"Obudź się, Neo" – tak zaczyna się jeden z najbardziej wpływowych filmów przełomu wieków – „Matrix". Grany przez Keanu Reevesa bohater w pewnym momencie wybiera przebudzenie i budzi się ze snu – w postapokaliptycznym świecie, gdzie zamiast wygodnej rzeczywistości amerykańskiego białego kołnierzyka lat 90. czeka go jedynie pustynia i walka z maszynami, które opanowały Ziemię. Czy w mediach społecznościowych podobne przebudzenie jest możliwe? Na pewno świat kreowany przez te platformy wydaje się ich użytkownikom równie realny, co ludziom żyjącym w matriksie.
Pierwsza linia frontu
To problem, który dotyka nie tylko ludzi, którzy sami tkwią w bańkach kreowanych przez Twittera i Facebooka. W tych bańkach zanurzyła się właściwie cała sfera publiczna. Uzależniła się od nich debata, narracja światopoglądowa, decyzje polityczne. Kreują one właściwie cały klimat polityczno-społeczny. Zwłaszcza że we współczesnym świecie, a już na pewno we współczesnej polityce, to Twitter i inne media społecznościowe stały się de facto pierwszą linią frontu. To tu zaczyna się właściwie każda debata polityczna.
Jak wygląda to w praktyce i jak konkretnie Twitter wpływa na polityków, media i całą debatę publiczną? Prosty przykład sprzed kilku tygodni. Spotkanie zróżnicowanej grupy dziennikarzy – od „Sieci" po RMF FM – z kilkoma politykami rządu bardzo wysokiego szczebla. Temat: sprawa cyberataków i operacji prowadzonej od wielu miesięcy wobec polskich polityków, naukowców, aktywistów i dziennikarzy. W trakcie zwyczajowego przypomnienia reguł przed rozpoczęciem spotkania jeden z polityków zwrócił się z apelem do dziennikarzy, by nie tweetować w jego trakcie. Nie chodziło o to, by po spotkaniu nie powstały teksty na podstawie przekazanych informacji. Wręcz przeciwnie – o wykorzystywaniu tych informacji wprost wspominali organizatorzy. Tylko i wyłącznie zastrzeżono, by wypowiedzi nie były cytowane w czasie rzeczywistym na Twitterze.
Dlaczego? Sposób komunikacji wymuszany przez tę platformę – szybki, niszczący kontekst, redukujący przesłanie do najprostszych informacji, obliczony na jak największe „przebicie", na jak największy poklask już tu, teraz, natychmiast – sprawia, że tweety z trwającego prawie dwie i pół godziny spotkania, dotyczącego złożonych kwestii, mogłyby wprowadzić sporo zamieszania i mieć efekt odwrotny od intencji jego organizatorów.