Gdy jesienią 1918 roku zanosiło się już na klęskę państw centralnych, bieg wypadków na polskiej ziemi nabrał tempa i pojawiły się nowe organy rządzące. Mówiąc delikatnie, sytuacja się skomplikowała. Ziemie polskie wciąż były pod zaborami, choć przez większą cześć wojny pozostawały prawie w całości pod kontrolą państw centralnych. Wybrzeże Bałtyku w dużej mierze kontrolowało niemieckie Ober Ost; dawne Królestwo Kongresowe zostało podzielone między niemiecki zarząd wojskowy z siedzibą w Warszawie i austriacki zarząd wojskowy z siedzibą w Lublinie; Galicja i Śląsk Cieszyński były integralną częścią Austrii, Górny Śląsk, Poznańskie i Pomorze – Cesarstwa Niemieckiego. Gdy w roku 1918 mocarstwa te słabły, wyłoniły się organy władzy, które w taki lub inny sposób uzurpowały sobie prawo do reprezentowania całości (lub przynajmniej części) narodu polskiego. Zamęt, a nawet konflikty stały się nieuchronne.
(...) Polska Komisja Likwidacyjna miała nadzorować przejście Galicji spod imperialnej władzy Habsburgów pod władzę narodowego państwa polskiego. Lecz zanim objęła urząd pod koniec października 1918 roku, wśród jej założycieli wybuchł konflikt: czy Komisja miała podlegać Radzie Regencyjnej, jak chcieli endecy, czy działać niezależnie, jak woleli socjaliści i stronnictwo chłopskie? Motywy leżące u podstaw tych rozstrzygnięć były oczywiste: Rada Regencyjna miała poparcie Komitetu Narodowego Polskiego pod przewodnictwem Dmowskiego w Paryżu i jednocześnie nadal była oficjalnym organem z nadania państw centralnych, które więziły Józefa Piłsudskiego – legendarnego przywódcę socjalistów i zarazem jedynego działacza politycznego mogącego dzięki swej ogromnej popularności liczyć na jakiekolwiek ponadpartyjne poparcie. Między tymi rywalizującymi obozami znajdowali się centrolewicowi członkowie Komisji, wstrzymujący się z oficjalnym uznaniem wyższości Rady Regencyjnej, która z kolei bezceremonialnie powołała Komisarza Generalnego dla Galicji i „na terytorjum polskiej części Śląska [Cieszyńskiego]". Komisarz Generalny miał wykorzystywać struktury Komisji Likwidacyjnej jako ciało administracyjne oddane do jego dyspozycji. Książę Witold Czartoryski, mianowany na to stanowisko, na początku listopada przyjechał do Krakowa, żeby spotkać się z członkami Komisji, ale nie został potraktowany poważnie. Słuchając go, przywódca chłopski Wincenty Witos siedział przygarbiony na sofie i ostentacyjnie czyścił scyzorykiem paznokcie. Czartoryski zrozumiał, że nie jest mile widziany w Krakowie, i powrócił do stolicy. Nie miało to większego znaczenia. Dni jego organu rządowego, powstałego z niechętnego nadania niemieckiego, i tak były już policzone.
Chłopska Republika Tarnobrzeska
Tymczasem Komisja Likwidacyjna musiała skierować uwagę na Lwów we wschodniej Galicji. Tam właśnie powołała swój organ pod kierunkiem Karla Huyna, ostatniego austriackiego gubernatora Galicji, żeby przeciwdziałać ukraińskim aspiracjom narodowym w regionie. Jednak jeszcze tej samej nocy Ukraińcy wkroczyli do akcji, internowali Huyna i – jak opisano wcześniej – przejęli władzę w mieście. Polacy – nie chcąc zaakceptować takiego rozwoju wypadków – znaleźli się w trudnej sytuacji. Wciąż nie było jasne, który organ ich reprezentuje – ten w Wiedniu (oficjalnie armia austriacka wciąż kontrolowała Galicję), Krakowie (Komisja Likwidacyjna), Warszawie (Rada Regencyjna) czy Paryżu (Komitet Narodowy Polski) – oraz kto powinien dowodzić kontrofensywą w mieście. Oprócz garstki byłych żołnierzy i oficerów z armii Habsburgów siły polskie we Lwowie składały się z kilkuset bojowników: w dużej mierze członków socjalistycznej Polskiej Organizacji Wojskowej, nowo utworzonych Polskich Kadr Wojskowych, będących endecką wersją Polskiej Organizacji Wojskowej, i Polskiego Korpusu Posiłkowego, a więc legionistów, którzy służyli w armii Habsburgów po internowaniu Piłsudskiego przez Niemców w połowie 1917 roku. Polacy nie potrafili wypracować wspólnej oceny sytuacji ani osiągnąć porozumienia, kto powinien dowodzić w razie ofensywy ze strony Ukraińców.
Tak oto rozłam w przywództwie politycznym spowodował brak jedności w terenie, gdzie wspólny front był nie tylko sprawą zwycięstwa lub klęski, ale wręcz życia lub śmierci. Dwudziestego listopada, gdy wciąż trwały walki na ulicach, polscy wojskowi z prawej i lewej strony sceny politycznej mieli umysły zajęte nowym sporem o władzę. Kolejny niestabilny rząd – Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej – powołany przez socjalistów 7 listopada w Lublinie, powstrzymał nawet wymarsz oddziałów Rady Regencyjnej na odsiecz Lwowowi. Wydaje się, że rządzenie było obsesją w tamtych dniach. Sto trzydzieści kilometrów na południowy wschód od Lublina narodziła się nagle chłopska Republika Tarnobrzeska, która wkrótce utonęła w bandytyzmie i anarchii i została obalona przez Wojsko Polskie na początku 1919 roku.
Paderewski łatwy do zmanipulowania
Przybycie Piłsudskiego do Warszawy 10 listopada 1918 roku po uwolnieniu z niemieckiego internowania położyło kres dwuwładzy obozów chcących reprezentować cały naród. Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej w Lublinie i Rada Regencyjna w Warszawie, świadome, że nie mają poparcia mas, rozwiązały się i pozostawiły Piłsudskiemu swobodę działania, wskutek czego Komendant stał się tymczasowo głównodowodzącym wojska i przywódcą państwa. Komitet Narodowy Polski w Paryżu musiał się tym razem wstrzymać z reakcją w obliczu kryzysu i walki zbrojnej, a cała władza przeszła w ręce jednego popularnego przywódcy, znienawidzonego wroga endecji. W tym czasie Dmowski uznał za bezcelowe kwestionowanie nowego ośrodka władzy w Warszawie, choć był przekonany, że w Polsce wzięła górę masoneria, Żydzi i międzynarodowa finansjera, przy poparciu ententy. Odtąd kręgi polskiej prawicy bojkotowały rząd, patrząc ze zgrozą, jak na przełomie lat 1919 i 1920 kraj wchodzi na drogę reform budzących skojarzenia z bolszewizmem.