Marek Domagalski: Nie psujmy języka prawniczego

Najlepsze narzędzie używane niezgodnie z przeznaczeniem kiedyś się psuje. I tak może być z językiem prawniczym, który powinien łączyć, a nie siać zamęt.

Aktualizacja: 11.11.2020 11:28 Publikacja: 11.11.2020 00:01

Marek Domagalski: Nie psujmy języka prawniczego

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Ze zdziwieniem przeczytałem argumentację RPO w obronie używanego od pewnego czasu określenia „Trybunał Julii Przyłębskiej", także przez prawników. Jakby nie wiedzieli, że dobry prawnik nie musi zastępować argumentów epitetami czy etykietkami, a język polski pozwala także kwestie prawne przekonująco, a jak trzeba, dosadnie przedstawić.

Słuchając programu w TVN o ostatnim wyroku TK, zwróciłem uwagę na kilka razy wypowiadane w krótkich odstępach słowa „Trybunał Julii Przyłębskiej" i zastanowiłem się, do jakiego słuchacza są one tak natrętnie kierowane.

Czytaj także: RPO: Zwrot „Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej" mieści się w granicach swobody przekazu mediów

Nie zdziwiło mnie więc zbytnio wezwanie KRRiT, aby stacja nie używała tego zwrotu. Już bardziej reakcja rzecznika praw obywatelskich, że apel KRRiT może być odczytywany jako aspiracja do prewencyjnej kontroli mediów.

Po pierwsze była to reakcja na nacechowane niechęcią określenie TK, choć może przesadzona w ocenie, że takie określenie może stanowić nawet „element mowy nienawiści". Słaba jest jednak argumentacja RPO, że sędzia Przyłębska była przewodniczącą składu w sprawie ustawy aborcyjnej, więc pomijanie jej nazwiska mogłoby zostać odebrane jako próba pozbawienia wpływu sędzi na treść rozstrzygnięcia. Wolne żarty. Do określenia jej roli wystarczyło standardowe wskazanie, że przewodniczyła składowi orzekającemu, zresztą z mocy prawa. To, że prezes X przewodniczy jakiemuś sądowi, nie znaczy, że to jest „sąd X-a". Nie używano takiego określenia wobec np. prezesa Andrzeja Rzeplińskiego, choć za jego czasów dyscyplina w TK nie była chyba mniejsza. Nigdy też nie mówiono „Sąd Najwyższy Gersdorf" czy „SN Manowskiej". „Trybunał Przyłębskiej" jest też określeniem wątpliwym merytorycznie. Nie wiadomo przecież, jaki był wpływ prezes TK na ten wyrok (i wiele innych), zresztą były dwa zdania odrębne, a może i więcej głosów przeciw.

Sfera publiczna to nie jest mała sala sądowa, w której prawnik ku zadowoleniu klienta może przejechać się kilkoma zdaniami po przeciwniku, jeśli sędzia nie zdąży przywołać go do porządku. Od prawników i urzędników mamy prawo oczekiwać rzeczowych określeń choćby w najbardziej krytycznych kwestiach, także o władzy i wspieraniu takich standardów u innych. Dlatego że zatruwając język, także prawniczy, zatruwamy życie publiczne oraz jego instytucje, do których prawo i język prawniczy należą.

Ze zdziwieniem przeczytałem argumentację RPO w obronie używanego od pewnego czasu określenia „Trybunał Julii Przyłębskiej", także przez prawników. Jakby nie wiedzieli, że dobry prawnik nie musi zastępować argumentów epitetami czy etykietkami, a język polski pozwala także kwestie prawne przekonująco, a jak trzeba, dosadnie przedstawić.

Słuchając programu w TVN o ostatnim wyroku TK, zwróciłem uwagę na kilka razy wypowiadane w krótkich odstępach słowa „Trybunał Julii Przyłębskiej" i zastanowiłem się, do jakiego słuchacza są one tak natrętnie kierowane.

Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?