Na Przełęczy Południowej Wanda widzi dwa przelatujące ptaki wielkości gołębia, które w lodowej przestrzeni są namiastką czegoś żywego. Nie wie, jaki to gatunek, ale stworzenia te wywołują w niej takie samo wzruszenie, jak w zdziwionym Marku Janasie wrończyki na Gaszerbrumach czy w alpiniście Wojciechu Kurtyce widok krowiego łajna po pięciu dniach samotnego marszu przez lodowce Biafo i Hispar. W drodze na szczyt dochodzi do jeszcze jednego incydentu między nią a niemieckim alpinistą. Ten nie zgadza się, by Wanda oddała Szerpie dodatkową butlę tlenową, dlatego że niesie kamerę filmową. W końcu Wanda ustępuje i niesie jedno i drugie, po czym butlę tlenową zabiera od niej, z własnej inicjatywy, jej Szerpa.
Wanda idzie ostatkiem sił. Słyszy chrzęst śniegu pod butami, wiatr i bicie serca.
W tym czasie, kiedy Wanda dochodzi do Wierzchołka Południowego i pokonuje Uskok Hillary'ego, w Polsce Andrzej Paczkowski siedzi w swoim warszawskim mieszkaniu i wyczekuje na telefon z Polskiej Agencji Prasowej. Andrzej Skłodowski, alpinista pracujący w PAP-ie, dzwoni do niego i zdaje relacje, które docierają do Warszawy dzięki francuskiej łączności radiowej już po paru godzinach od przekazania wiadomości. Paczkowski jest teraz informowany na bieżąco przez Skłodowskiego, co się dzieje na Evereście, i wie, że Wanda wchodzi na Wierzchołek Południowy, że Wanda jest na Uskoku Hillary'ego itd.
16 października 1978 roku, po południu, na Mount Evereście temperatura powietrza wynosi minus 29 stopni Celsjusza, wiatr jest słaby, widoczność stosunkowo dobra. O godz. 13.45 Wanda Rutkiewicz wchodzi na najwyższy szczyt świata. I zapisuje się w historii.
„Polska alpinistka Wanda Rutkiewicz, o której nie tak dawno było głośno po jej wejściu na niezdobyty Gaszerbrum III – zadziwiła świat nowym wyczynem. (...) Jako pierwsza spośród polskich wspinaczy, a trzecia kobieta w świecie, zdobyła najwyższy szczyt na naszym globie" – napisze 18 października 1978 roku na pierwszej stronie „Przegląd Sportowy".
Wanda dzieli się radością ze zdobycia Dachu Świata najpierw na szczycie z Szerpami: Ang Kami, Mingma i Ang Dorje. Obejmują się i klepią po puchowych kurtkach. Pozuje też do zdjęcia w masce tlenowej z jednym ze wspinaczy. Żartowała później, opisując to zdjęcie: „Przyciskamy komicznie nasze maski do siebie, tak jakbyśmy się całowali".
„O tym, że Wanda weszła na szczyt, dowiedzieliśmy się z opóźnieniem – mówi Andrzej Paczkowski. – Andrzej Skłodowski zadzwonił z PAP-u i powiedział w pewnym momencie: – Słuchaj. Nie mam cały czas żadnych wiadomości o Wandzie, bo właśnie wybrali papieża, a wiesz kogo? Polaka!".
Weszliśmy tak wysoko
W tym samym czasie, gdy Wanda Rutkiewicz wchodzi na Mount Everest, tysiące kilometrów od Nepalu, w Rzymie, Polak, kardynał Karol Wojtyła, zostaje wybrany na papieża. 17 października to jest w Polsce wiadomość numer jeden. I w związku z tym, że po wyborze Polaka na głowę Kościoła teleksy w PAP-ie nadają serwisy watykańskie, wiadomość o wejściu Wandy Rutkiewicz na Everest dociera do Polski następnego dnia rano. Nikt jednak nie rozpisuje się na temat zbieżności tych tak ważnych dla Polaków momentów. Dopiero kiedy Wanda podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Polski w 1979 roku spotka się z papieżem, który powie: „Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko", wszyscy dziennikarze, pisząc teksty o zdobywczyni Everestu, będą podkreślać równoległość tych zdarzeń i powtarzać zdanie papieża jak pacierz.
18 października 1978 roku na stronach sportowych piszą też o Wandzie Rutkiewicz „Indian Express" i inne gazety na świecie, a w Polsce prawie wszystkie dzienniki, między innymi „Trybuna Ludu" (Wanda Rutkiewicz wśród zdobywców najwyższego szczytu świata. Piękny sukces polskiego alpinizmu) czy „Życie Warszawy" (Wanda Rutkiewicz zdobyła Mount Everest).
Kiedy Wanda Rutkiewicz dociera do Delhi, w Polskim Ośrodku Informacyjnym zostaje zwołana konferencja prasowa. Wyprawa Herrligkoffera wzbudza duże zainteresowanie. Okazuje się bowiem, że w czasie tej międzynarodowej ekspedycji zorganizowanej przez człowieka uznawanego do tej pory za pechowca, na Everest weszło szesnaście osób, najwięcej do tej pory w historii wypraw na Mount Everest.
Ku zdziwieniu dziennikarzy polska himalaistka Wanda Rutkiewicz, jedyna kobieta, która stanęła w tym czasie na szczycie, nazywa tę ekspedycję ostatnią swoją wyprawą. Zastrzega przy tym, że być może zrobi kiedyś wyjątek dla polskiej kobiecej wyprawy na jeden z ośmiotysięczników, co tylko potwierdza niegasnącą w niej ideę tzw. kobiecego alpinizmu.
Z całego świata dla pierwszej Europejki, trzeciej kobiety na Evereście i pierwszej z Polski, która zdobyła najwyższy szczyt globu, płyną do Nepalu i Indii wyrazy uznania. Polacy, którzy dowiadują się o jej sukcesie, nie mają już wątpliwości, który Polak był najwyżej, i ślą gratulacje.
Do Ambasady PRL w Katmandu, jeszcze zanim Wanda zeszła do bazy, przychodzą telegramy:
„Podziw, zazdrość, gratulacje. Przyjaciółki się wściekną". Marek.
„W związku ze zdobyciem najwyższego szczytu górskiego na świecie i ustanowieniem absolutnego rekordu Polski oraz rekordu Europy kobiet proszę przyjąć serdeczne gratulacje i wyrazy szczerego uznania (...)". Premier PRL Piotr Jaroszewicz.
„Sprawiłaś nam ogromną frajdę, serdecznie gratulujemy, ściskamy mocno, wracaj szybko". Koleżanki i koledzy z PZA. To była oficjalna wersja Związku. Nieoficjalnie Andrzej Zawada, który wybierał się od 1977 roku na zimowy Everest, jako lider planowanej męskiej wyprawy na Dach Świata, powiedział: „Mówiłem, żeby nie wysyłać baby na Everest".
Na wieść o tym, że Wanda Rutkiewicz weszła na Dach Świata, nie tylko Andrzeja Zawadę, lecz także wielu innych polskich himalaistów, jak mówi Andrzej Paczkowski, „szlag trafił".
Fragment książki Anny Kamińskiej „Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz", która ukazała się 14 czerwca nakładem Wydawnictwa Literackiego
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95