Pełnienie funkcji w zarządzie czy radzie nadzorczej spółki z większościowym udziałem jednostki samorządu terytorialnego (JST) uznaje się potocznie za synekurę, z którą wiąże się otrzymywanie wysokiego wynagrodzenia. W przypadku wielu takich podmiotów nie jest to jednak prawdą.
Czytaj więcej:
Praca w zarządzie spółki komunalnej. Mit pierwszy: wysokie wynagrodzenie zarządu
Brakowi przejrzystości i racjonalności w ustalaniu wysokości wynagrodzeń w spółkach z udziałem JST, a także Skarbu Państwa, miała zaradzić uchwalona w czerwcu 2016 r. ustawa o zasadach kształtowania wynagrodzeń osób kierujących niektórymi spółkami (dalej: ustawa). Określa ona, że wysokość wynagrodzenia zarówno członków zarządu, jak i rady nadzorczej uzależniona jest od poziomu dwóch z trzech kryteriów (poziom zatrudnienia, wysokość przychodów, wielkość aktywów) oraz podstawy wymiaru. Jest nią „wysokość przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w czwartym kwartale roku poprzedniego, ogłoszonego przez prezesa Głównego Urzędu Statystycznego”.
Niezależnie od tego, czy wskazane w ustawie kryteria są racjonalne (mam co do tego zastrzeżenia), a dopuszczalne wysokości wynagrodzenia ustalone w sposób motywujący do poprawy efektywności działalności spółek, jedna zasada była czytelna – wynagrodzenia członków zarządu i rady nadzorczej miały wzrastać w relacji do wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w kraju.
Praktyka okazała się inna. Już w 2018 r., w przepisach tzw. ustawy okołobudżetowej (ustawa z 8 grudnia 2017 r. o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej na rok 2018 – art. 28) wprowadzono „zamrażarkę”. Określono, że kwotą bazową dla ustalania wysokości wynagrodzeń w tego typu spółkach ma być przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w czwartym kwartale 2016 r., czyli kwota 4403,78 zł.