Wypowiedź ta powinna być dla Polski niepokojąca z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, niepokojąca jest wizja Europy przedstawiona przez Bidena. Budowie gazociągu sprzeciwiają się kraje naszego regionu: prócz Polski są to m.in. Ukraina, Litwa i Łotwa. Czyżby nie należały one do Europy? Relacje europejskie, na których zależy Amerykanom, to interesy Rosji i Niemiec. I tu dochodzimy do drugiego źródła niepokoju. Nasz region protestuje, ponieważ budowa zwiększy zależność energetyczną Zachodu od Rosji, a więc ograniczy jego zdolność do twardych reakcji na zachowanie Moskwy. Im bliższe relacje, tym mniejsza chęć do karania Rosji sankcjami. Ale działa to też w drugą stronę. Rosja będzie zarabiać miliardy na sprzedaży gazu do Europy Zachodniej, co jeszcze zwiększy jej możliwości ingerowania w nasze interesy. Joe Biden bardzo chce się jednak spotkać w czerwcu w Genewie z Władimirem Putinem i – mimo wcześniejszej twardości – zmienił ton w sprawie tego kraju.

Dzieje się zaś to wszystko – po trzecie – kilkadziesiąt godzin po bezprecedensowym akcie terroryzmu państwowego w postaci porwania samolotu linii Ryanair z Aten do Wilna, który został zmuszony do lądowania w Mińsku, po to, by białoruskie służby mogły aresztować opozycjonistów Ramana Pratasiewicza i jego dziewczynę, których władze tego kraju oskarżają o działalność antypaństwową. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że Łukaszenko nie wziąłby na siebie tak poważnego ryzyka bez zgody swego przyjaciela Władimira Putina. Po raz kolejny Rosja dostaje więc sygnał, że może truć opozycjonistów, zamykać ich do łagru i bronić Łukaszenki, który u siebie robi to samo. I dla Polski jest to niedobra wiadomość. Dobra zaś dla wszystkich tyranów świata. Jak zauważyła w „The Atlantic" Anne Applebaum, jeśli porwanie Pratasiewicza ujdzie Białorusi na sucho, wszyscy dyktatorzy dostaną do ręki nowe narzędzia do prześladowania dysydentów. A ci ostatni dostaną sygnał: nigdzie i nigdy nie będziecie bezpieczni.

Wspomniana Anne Applebaum to jedna z niewielu anglosaskich intelektualistek, które nie mają żadnych złudzeń co do tego, czym naprawdę jest reżim Putina. Zbyt dobrze zna historię Rosji, ale też całego regionu, by mieć jakiekolwiek wątpliwości, że Zachód może się jakoś dogadać z Moskwą. Dlatego opowiada światu wprost, co stało się kilka lat temu na Ukrainie, choć część zachodniego świata chciałaby zapomnieć. Lektura jej wydanej jesienią książki „Matka Polka" jest niezbitym dowodem na to, jak dobrze rozumie ona Rosję.

Zresztą to wielka szkoda, że polskie państwo nie może skorzystać z jej doświadczenia, wiedzy, a przede wszystkim z tego, że jest słuchana przez elity Zachodu i prezentuje sytuację na Wschodzie w sposób zazwyczaj zgodny z polską racją stanu. Niestety, dla PiS jest żoną znienawidzonego Radosława Sikorskiego. Ale pewnie i Applebaum nie widziałaby się w jakiejkolwiek współpracy z PiS, gdyż uważa ten rząd za dzieło Putina. Twierdzi w swej książce, że afera taśmowa, która doprowadziła do upadku PO, to „klasyczna operacja w rosyjskim stylu". Zresztą przekonanie, że to powiązany z Rosją biznesmen obalił polski rząd, wystawia temu rządowi słabą notę, skoro miał pozwolić na taką operację tuż pod okiem polskich służb.

Być może na poglądy Applebaum wpływ ma to, jak PiS traktuje jej męża. Ale nie o PiS tu idzie, bo on rządzi dziś, ale nie musi za parę lat. Idzie o to, że dziś w geopolitycznej układance toczy się gra o najwyższą stawkę dla Polski. I w tej rozgrywce osoby takie jak Applebaum mogą odegrać kluczową rolę. Bo to jej będą słuchali tacy ludzie jak otoczenie Joe Bidena, a nie polityków PiS.