P.J.: My jej nadużywamy na koncertach i ona wniknęła w naszą mitologię. Tak ją sobie wkręciliśmy, że Robert wyobraził sobie sytuację, że ją kupuje w sklepie...
... i wszystko wybucha.
R.P.: Bo posiadanie takiego czegoś może być niebezpieczne.
P.J.: To jest wszystko wymyślone, natomiast sytuacja, w której ktoś próbuje nam wcisnąć jakąś małą wytwornicę, myśląc, że to wystarczy, pojawiała się notorycznie na koncertach. Na naszych koncertach musi być dużo dymu. Taki jest zamysł. A taka American DJ tylko pluje dymem i się krztusi. Tak powstał ten mit.
R.P.: Nigdy nie mieliśmy wytwornicy Antari M-10.
Nagraliście płytę o wytwornicy, której nie macie?
P.J.: Ona jest naszym marzeniem.
R.P.: To metafora marzeń, które się nigdy nie spełniły. Rzeczywistość próbuje nam zaoferować substytut.
Czytałem waszą mitologię i myślałem, że chodzi o to, by zagubić się w tym dymie.
R.P.: Ten dym... no wchodzisz do takiej przestrzeni i w moment zapominasz, skąd przyszedłeś. Może to pomóc w spotkaniu z czymś wyższym.
A co jest tym czymś wyższym?
R.P.: Sami nie wiemy. Jeszcze tego nie zobaczyliśmy, ale staramy się z tym skomunikować. Może to nie istnieje... Ale chyba malowidła w jaskiniach służyły temu samemu. Rozkmina trwa.
Zastanawiam się, czy czasami nie za bardzo udziwniacie. Mówicie „białasy", jakby nie można było powiedzieć „ziomek".
R.P.: Nie używam słowa „ziomek".
Wszyscy używają.
R.P.: Mnie zawsze drażniło. Wk... mnie też, jak ktoś mówi do mnie „mordo", „mordeczko".
A tradycja stania pod blokiem jest wam bliska? To jednak od lat 90. podstawa polskiego hip-hopu.
P.J.: Każdy chyba tego doświadczył, choć ja akurat mieszkałem w kamienicy. Oczywiście podwórkowe klimaty bardzo odcisnęły swoje piętno. W Szczecinie czy Świnoujściu, gdzie mieszkał Robert, duże znaczenie miał świat starszych chłopaków. Wiele rzeczy działo się wtedy na granicy. Nie wiem, czy znasz film „Młode wilki"?
Wszyscy znają.
P.J.: Dosyć śmieszny film, ale nie powstał bez przyczyny. Nie uczestniczyłem w tym wszystkim, ale miałem pełno kumpli, którzy byli tego częścią.
Mówimy o przemycie.
P.J.: Czasem znajdowało się świetne samochody na podwórku i nie było wiadomo, skąd one się właściwie wzięły. Ten klimat jest mi na maksa bliski. Myślę, że mogę powiedzieć, że wychowałem się na podwórku.
R.P.: Chodzi o dosłowne stanie przed blokiem?
Właśnie niekoniecznie.
R.P.: Łączenie hip-hopu z blokami to fatalne uproszczenie i mit. Bloki generalnie kojarzą mi się z jamnikami w windzie. Wychowałem się w kamienicy i stojąc z kumplami w bramie, ćwiczyliśmy wyskok, zaznaczając na ścianie wysokości, bo marzyliśmy o tym, żeby grać w NBA.
P.J.: Zadałeś to pytanie, a ja mam od razu mnóstwo wspomnień z dzieciństwa. Trudno mi powiedzieć, na ile to jest ważna inspiracja, bo wszystko w mojej głowie się strasznie miesza.
R.P.: Ucieczka w sytuacje wyobrażone, nierealne czy fantastyczne jest w pewnym sensie reakcją obronną przed tym, co się widzi pod domem czy na chacie. Od dzieciństwa jest to dla mnie sposób na przetrwanie w świecie.
Tak uciekasz, że aż powstała mitologia Synów.
R.P.: Nie wiem.
P.J.: Tak to wszystko powstaje. Jedziemy samochodem, słuchamy muzy i mamy takie same rozkminy. Tak powstają Syny. Pewnie dlatego to wszystko jest takie ulotne i tak wiele rzeczy nam umyka. Czasami nie da się ich nawet spisać. Jest jakiś ciąg, który sobie zapodaliśmy i on cały czas ma swój bieg. To jest bardzo intuicyjny przelot.
R.P.: Za każdym razem, jak sobie zakładaliśmy, że coś chcemy zrobić, to wychodziło coś innego. Nas samych zaskakuje to, co robimy. Łatwiej byłoby powiedzieć, że wymyśliliśmy jakąś koncepcję i ją realizujemy, ale to nie jest prawda. Robimy coś i jaramy się tym na bieżąco.
P.J.: W ostatniej chwili możemy odwrócić wszystko do góry nogami.
A jak zdobyć synowskie sacrum?
P.J.: Ciężka droga.
R.P.: Sami zadajemy sobie to pytanie.
PJ: Mamy na to intuicyjne sposoby.
R.P.: Nie mamy przepisu. Gdybyśmy nawet wiedzieli, tobyśmy nie powiedzieli.
—rozmawiał Piotr Witwicki (dziennikarz Polsatnews.pl)
Syny to duet stworzony przez producenta 1988 (Przemysław Jankowiak) oraz wokalistę i producenta Piernikowskiego (Robert Piernikowski)