Najnowsze propozycje dotyczące reformy sądownictwa, które przedstawili premier Donald Tusk i minister Adam Bodnar, to polityczny plan na czas po wyborach prezydenckich. Obóz rządzący wyzbył się złudzeń, że spotka się w tym temacie z przychylnością prezydenta Andrzeja Dudy. Balonem próbnym była nowelizacja ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, którą prezydent skierował do Trybunału Konstytucyjnego.
Rząd ma więc czas na zmiany, co powinno pomóc schłodzić emocje i pozwolić na solidne przemyślenie projektów. Ważne są również konsultacje z przedstawicielami środowisk prawniczych i ich poparcie. Korporacje prawnicze, największe organizacje sędziowskie, organizacje pozarządowe oraz poparcie autorytetów osłonią rząd przed kontrowersjami i krytyką, która na pewno się pojawi.
Czytaj więcej
Rozwiązania dotyczące dalszego losu tzw. neosędziów i likwidacja dwóch Izb Sądu Najwyższego to główne założenia reformy przygotowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Szczegóły projektu ujawnił na konferencji prasowej minister Adam Bodnar.
Czytaj więcej
- Rządowa koncepcja reformy wymiaru sprawiedliwości idzie w dobrym kierunku – oceniają niektórzy prawnicy. - Pomysły Adam Bodnara są skandaliczne - twierdzą inni. "Rzeczpospolita" zebrała opinie przedstawicieli świata prawniczego o planie na zmiany w sądownictwie.
Kto wyzna Bodnarowi skruchę, temu grzechy może zostaną odpuszczone
Jeżeli nowym prezydentem w 2025 r. zostanie kandydat z koalicji rządzącej, bez wątpienia rząd przeforsuje reformy w sądownictwie. Likwidacja powołanych przez PiS dwóch izb: dyscyplinarnej i spraw publicznych w Sądzie Najwyższym czy instytucji skargi nadzwyczajnej raczej nie napotka problemów. Skoro można je było ustawą powołać, teraz można je będzie w ten sposób znieść. Większym problemem będzie weryfikacja tzw. neosędziów. Rząd złagodził wcześniejsze koncepcje i już nie chce masowej weryfikacji blisko 3 tys. sędziów. Twardą, indywidualną weryfikację mają przejść osoby, które wspierały PiS w budowaniu „niedemokratycznego porządku”. Tej nadzwyczajnej procedurze mogą nie podlegać młodzi sędziowie, którzy w ostatnich latach ukończyli sędziowską szkołę w Krakowie. Łagodniej potraktowani mogą być również sędziowie, którzy awansowali w czasach PiS, ale ich motywacje były czysto zawodowe, a nie polityczne. Oni będą mogli złożyć oświadczenie, przyznając się do życiowego błędu, a wtedy „grzechy” mogą zostać im odpuszczone. Rząd obliczył natomiast, że twarda weryfikacja obejmie grupę około 500 sędziów, którzy ściśle współpracowali z politykami PiS. Oni nie tylko stracą awanse, ale na wielu z nich czekają postępowania dyscyplinarne z najsurowszą sankcją, jaką jest usunięcie z zawodu.
Zmniejszenie grupy rozliczeniowej ułatwia zadanie i ogranicza skutki dla obywateli, ale ich nie eliminuje, bo zapewne status kilkuset sędziów zostanie zakwestionowany. Tu pojawia się pytanie, jaki będzie los orzeczeń tych sędziów, czy będą kwestionowane w apelacjach. I ile spraw już rozstrzygniętych będzie wznowionych.