To miała być rutynowa azjatycka wizyta Kamali Harris. Z Singapuru wiceprezydent USA miała 24 sierpnia odlecieć do Wietnamu, gdy z Hanoi doszły niespodziewane doniesienia o nieznanej chorobie, która zaatakowała pracowników ambasady. Lot opóźnił się o siedem godzin. Dziennikarze CNN donoszą, że wśród pracowników Departamentu Stanu narasta strach i frustracja związana z kolejnymi doniesieniami o tajemniczych zachorowaniach wśród dyplomatów. By uspokoić te nastroje, na początku sierpnia Anthony Blinken napisał list adresowany do wszystkich pracowników amerykańskiej dyplomacji. W piśmie sekretarz stanu zapewnił, że wie o rosnących obawach swoich podwładnych. – Ci z was, których to bezpośrednio dotyczy, chcą jak najszybciej poznać prawdę. Pracownicy, którzy jadą za granicę obawiają się, czy oni sami i ich rodziny też nie są zagrożeni. To w pełni zrozumiałe i chciałbym móc dać wam więcej odpowiedzi – przyznał Blinken. Następnie polityk obiecał, że kierowany przez niego departament będzie starał się lepiej informować o wysiłkach, jakie podejmuje w związku z tym problemem. Kończąc swoje pismo, sekretarz stanu zapewnił, że śledztwo dotyczące „syndromu hawańskiego" i tego, jak rząd może lepiej chronić swoich obywateli, cały czas trwa. Problem w tym, że mimo upływu pięciu lat od pojawienia się pierwszego przypadku, eksperci zajmujący się tą sprawą wciąż mają więcej pytań niż odpowiedzi.
Uszkodzone mózgi
Historia „anormalnych incydentów zdrowotnych", jak oficjalnie nazywa je Waszyngton, zaczęła się w sześciopiętrowym budynku amerykańskiej ambasady stojącym przy promenadzie Malecón w stolicy Kuby. Stąd wzięła się też nazwa „syndrom hawański". Pod koniec 2016 roku jednego z pracowników placówki w środku nocy obudził przeszywający ból oraz odczucie narastającego ciśnienia w głowie. Mężczyzna zaczął także słyszeć głośne piszczenie w jednym uchu oraz tracić równowagę. Kilka tygodni później na podobne dolegliwości poskarżyło się łącznie 26 członków personelu ambasady.
Jeden z przypadków opisał magazyn „New Yorker". Prosząca o zachowanie anonimowości 40-latka opowiadała, jak po powrocie z pracy zmywała naczynia i nagle skoczyło jej ciśnienie. Poczuła także ból, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Kobieta próbowała położyć się i zasnąć, ale nie była w stanie. Następnego dnia nie mogła przeczytać składników na pudełku płatków śniadaniowych, bo rozmazywały jej się litery. Później pojawiło się uczucie skołowania i problemy z koncentracją. Amerykanka obijała się od mebli i kilkukrotnie zderzyła się z drzwiami. Jej współpracownicy zauważyli także, że zaczyna mieć luki w pamięci. W momencie rozmowy z „New Yorkerem" 40-latka bardzo poważnie rozważała przejście na emeryturę.
U wszystkich pracowników ambasady, u których pojawiły się niepokojące objawy, lekarze stwierdzili uszkodzenia mózgu. Tajemnicze problemy zdrowotne dotknęły również 14-osobową grupę Kanadyjczyków pracujących na Kubie. W tym samym czasie oficer CIA Marc Polymeropoulos obudził się w jednym z moskiewskich hoteli z potwornymi zawrotami głowy. „Czułem się jak na karuzeli. Nie miałem nad tym żadnej kontroli. Spędziłem kilka lat w Iraku i Afganistanie, ale to było straszniejsze" – przyznał kilka miesięcy temu w rozmowie z dziennikarzami telewizji MSNBC. Mężczyzna dodał, że miał mdłości, skoki ciśnienia, a w uszach słyszał szumy. Początkowo Polymeropoulos myślał, że mogą to być objawy zatrucia pokarmowego. Sytuacja się pogorszyła, gdy wrócił do Stanów Zjednoczonych. „Zdiagnozowano u mnie mgłę mózgową i zaburzenia widzenia" – dodał. Do dzisiaj skarży się na bardzo silne bóle głowy. Ostatecznie stan zdrowia zmusił go do przejścia na emeryturę. U niego również stwierdzono uszkodzenie mózgu.
W maju 2018 roku dwóch dyplomatów z amerykańskiego konsulatu w chińskim mieście Kanton alarmowało o tym, że słyszą niepokojące dźwięki i mają problemy z ciśnieniem. W następnych miesiącach o przypadkach „syndromu hawańskiego" zaczęto donosić z amerykańskich ambasad m.in. w Syrii, Rosji, Wielkiej Brytanii, Gruzji, na Tajwanie, Kolumbii, Uzbekistanie, Kirgistanie, a także Polsce. Jak pisze „New York Times", czasami pracownicy placówek czuli ból tylko, gdy przebywali w określonych miejscach – np. w pokojach hotelowych czy niektórych pomieszczeniach w ich mieszkaniach. Niekiedy towarzyszyły im nudności, problemy ze słuchem i bezsenność. W czerwcu 2019 roku dziwne zaburzenia neurologiczne w hotelu w Londynie zgłosiła dwójka urzędników, pomagających przy organizacji wizyty Donalda Trumpa na Wyspach. Później jedna z tych osób miała podobne dolegliwości przed swoim domem w stanie Virginia. Kilka miesięcy temu pracownik Rady Bezpieczeństwa Narodowego zaczął skarżyć się na symptomy „syndromu hawańskiego", gdy spacerował w okolicach parku nazywanego Elipsą na południe od Białego Domu. W połowie lipca przypadki „anomalnych incydentów zdrowotnych" odnotowano w Wiedniu, od czasów zimnej wojny nazywanym miastem szpiegów. Na niewyjaśnione zaburzenia neurologiczne poskarżyło się ponad 20 dyplomatów i oficerów wywiadu. Stan jednego z urzędników był na tyle poważny, że musiał wrócić do ojczyzny. W połowie sierpnia zachorowania pojawiły się też w Niemczech. Jak pisze „The Wall Street Journal", dwóch amerykańskich urzędników zaczęło narzekać na silne bóle głowy, nudności, bezsenność i bóle uszu. Jedną z ofiar miał być oficer służb zajmujący się Rosją. Łącznie od 2016 roku tajemnicze problemy zdrowotne dotknęły ponad 200 dyplomatów, wojskowych i oficerów CIA.