Rozpoczęta w roku szkolnym 2017/2018 reforma szkolnictwa zawodowego nie powiodła się – to najważniejsza teza opublikowanego w czwartek raportu Najwyższej Izby Kontroli. Choć szkoły branżowe I i II stopnia oraz technika wyparły zasadnicze szkoły zawodowe, a nowe rozwiązania zakładały aktywniejszy udział biznesu (pracodawców czy samorządów gospodarczych) w procesie kształcenia, jego jakość się nie poprawiła. Rynku nie zasiliła zaś zadowalająca liczba młodych specjalistów.
Ze sprawozdania wynika bowiem, że jedna trzecia absolwentów szkół branżowych I stopnia nie pracowała ani nie kontynuowała nauki, a jedynie od czterech do sześciu procent z nich uczyło się dalej w placówkach II stopnia. Izba uznała, że minister edukacji nie podjął skutecznych działań, żeby poprawić tę sytuację.
Zastrzeżenia kontrolerów wzbudziła też organizacja praktycznej nauki zawodu (brak określenia formy nadzoru pedagogicznego czy samego programu nauczania). Tworzenie sieci branżowych centrów umiejętności (BCU) uznali oni zaś za przedsięwzięcie krótkotrwałe i kosztowne, które – kiedy przestaną płynąć do nas środki z KPO – obciąży budżet państwa.
Czytaj więcej
W szkole uczniowie dowiadują się, ile procent papryki na świecie wyprodukowały Węgry, a nie tego, jak tworzyć projekty i współpracować – mówi dr inż. Olga Sobolewska, adiunkt na wydziale zarządzania Politechniki Warszawskiej.
Część absolwentów nie pracuje, a dyrektorzy szkół łatają dziury w grafikach
Sytuację podobnie widzą specjaliści, choć według nich sprawozdanie NIK pomija pewne istotne kwestie. - Raport nie wskazuje na przyczyny niskiej zdawalności egzaminów zawodowych, m.in brak skutecznego doradztwa zawodowego, które nie diagnozuje predyspozycji i kompetencji uczniów szkół podstawowych przed wyborem zawodu – komentuje Artur Kowalski, dyrektor Centrum Kształcenia Zawodowego w Pleszewie i ekspert kształcenia zawodowego Polskiej Izby Motoryzacyjnej.