U progu 1989 r. prezydent RP na uchodźstwie Kazimierz Sabbat ostrzegał, że rozmowy zapowiadane przy Okrągłym Stole są tylko taktycznym manewrem ze strony władz PRL. Był przekonany, że komuniści nie dotrzymają żadnych porozumień i nie zamierzają zrezygnować z władzy, i to pełnej władzy. Jednocześnie przyznał, że każda próba naruszenia monopolu rządów komunistów może mieć znaczenie. Trwając przy maksymalnych postulatach, podkreślił, że emigracja polityczna musi się domagać „prawdziwej niepodległości, pełnej wolności i rzeczywistej demokracji w Polsce. Taka jest bowiem jej racja bytu".
Rozmowy władz PRL z „drużyną Wałęsy" wywołały w „polskim" Londynie mieszane uczucia. Poczytny wśród emigracyjnej społeczności „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza" w komentarzu redakcyjnym zaznaczył: „Z jednej strony trzeba rozmowy prowadzić, bo to może jedyna czy ostatnia szansa na wyprowadzenie społeczeństwa z domu niewoli na jakiś znośniejszy grunt, mniej przypominający trzęsawisko. Z drugiej – włączyć się w proces reform, to wziąć na siebie współodpowiedzialność za niezawinioną katastrofę".
W odezwie z 15 lutego działacze piłsudczykowskiej Ligi Niepodległości Polski wyrazili zrozumienie dla intencji tych osób w kraju, które gotowe były do rozmów z władzami w celu „chociażby częściowego rozluźnienia pęt". Równocześnie krytycznie oceniali rozpoczynające się właśnie negocjacje, w których „niedawni oprawcy" próbują „omamić swoje niedawne ofiary" wizją wolnych wyborów.
Prezydent Sabbat w przemówieniu wygłoszonym na początku marca 1989 r. podkreślił, że emigracja nie wyznaje zasady im gorzej w Polsce, tym lepiej. Uznając potrzebę rozwagi i realizmu w działaniu krajowej opozycji oraz ciesząc się z tego, co uda się osiągnąć, utożsamiał się jednak z ruchami, które głoszą „pełny program niepodległościowy", czyli z Konfederacją Polski Niepodległej, Solidarnością Walczącą czy solidarnościowymi przeciwnikami Lecha Wałęsy. Miał też nadzieję, że te ruchy będą rosnąć w siłę. Nie krytykował jednak tych działaczy opozycji w kraju, którzy szukali porozumienia z władzą. „Bowiem i oni – jako cel dalszy – widzą wolność Polski" – dodawał.
Reżim chce zyskać na czasie
Nazajutrz po zakończeniu obrad Okrągłego Stołu podczas narady zwołanej przez prezydenta z udziałem członków rządu oraz przywódców życia polityczno-społecznego na emigracji minister spraw krajowych Ryszard Kaczorowski wyliczał pozytywne strony negocjacji między władzami PRL a opozycją w kraju (częściowo wolne wybory do Sejmu, legalizacja Solidarności i przywrócenie Senatu). W rezultacie „w Polsce nastąpi rozluźnienie kontroli partii nad życiem obywateli" – podsumował. Zaznaczył jednak, że nie ma żadnych gwarancji, iż zawarta umowa zostanie tym razem dotrzymana przez komunistów. Przedstawiciele emigracyjnego establishmentu wskazywali równocześnie na negatywne skutki ustaleń przy Okrągłym Stole: podmurowanie przez część opozycji władz PRL, akceptację urzędu prezydenta „o niemal dyktatorskich uprawnieniach" (nikt nie miał wątpliwości, że zostanie nim gen. Wojciech Jaruzelski) czy brak pomysłów na poprawę sytuacji gospodarczej.