższej Izby Kontroli – trudności w zdalnym nauczaniu wyszły na jaw od razu. Poza problemami ze sprzętem i dostępem do internetu we znaki dawał się m.in. brak szkoleń z prowadzenia zajęć zdalnych, czego skutkiem były chociażby trudności w dostosowaniu metod i sposobów pracy z uczniami. Słowem, nauczyciele zostali zmuszeni do improwizacji, a dzieci i rodzice do tej improwizacji musieli się szybko dostosować.
Dla edukacji pandemia zaczęła się 12 marca 2020 r. w momencie zamknięcia placówek oświatowych w całym kraju
W maju i czerwcu 2020 r. Polskie Towarzystwo Edukacji Medialnej, Fundacja Orange oraz Fundacja Dbam o Mój Zasięg przeprowadziły badanie, którego wyniki opisano w raporcie „Zdalne nauczanie a adaptacja do warunków społecznych w czasie epidemii koronawirusa". Wykazało ono, że w krótkim czasie pogorszyła się kondycja psychiczna zarówno uczniów, jak i rodziców oraz nauczycieli. W największym stopniu ucierpieli ci ostatni – prawie 65 proc. z nich czuło się gorzej lub dużo gorzej w porównaniu z czasami sprzed pandemii. Ale odcisnęła ona piętno także na rodzicach (54 proc. deklarowało gorsze samopoczucie) i uczniach (48 proc.).
Nie ma jednak jednej opowieści o nauce w czasach pandemii, każda ze stron próbowała sobie radzić na swój sposób. Różnica jest tylko jedna – część rodziców po raz pierwszy zaczęła się poważnie zastanawiać, czy w ich przypadku zinstytucjonalizowana szkoła w ogóle jest konieczna i czy nie lepiej poszukać alternatywy.